

Kontakt do autorów: [email protected]; [email protected]
Rzecznik ministerstwa obrony Janusz Sejmej potwierdził, iż od początku kwietnia trwa duża kontrola magazynów mundurowych. Przyznał też, iż w sprawę zaangażowany jest Inspektorat Kontroli MON i Inspektorat Wsparcia, któremu podlegają magazyny mundurowe oraz Żandarmeria Wojskowa.
— realizowane są kontrole składowania sortów mundurowych. W kilku przypadkach kontrolerzy są wspierani przez Żandarmerię Wojskową — powiedział Sejmej w rozmowie z Onetem.
Rzecznik resortu obrony nie chciał jednak zdradzić, co legło u podstaw zarządzenia tej największej od kilku dekad kontroli magazynów mundurowych w armii. O sprawę pytamy więc żołnierzy nieoficjalnie.
— Na razie nie wiadomo, o co chodzi, ale na początku miesiąca ruszyła taka akcja, jakiej ja sam nigdy nie widziałam, a w wojsku służę już ponad 30 lat — mówi jeden z nich.
Mundurów brakuje na potęgę
Doświadczony dowódca wojskowy: — Każdy kierownik jednostki organizacyjnej, od magazynu, poprzez bazę i szefa inspektoratu ma harmonogram przeprowadzenia kontroli własnych. Nie ma czegoś takiego, iż wojsko nie wie, ile ma mundurów. A o ile tak jest, to ludzie, którzy za to odpowiadają, nie dopilnowali obowiązków i powinni być natychmiast zwolnieni z zajmowanych stanowisk służbowych oraz zawodowej służby wojskowej.
Oficer dodaje również, iż będąc dowódcą dużej jednostki wojskowej, odpowiadał za magazyn m.in. środków bojowych, mundurowy, żywnościowy, paliwowy, czy gospodarczy.
— Szefowie służby nie tylko mundurowej, ale też innych zobowiązani są do przeprowadzania cyklicznych kontroli stanu faktycznego ze stanem ewidencyjnym. o ile wykazywali, iż stany są zgodne, a czegoś brakowało, to znaczy, iż wprowadzali przełożonych w błąd. Dlatego nie wierzę w to, iż wojsko nie wie, ile ma mundurów na magazynach. Chyba iż mamy teraz takich wspaniałych dowódców, którzy nie wiedzą, iż należy kontrolować magazyny, a ich zawartość zamiast do żołnierzy trafia na czarny rynek — dodaje ironicznie oficer.
Armia co roku na mundury wydaje ogromne pieniądze. Tylko w ostatnich czterech latach było to aż 4,7 mld zł. W kolejnych ma być jeszcze więcej. Mimo to magazyny mundurowe świecą pustkami, a żołnierze ciągle narzekają, iż muszą się ubierać i wyposażać za własne pieniądze.
— W wojsku mundurów brakuje na potęgę. Podam ci przykład. Jedna z brygad Wojsk Obrony Terytorialnej ma 1,8 tys. żołnierzy, ale mundurów tylko dla połowy — mówi doświadczony podoficer.
Inny dodaje: — Wszędzie są braki. Ponad pięć lat czekałem na dwa mundury, nowy zasobnik piechoty, letnie buty.
Mechanizm procederu
Żołnierze, z którymi rozmawiamy, przekonują nas, iż mundury z magazynów są wręcz masowo kradzione i sprzedawane cywilom.
— To już jest plaga. Opowiem ci, jak to wygląda w praktyce. Mundur widnieje na karcie magazynowej, ale w rzeczywistości w magazynie go nie ma, bo został już sprzedany. Sprawa nie wychodzi, bo inwentaryzację robią sami swoi i to przykrywają, ale jak przychodzi żołnierz, to się okazuje, iż munduru dla niego nie ma — mówi logistyk wojskowy.
Zapytany, dlaczego nikt w jednostce nie alarmuje o problemie, odpowiada: — Każdy szef służby mundurowej w jednostkach ma coś takiego jak plan nadzorów. Powiem ci, jak to się odbywa. Dowódca do takiego gościa mówi: „przynieś mi książkę i wpisz kontrolę”. Liczy się sztuka. Gdyby jednak dowódca robił rzetelną kontrolę, taką jak powinien, to stałby się niewygodny. Dlatego przymyka oczy. Jedyne, co w wojsku przez cały czas jest liczone to broń i amunicja.
— Wystarczy się rozejrzeć, ilu myśliwych czy wędkarzy paraduje w wojskowych mundurach, żeby zrozumieć skalę problemu — mówi nam nasze źródło.
Wierzchołek góry lodowej
Jak ustalił Onet, sprawa zaczęła się w lutym. Oddział Żandarmerii Wojskowej w Szczecinie pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Poznaniu wszczął wówczas śledztwo dotyczące przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i przywłaszczenia powierzonego mienia wojskowego o łącznej wartości nie mniejszej niż 220 tys. zł na szkodę komendanta 15. Wojskowego Oddziału Gospodarczego (WOG) w Szczecinie.
Żandarmeria zatrzymała trzech sprawców odpowiedzialnych za przywłaszczenie oraz sprzedaż mienia wojskowego, w tym właśnie mundurów i wyposażenia wojskowego. Jednym z nich był szef służby mundurowej 15. WOG, pracownik cywilny tego oddziału zatrudniony na stanowisku kierownika magazynu oraz cywil – przedsiębiorcę z powiatu radomskiego.
Tą sprawą zainteresował się nowy szef Inspektoratu Wsparcia gen. bryg. Dariusz Mendara, który otrzymał to stanowisko ledwie w styczniu, kiedy minister obrony Władysław Kosiniak Kamysz zdymisjonował gen. Artura Kępczyńskiego, po tym, jak Onet ujawnił zagubienie przez wojsko 240 min przeciwpancernych.
Z dwóch niezależnych źródeł uzyskaliśmy informację, iż gen. Mendrala zorientował się, iż sprawa szczecińska to wierzchołek góry lodowej. Zawnioskował więc do ministra obrony o zgodę na przeprowadzenie największej w historii wojska kontroli magazynów mundurowych. W związku z tym, iż w trakcie kontroli mogły jego zdaniem wyjść sprawy kryminalne, generał poprosił też o wsparcie Żandarmerii Wojskowej.
System znowu nie zadziałał
Z naszych informacji wynika, iż jeszcze w kwietniu płk Edyta Korolczuk, wiceszefowa żandarmerii na odprawie w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego poinformowała dowódców o zaangażowaniu kierowanej przez siebie formacji w tę kontrolę, do której mieli przygotować podległe jednostki.
Niestety, informacja nie spłynęła na dół i pojawiły się problemy z wydawaniem mundurów świeżo przyjmowanym do służby żołnierzom, rezerwistom oraz tym, którzy na wymianę odzieży już czekają.
— Ruszyły przyjęcia nowych żołnierzy do jednostek, tylko iż wojsko nie ma ich w co ubrać, bo magazyny mundurowe są zaplombowane przez Żandarmerię Wojskową — mówi nasz informator.
Inny dodaje: — Znowu nie zadziałał system. Aż strach się bać, co by było, gdyby wybuchła wojna.
Chwali jednak sam fakt przeprowadzenia kompleksowej kontroli magazynów mundurowych — Liczebność armii rośnie. Ponadto, o ile to działanie jest związane z ogłoszonym przez premiera Tuska programem powszechnych szkoleń, to może mieć uzasadnienie. Zrobią teraz kompleksówkę, sprawdzą każdy worek, każdy magazyn, wzorzec umundurowania, roku produkcji i będą kwalifikować mundury do wybrakowania, albo przygotowywać się do uszycia nowych — mówi.
Tymczasem, jak słyszymy, wśród żołnierzy służby mundurowej zapanował popłoch. Wielu z nich, w tym dowódcy składów, wybrali się na zwolnienia lekarskie, kiedy tylko komisje wojskowe zaczęły jeździć po jednostkach.