Prawo trzeba czytać rozdziałami, nie paragrafami, powiedziała kiedyś młoda osoba do osoby starszej, gdy osoba starsza podnieciła się korzystną dla siebie autorską wykładnią jednego paragrafu. W uzupełnieniu tej anegdoty wypada jeszcze dodać, iż osoba młodsza była wówczas studentką prawa, a w tej chwili zdała egzamin na aplikację radcowską. Czy do tej zasady stosują się pełnomocnicy? To zależy, na studiach i na aplikacji musieli się stosować, inaczej nie zostaliby magistrami prawa, ale zupełnie inaczej wygląda to w praktyce procesowej.
Każdy, choćby niekoniecznie prawnik, tylko „zwykły obywatel”, który z bliska zobaczył jak wygląda postępowanie, na pewno zauważył, iż ten sam adwokat potrafi w jednej sprawie przedstawić zupełnie inną wykładnię konkretnego przepisu, by w drugiej sprawie całkowicie temu zaprzeczyć. Wszystko zależy wyłącznie od tego, jaki interes prawny jest w danej chwili najważniejszy i komu ma służyć. Doskonale to widać w sprawie posła Marcina Romanowskiego i jego pełnomocnika Bartosza Lewandowskiego. Nie jest żadną tajemnicą, iż obaj panowie są stale zaangażowani w polityczny spór, w przypadku Romanowskiego to oczywiste z racji pełnionych funkcji, natomiast Lewandowski to „adwokat Ziobrystów”, który prowadził wiele spraw z udziałem byłych pracowników Ministerstwa Sprawiedliwości.
Ile obaj panowie napisali i wypowiedzieli kwestii o wyższości prawa polskiego nad prawem międzynarodowym, pewnie sami nie są w stanie policzyć. Podobnie rzecz wygląda w przypadku nadinterpretacji, czy wręcz fałszywej interpretacji prawa, dokonywanej przez tzw. ekspertów. Lewandowski i Romanowski krytykowali to bez litości, ale jak tylko zewnętrzna instytucja bezpodstawnie poszerzyła zakres immunitetu ZPRE, bronili tej uzurpacji ze wszystkich sił. Co więcej znaczna cześć polityków wraz z wyborcami PiS piała z zachwytu, gdy padła deklaracja o masowym „donoszeniu na Polskę” na reżim Tuska. Taka była potrzeba chwili i taki był biznes do zrobienia. Po paru miesiącach wiemy, iż zarówno bezpośredni uczestnicy tej żenującej akcji, jaki i zaplecze polityczne, kopiejki nie zarobili i cnotę stracili.
Teraz odbywa się kolejny akt tej samej tragifarsy i prawo znów kilka znaczy, gdy liczy się polityczny i adwokacki biznes. Obrońca pana Romanowskiego stoi na stanowisku, iż postępowanie musi być umorzone na podstawie:
Art. 17. [Negatywne przesłanki procesowe]
1. Nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy:
10) brak wymaganego zezwolenia na ściganie lub wniosku o ściganie pochodzącego od osoby uprawnionej, chyba iż ustawa stanowi inaczej;
Pan mecenas celowo nie czyta prawa rozdziałami i jeszcze udaje, iż usuwalna przesłanka nie została usunięta. W obecnym stanie prawnym pan Marcin Romanowski ma uchylone dwa immunitety i nie ma najmniejszych podstaw do umorzenia postępowania z uwagi na brak zezwolenia na ściganie. Intencja ustawodawcy była jasna, nie można ścigać podejrzanego jeżeli adekwatny podmiot nie wyraził zgody na uchylenie immunitetu i nie trzeba być prawnikiem, żeby logicznie sobie to poukładać. Bardziej skomplikowana, choć na pierwszy rzut oka wydaje się oczywista, jest możliwość ponownego zatrzymania podejrzanego. Tutaj pan mecenas Lewandowski w połowie słusznie powołuje się na:
Art. 248 k.p.k. [Dopuszczalny termin zatrzymania]
3. Ponowne zatrzymanie osoby podejrzanej na podstawie tych samych faktów i dowodów jest niedopuszczalne.
Przepis brzmi jednoznacznie, ale czy na pewno Marcina Romanowskiego nie można ponownie zatrzymać? Jak najbardziej można i wbrew pozorom jest to wprost zapisane w przywołanym przepisie. Wystarczy, iż zmienią się fakty albo/i zarzuty, a zatrzymanie podejrzanego będzie zgodne z prawem i to na mocy art. 248. Nowym faktem może być na przykład to, iż pan Romanowski nie stawi się na wezwanie albo nie poda swojego nowego adresu do czego jest zobowiązany. Z kolei nowy zarzut w sprawach politycznych dla żadnej prokuratury nigdy nie stanowił problemu, jednak tym razem to nie ma większego sensu, bo znów należałoby powtórzyć wnioski o uchylenie immunitetu.
W Polsce o prawie rozmawia się bardzo ciężko, ponieważ większość prawa nie szanuje, za to nie ma żadnego problemu z ferowaniem wyroków. Posługując się retoryką prawną można w ciemno założyć, iż przedmiotowy felieton „zasmuci” środowisko związane z PiS, za to ucieszy Silnych Razem. Wystarczy jednak pozmieniać nazwiska z Romanowskiego na Giertycha i z Lewandowskiego na Dubois, żeby nastroje również i to gwałtownie zamieniły się miejscami. Sprawy polityczne przerabiają prawo na megafon w kształcie maczugi, o czym obywatele powinni wiedzieć, bo politycy w sądach ich nie obronią, a i na mecenasów większości nie stać.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!