Zbrodnia w Prusicach. Funkcjonariuszka, która pracowała z Adamem Sz., zabrała głos

1 dzień temu
W poniedziałek zmarł chłopiec, który został postrzelony w głowę przez ojca w Prusicach na Dolnym Śląsku. W piątek w nocy funkcjonariusz służby więziennej strzelił do teściowej i córki (obie zginęły na miejscu). Głos w sprawie mężczyzny zabrała teraz funkcjonariuszka SW, która przez wiele lat z nim pracowała.


Do dramatycznych wydarzeń doszło 28 marca w Prusicach (woj. dolnośląskie). Według ustaleń śledczych Adam Sz. po kłótni z żoną sięgnął po broń palną. Najpierw zastrzelił swoją teściową, a następnie poszedł do sypialni dzieci, gdzie oddał strzały do 5-letniej córki i 9-letniego syna. Kobieta i dziewczynka zginęły na miejscu, chłopiec zmarł trzy dni później w szpitalu.

Po tragedii w Prusicach Służba Więzienna napisała, iż "nic nie wskazuje na to, by praca czy warunki pracy mogły wpłynąć na zachowanie mężczyzny".

"Każdy funkcjonariusz ma możliwość skorzystania z opieki psychologicznej, jeżeli uzna, iż znalazł się w trudnej sytuacji służbowej lub prywatnej. Sprawca nigdy nie zgłosił się po taką pomoc. Jednocześnie przechodził standardowe, regularne badania psychologiczne. Ich wyniki wskazywały, iż był zdolny do służby. SW nie dostała również sygnałów, które wskazywałyby na potrzebę interwencji" – czytamy.

Tragedia w Prusicach. Ta funkcjonariuszka pracowała ze sprawcą


"Fakt" rozmawiał teraz z funkcjonariuszką, która przez wiele lat służyła ze sprawcą tragedii w zakładzie karnym we Wrocławiu.

– Pracowaliśmy razem dziesięć lat, znam zarówno sprawcę tej tragedii, jak i jego żonę, dlatego jest to dla mnie tak ogromny szok. Adam pełnił służbę w grupie interwencyjnej Służby Więziennej, której zadaniem jest m.in. tłumienie więziennych buntów, a także konwojowanie szczególnie niebezpiecznych więźniów. Nie widziałam przed tą tragedią żadnych niepokojących sygnałów w jego zachowaniu. Adam nie był typem agresywnego człowieka, przeciwnie. Był sympatyczny, uśmiechnięty, lubił żartować, dlatego wszyscy jesteśmy wstrząśnięci tym, co się stało – powiedziała "Faktowi" funkcjonariuszka.

– Twierdzenie służb, iż praca w więzieniu nie miała wpływu na całokształt tej tragedii, według mnie, nie jest prawdą. Na podstawie czego tak gwałtownie wyciągnięto takie wnioski? – dodała.

Tymczasem we wtorek Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia zdecydował o trzymiesięcznym areszcie dla 51-letniego Adama Sz.

51-latek był doświadczonym funkcjonariuszem służby więziennej. Posiadał pozwolenie na broń, której użył. Dyrektor generalny Służby Więziennej, płk dr Andrzej Pecka, przekazał wcześniej mediom, iż mężczyzna od 17 lat pracował w służbie, a od kilku lat pełnił funkcję dowódcy grupy interwencyjnej. Każdego roku przechodził badania psychologiczne i jego stan nie wzbudzał żadnych podejrzeń.

Idź do oryginalnego materiału