Budynek przy rzeszowskiej ulicy Miłej notorycznie wymaga kolejnych napraw. Mieszkańcy od początku zgłaszają problemy. – Mieszkanie zostało kupione w grudniu 2018 roku, natomiast klucze dostaliśmy w marcu 2020. Pierwszy problem pojawił się miesiąc później, kiedy zalało mi ścianę. Ona zalała się w momencie, kiedy został włączony po raz pierwszy piecyk gazowy – mówi Patrycja Pikuzińska.
– W częściach wspólnych, na korytarzach, gdzie mamy miejsca postojowe, pojawił się grzyb, odpadają tynki – wskazuje Agata Gągor-Łuksik.
ZOBACZ: „Interwencja”. W kilka miesięcy miał kupić 27 aut. Nie ma pojęcia, o co chodzi
– Części wspólne wyglądają bardzo źle. W miejscach garażowych ściany są odrapane z każdej strony. Ponieważ nie ma wentylacji w garażach była sugestia, iż musimy je czasowo otwierać, żeby się wentylowało. Ustawiono automatyczne włączanie bram – dodaje Kinga Patrzek.
Pleśń, zalane pokoje i problemy ze zdrowiem. Poważne usterki w nowym bloku
A to nie koniec uwag lokatorów. – Ja akurat mieszkam na ostatnim piętrze, gdzie pojawia się grzyb pod sufitem. Problemem jest zalegająca woda na dachu – tłumaczy Joanna Łania.
– U mnie w mieszkaniu ściana była zalana już po trzech miesiącach od wprowadzenia się. Dziwne objawy zdrowotne mi się pojawiły, po czym znalazłam ogromną pleśń na świeżutkich, tyle co zrobionych meblach kuchennych. Oczywiście meble na własny koszt musiałam wymienić, skuć ścianę też na własny koszt, położyć tynk od nowa też na własny koszt – wylicza Patrycja Ryś-Bemer.
ZOBACZ: „Interwencja”: Trafili z mieszkań do „kołchozu”. Ponieważ kolej buduje tunel
Najbardziej pokrzywdzona jest rodzina pana Damiana. W wyniku zalania wydała ponad sto tysięcy na remont mieszkania. – Po zakończeniu remontu, jak już się wprowadziliśmy, to myślę, iż minął miesiąc, półtora, kiedy zaczęła wybijać kanalizacja. Nowe mieszkanie zostało całkowicie zalane. Lało się z kanalizacji, z toalety, wypływało ze zlewu, z wanny – wspomina Damian Łukasik.
Tłumaczy, iż „na całej długości łazienki, która znajduje się zaraz za ścianą, pojawia się jeden wielki grzyb„.
– Boję się pomyśleć, co jest pod płytkami. To nie była sama woda, tylko to były fekalia, które wypływały. Żona jeszcze z małym dzieckiem leciała do sąsiadów na górę, pukała do każdego w pionie, żeby przestali lać wodę. Winę zrzucili na to, iż my jako mieszkańcy, którzy wykańczaliśmy, zapchaliśmy po prostu kanalizację i to się odbiło na moim mieszkaniu – dodaje.
Deweloper kłóci się z generalnym wykonawcą. A mieszkańcy mają kłopot
Mieszkańcy bloku o wszystkich usterkach informują dewelopera. Ten jednak odsyła ich do generalnego wykonawcy, który powinien dokonywać napraw gwarancyjnych. Przedsiębiorcy toczą więc spór, a sytuacja mieszkańców zasadniczo się nie zmienia.
– Deweloper jedyne co robi, to maskuje, troszkę podszpachluje, popsika czymś, natomiast to się notorycznie pojawia. Główny wykonawca tłumaczy z kolei, iż oni wykonali to zgodnie z projektem, który przekazał im deweloper. A deweloper mówi coś innego… Pięć lat się z tym bujamy – mówi Damian Łukasik.
– Jesteśmy jakby trochę między młotem a kowadłem, pomiędzy klientami a generalnym wykonawcą, który nie usuwa na czas usterek, które mu zgłaszamy. Lekceważone są nasze zgłoszenia. Mam segregator usterek, które są wysyłane od pięciu lat do generalnego wykonawcy – usłyszał reporter „Interwencji” od Eryka Przybyszewskiego, dewelopera.
Mężczyzna dodał: – Niech mi pan wierzy, iż większość z nich albo nie dostała odpowiedzi, albo po prostu została zignorowana. Na każdą usterkę odpowiadamy pismem do generalnego wykonawcy z prośbą, żeby to usuwał. Natomiast oni tego nie robią, są opieszali i po prostu albo nam mówią, iż to jest wina mieszkańca, bo źle użytkuje mieszkanie, albo nie uznają usterki.
Blok pełen usterek w Rzeszowie. Mieszkańcy mają dość i idą do sądu
– Z tego co dotarły do mnie informacje, jak i również zgłoszone usterki, ja bym to podzielił na trzy rodzaje tych usterek. Są to usterki, które wynikają powiedzmy z wykonawstwa. Drugi rodzaj usterek to są usterki, wynikające ze złego projektu, jak również usterki, które wynikają ze złej eksploatacji budynku – twierdzi Dariusz Konopelski, generalny wykonawca.
Reporter: – A czuje się pan winny jakoś tym okolicznościom, czy współwinny, tak jak to mówi deweloper, czy nie?
Generalny wykonawca: – Ja chcę sprawę w sposób skuteczny usunąć i naprawić to. I tak mniej więcej tutaj rozmawiam z deweloperem, żeby mi udostępnił i pokazał sposób, i technologię naprawienia tego. Wykonam to w okresie wczesnej wiosny, żeby te mankamenty wszystkie zostały tam usunięte, czy to z mojej winy, czy to z winy projektowej, czy z winy eksploatacyjnej. Jako firma dbająca o wizerunek, chcę tę sprawę usunąć i naprawić.
W marcu kończy się gwarancja na budynek. Mieszkańcy nie chcą już dłużej obserwować sporu dewelopera z wykonawcą i zapowiadają sądowe pozwy.
WIDEO na stronie „Interwencji”
red. / „Interwencja”