Do Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w czasie postępowania, po którym Wojciech Pyłka z Wałbrzycha został skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo. Zawiadomienie w ubiegłym tygodniu złożył obrońca odsiadującego wyrok mężczyzny. Kilka dni wcześniej, historia Wojciecha Pyłka, który przekonuje o swojej niewinności, pojawiła się w reportażu „Kanału Zero”. Dziennikarze wskazują tam na nieścisłości, które miały pojawić się w czasie postępowania sprzed ponad dwudziestu lat.
Podobne zawiadomienia trafiły już do prokuratury. Ostatnie złożył obrońca Wojciecha Pyłka z głównego postępowania. Zawiadomienie trafiło do prokuratury w ubiegłym tygodniu, jego autorzy zarzucają jednemu ze świadków składanie fałszywych zeznań w czasie głównego postępowania oraz zatajenie dowodów niewinności Wojciecha Pyłki. W zawiadomieniu, jak udało nam się dowiedzieć, jest także informacja o tym, iż to właśnie świadek, o którym mowa mógł przyczynić się do śmierci mężczyzny, za którą skazano Wojciecha Pyłkę.
Prokuratura będzie teraz weryfikowała złożone w prokuraturze zawiadomienie. O wątpliwościach dotyczących tej sprawy w ostatnich tygodniach w swoim reportażu opowiadali dziennikarze „Kanału Zero”.
Przypomnijmy, Wojciech P. został skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo. Twierdzi, iż jest niewinny. Od lat próbuje to udowodnić. Na łamach Dziennika Wałbrzych o jego historii pisaliśmy już w 2017 roku. To wówczas udało nam się porozmawiać z Wojciechem P..
Wojciech P. pod zarzutem zabójstwa został zatrzymany w kwietniu 2008 roku. Ofiarą był Janusz L., jak twierdzi skazany, jego najlepszy przyjaciel. Ciało mężczyzny na początku lutego 2008 roku znaleziono martwego w mieszkaniu na Białym Kamieniu.
Okoliczności wskazywały na samobójstwo L. i taką też wersję przyjęli śledczy. Mężczyzna miał odebrać sobie życie, wieszając się w stanie upojenia alkoholowego tydzień wcześniej (w nocy z 23 na 24 stycznia 2008 roku). Nic nie wskazywało na to, żeby w mieszkaniu denata doszło do jakiejś bójki lub by do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie. Śledztwo zostało zakończone, a akta sprawy powędrowały do archiwum. Trzy miesiące później policja zatrzymała Wojciecha P. pod zarzutem morderstwa.
Wieża, która obciążyła
Obciążające go zeznania złożył Bogumił K., znajomy Janusza L. Stało się tak, kiedy przypadkiem w jednym z wałbrzyskich mieszkań odnaleziono sprzęt grający należący do zmarłego. Zawiadomiona o tym fakcie przez siostrę denata policja wytypowała Bogumiła K. jako osobę pośredniczącą w sprzedaży sprzętu. Ten, przesłuchiwany w sprawie najpierw kluczył, mylił zeznania wskazując w śledztwie osoby nieistniejące albo odbywające wówczas karę pozbawienia wolności.
Ostatecznie K. wskazał na Wojciecha P. jako jedną z osób, z którymi feralnego wieczora spotkać się miał w mieszkaniu Janusza L. Swoją opowieść zmieniał jednak wielokrotnie, co nie przeszkodziło śledczym traktować jej jako dowód. Do zeznań Bogumiła K. swoją wersję zdarzeń dołożyła także jego konkubina, jednak jak wykazało śledztwo, były to relacje zasłyszane właśnie od Bogumiła K, bowiem świadek przebywała w tym czasie w zakładzie zamkniętym.
Co się miało wydarzyć
Ostatecznie śledczy ustalili, iż w dniu zabójstwa między osobami spożywającymi alkohol doszło do sprzeczki, w konsekwencji, której Wojciech P. miał pobić Janusza L.. Motywem miały być pieniądze, które chciał od niego zabrać. Następnie miał go zamordować i zaproponować pozostałym osobom upozorowanie samobójstwa. Taką wersję zdarzeń przyjął też sąd i skazał Wojciecha P. na 25 lat pozbawienia wolności.
Podczas naszej pierwszej rozmowy w 2017 roku Wojciech Pyłka zgodził się na publikację wizerunku i nazwiska.