Po wielkiej euforii z przyznanego w błyskawicznym tempie mieszkania socjalnego nic nie zostało. – Czuję się, jakbym to ja była wszystkiemu winna. Jestem bezradna – mówi była listonoszka, która po wypadku samochodowym straciła własne mieszkanie i szukała pomocy miasta. O każdy drobiazg musi walczyć, pisać i prosić. Prokuratura wszczęła śledztwo, a sprawa została zgłoszona do Rzecznika Praw Obywatelskich.
- Wymarzone mieszkanie okazało się pułapką. Co kryło się pod warstwą świeżej farby?
- Był strach i bezradność. Nadzór budowlany kontroluje, MZN poprawia buble
Historię pani Agnieszki, wieloletniej listonoszki, która straciła pracę, a w konsekwencji własne mieszkanie, opisaliśmy dwukrotnie. Świdniczanka jako osoba chora i bezdomna trafiła do mieszkania wspieranego w tzw. „Jaskółkach” przy ul. 1 Maja. Niestety, nie mogła tu przebywać ze swoimi psami ani realizować swojej pasji, jaka było prowadzenie domu tymczasowego dla psów. Wcześniej zdołała przygotować około 100 czworonogów do adopcji.
Złożyła wniosek o przyznanie lokalu socjalnego i ku jej radości, został on bardzo gwałtownie zrealizowany. niedługo jednak spod świeżo wymalowanych ścian zaczęły się wyłaniać problemy, w tym śmiertelna pułapka w postaci instalacji elektrycznej poprowadzonej tuż pod instalacją wodną w łazience. Lista problemów była długa: przegniłe płyty pod nowym gumoleum, stary, przerdzewiały piecyk elektryczny i największa zmora, olbrzymie, drewniane, rozsypujące się okna z uszkodzonymi szybami, zabezpieczonymi silikonem. Na prośby o usunięcie zagrażających zdrowiu usterek pani Agnieszka prosiła telefonicznie i osobiście wielokrotnie, ale efekt przyniosły dopiero skarga na piśmie, zawiadomienie do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego i artykuł w portalu Swidnica24.pl. Przedstawiciele Miejskiego Zarządu Nieruchomości pojawili się błyskawicznie, a ekipa remontowa za trzy dni.
MZN broni się, iż pani Agnieszka czterokrotnie oglądała mieszkanie przed podpisaniem umowy i nie zgłaszała zastrzeżeń. Zarzuca lokatorce przeprowadzenie prac we własnym zakresie bez zgody właściciela (wymienione drzwi wejściowe i podłoga). Pełną odpowiedź opublikowaliśmy 21 października. Jednocześnie na zlecenie MZN część usterek została usunięta, m.in. wadliwie położone instalacje elektryczna i wodna. Zarządca dostarczył również dwa grzejniki promiennikowe.
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości. TUTAJ cała odpowiedź. Rzecz w tym, iż kontroler pojawił się dwa tygodnie po zgłoszeniu, gdy większość usterek została usunięta. Jak ponury żart brzmi natomiast kwestia prawna, dotycząca okien – to lokator ma je sobie sam konserwować. Okna są w tej chwili największą zmorą lokatorki.
Są ponadstandardowe, zajmują niemal całą ścianę. I są stare. Po wielu monitach dopiero 12 listopada na zlecenie MZN przyszedł szklarz. – Pan wymienił trzy pęknięte szyby, a kiedy zapytałam, co z resztą, bo w wielu miejscach odpada kit, ramy są wypaczone i okna się nie domykają, odpowiedział, iż z tym już nic na miejscu nie da się zrobić. Może gdyby zabrał je na warsztat, ale najlepiej wymienić – mówi pani Agnieszka. Sama próbowała je docieplić, jednak to nie przynosi efektu.
– Mam dwa grzejniki, które za niecały miesiąc wygenerowały koszt 463 złotych, a temperatura nie sięga choćby 18 stopni. To teraz, kiedy jest w miarę ciepło. Co będzie, jak przyjdą mrozy? – martwi się świdniczanka. Panią Agnieszkę cały czas bezinteresownie wspiera wrocławianka, Magdalena, która została pełnomocniczką byłej listonoszki. – Do dyrektora MZN Marka Suwalskiego i do wiadomości pani prezydent wystosowałyśmy pismo z prośbą o pilną wizję lokalną pod kątem okien i ogrzewania. Rozmawiałam z panem dyrektorem telefonicznie i nie dał nadziei na wymianę okien – mówi i dodaje, iż cała ta sytuacja poważnie odbija się na zdrowiu pani Agnieszki. Pani Magdalena zdecydowała się na złożenie skargi do Rzecznika Praw Obywatelskich. – Agnieszka doświadcza przemocy ze strony instytucji, które powinny jej, osobie chorej i będącej w kryzysie psychicznym, pomóc – wyjaśnia ten krok. Sama wraz z przyjaciółmi i darczyńcami pomogła kupić piec konwekcyjny, który ma większą moc niż grzejniki dostarczone przez MZN, a jednocześnie jest energooszczędny. Wymiana okien to zbyt duży wydatek, poza zasięgiem lokatorki.
– Agnieszka regularnie płaci za mieszkanie, nie ma żadnych nałogów, jest niekonfliktowa, mimo choroby stara się dorobić do skromnej renty. Znalazła nić porozumienia z sąsiadami, którzy też ją wspierają. Chodzi nam o podstawowe sprawy, jak zapewnienie bezpieczeństwa i ciepła. O nic więcej – tłumaczy pani Magdalena.
– Nie mam już siły. O każdą rzecz trzeba prosić, pisać. Cały czas płaczę i martwię się coraz bardziej nadchodzącą zimą – mówi pani Agnieszka. Ostatnia interwencja poskutkowała o tyle, iż pojawił się pracownik MZN i obejrzał okna jeszcze raz. – Teraz pozostało mi czekać – mówi lokatorka.
Po pierwszej publikacji w portalu Swidnica24.pl sprawą zainteresowała się radna Sylwia Osojca-Kozłowska, która m.in. zawiadomiła prokuraturę. Śledztwo zostało wszczęte.
Agnieszka Szymkiewicz