Matka małej Madzi z Sosnowca przygotowuje się do wyjścia z więzienia – zmieniła nazwisko. Po latach izolacji i nienawiści współosadzonych szykuje się do nowego życia

4 godzin temu
Zdjęcie: Matka małej Madzi z Sosnowca przygotowuje się do wyjścia z więzienia – zmieniła nazwisko. Po latach izolacji i nienawiści współosadzonych szykuje się do nowego życia


Tragedia małej Madzi z Sosnowca wstrząsnęła całą Polską. W 2012 roku przez wiele dni media żyły historią rzekomego porwania kilkumiesięcznej dziewczynki. Dopiero później prawda okazała się wstrząsająca — za śmiercią dziecka stała jego własna matka, Katarzyna W., która z zimną krwią i z premedytacją zamordowała córeczkę, a następnie ukryła ciało pod stertą kamieni w jednym z miejskich parków.

Dziś, po kilkunastu latach za kratami, kobieta przygotowuje się do wyjścia na wolność. Jak ustalił dziennik „Fakt”, dzieciobójczyni zmieniła nazwisko, unika mediów i – jak zapewniają osoby z jej otoczenia – „nie jest już tą samą osobą”

Zbrodnia, która poruszyła całą Polskę

W styczniu 2012 roku Katarzyna W. zgłosiła policji, iż jej dziecko zostało porwane podczas spaceru. W akcję poszukiwawczą zaangażowano setki funkcjonariuszy, służby ratownicze, a także media, które relacjonowały dramat matki. Kobieta występowała w telewizji, udzielała wywiadów i apelowała o pomoc.

Szybko jednak zaczęły się pojawiać wątpliwości co do jej wersji wydarzeń. W sprawę zaangażował się znany detektyw Krzysztof Rutkowski, który od początku podejrzewał, iż za zniknięciem dziewczynki kryje się coś więcej. To właśnie jego zespół, prowadząc niezależne działania, doprowadził do przełomu w śledztwie.

Rola Krzysztofa Rutkowskiego. Przełom w śledztwie

Detektyw Krzysztof Rutkowski był jedną z kluczowych postaci w sprawie. To jego działania, rozmowy i presja medialna doprowadziły do ujawnienia dramatycznej prawdy. Podczas jednej z rekonstrukcji zdarzenia kobieta załamała się i przyznała do winy.

Rutkowski, który początkowo działał na prośbę rodziny, w trakcie śledztwa jako jeden z pierwszych publicznie zakwestionował wersję o porwaniu. W rozmowach z mediami podkreślał, iż wiele szczegółów nie zgadza się z relacjami matki.

Od początku czułem, iż coś w tej historii nie pasuje. Instynkt detektywa nie zawiódł – mówił Rutkowski po ujawnieniu prawdy.

To właśnie dzięki jego zespołowi i współpracy z policją udało się ustalić miejsce, w którym Katarzyna W. ukryła ciało małej Madzi. Ostatecznie kobieta została skazana na 25 lat więzienia, z możliwością ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie po 20 latach, czyli w 2032 roku.

xr:d:DAF6yvGN6v4:3,j:648934831675710673,t:24012410

Brutalne zderzenie z więzienną rzeczywistością

Początki odsiadki Katarzyny W. były trudne. Jak opisują współosadzone w książce „Skazane na potępienie” Ewy Ornackiej, kobieta początkowo była butna i chwaliła się zbrodnią. niedługo jednak spotkała się z nienawiścią innych więźniarek, które nazywały ją „dzieciobojem”.

„Waliła nocami pięściami w drzwi i wołała: Jestem niewinna. Ludzie, to nie było tak…” – wspomina jedna z kobiet, która z nią przebywała.

Osadzona przez długi czas przebywała w izolacji w zakładzie karnym w Grudziądzu. Tam też zaczęła się jej powolna przemiana.

Od buntu do wyciszenia

Przełomem w zachowaniu Katarzyny W. był rok 2015, kiedy Sąd Najwyższy odrzucił jej kasację. Od tego momentu kobieta miała zrozumieć, iż nie uniknie odpowiedzialności. Według źródeł Onetu, przeszła wszystkie etapy typowe dla skazanych – bunt, rozpacz, aż po akceptację.

Dziś, jak twierdzą funkcjonariusze Służby Więziennej, nie wyróżnia się, nie ma z nią problemów i nie utrzymuje kontaktów z mediami. Odmówiła też wielu propozycji wywiadów. Wszystko wskazuje na to, iż przygotowuje się do życia po wyjściu na wolność.

Czy społeczeństwo wybaczy?

Choć Katarzyna W. może ubiegać się o warunkowe zwolnienie dopiero w 2032 roku, już teraz budzi to wiele emocji. Sprawa małej Madzi na zawsze pozostanie jedną z najbardziej wstrząsających tragedii ostatnich dekad w Polsce.

To także jedna z tych historii, które pokazały ogromną rolę niezależnych śledztw i mediów w odkrywaniu prawdy. Gdyby nie detektyw Krzysztof Rutkowski, który od początku nie uwierzył w wersję o porwaniu, być może losy tej sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej.

Źródła: Fakt, Onet, Polskie Radio 24, mbl.pl

Idź do oryginalnego materiału