
Mężczyźnie, którego zachowanie ostatnio opisała rzeczniczka płockich municypalnych, daleko do wzorowego tatusia. 36-latek zabrał dzieci na niedzielny spacer, ale po spotkaniu kolegi, który wręczył mu buteleczkę z alkoholem, wolał pić zawartość „małpki” w krzakach.
36-latek nie miał świadomości, iż jego nieodpowiedzialne poczynania śledzą kamery miejskiego monitoringu.
A było tak…
Zbliżała się godzina jedenasta w niedzielę. Operator monitoringu miejskiego zauważył mężczyznę spacerującego z dwójką dzieci w wieku 6 lat i 1,5 roku.
– Nagle do mężczyzny podszedł kolega i dał mu buteleczkę wódki, tzw. „małpkę”. Panowie wraz z dziećmi przemieścili się w kierunku ul. Piekarskiej. A tam tatuś schował się w krzaki i wypił alkohol. Czynność powtórzył jeszcze raz na Starym Rynku – relacjonuje Jolanta Głowacka, rzeczniczka płockich municypalnych.
Sytuację wychwyciły kamery. Operator monitoringu miejskiego gwałtownie powiadomił dyżurnego straży miejskiej i policjantów. Ten z kolei wysłał najbliższy patrol municypalnych do podjęcia natychmiastowej interwencji, który informacje o kierunku, w jakim zmierza ojciec wraz z dziećmi, w tym jednym w wózku, otrzymywał na bieżąco od operatora monitoringu.
Jolanta Głowacka: – Strażnicy zastali 36-latka siedzącego na ławce na placu 13 Straconych. Na miejsce zdarzenia przyjechali również policjanci, którzy zbadali mężczyznę na zawartość alkoholu. Mężczyzna miał ponad 1 promil alkoholu w organizmie. Aż strach pomyśleć co mogłoby stać się, gdyby „spacer” z dziećmi trwał dalej – komentuje rzeczniczka.
Po kilku minutach do podejmujących interwencję mundurowych podeszła kobieta – jak się okazało była to matka dzieci. Ona także została poddana badaniu na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu (kobieta była trzeźwa).
34-latka zabrała dzieci i odeszła w kierunku ul. Jerozolimskiej.
Dalsze czynności, zgodnie z kompetencjami w ten sprawie, należą już do policjantów. Jolanta Głowacka dodaje: – Spacery z maluchami, wzmocnione alkoholowym płynem, mogą zakończyć się przykrymi wspomnieniami. Zachowanie mężczyzny mogło narazić maluchy na poważne niebezpieczeństwo utraty zdrowia, a choćby życia.
Foto: SM