Miny przeciwpancerne, które miały trafić z Podlasia na Zachodnie Pomorze, zostały przetransportowane zgodnie z wszelkimi procedurami. Transport prawidłowo przygotował porucznik Michał Krawczyk, którego ludzie zabezpieczyli ładunek, gdy wojsko go zgubiło. Mimo to, prokuratura postawiła mu zarzuty.
O sprawie przewozu min przeciwpancernych z Hajnówki do Mostów pod Szczecinem informował Onet. Miny, które miały trafić na Zachodnie Pomorze, zostały odnalezione po 10 dniach pod sklepem Ikea. Porucznik Krawczyk, odpowiedzialny za przygotowanie transportu, wysłał swoich ludzi, aby zabezpieczyli ładunek i zapobiegli tragedii. Pomimo tego, prokuratura postawiła mu zarzuty.
W rozmowie z Onetem, porucznik Krawczyk wyjaśnił, iż 10 września otrzymał wezwanie do wydziału ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Niebuszewo jako podejrzany. Po zatrudnieniu adwokata, przesłuchanie zostało przeniesione do Białegostoku, gdzie odbyło się 14 grudnia. Krawczyk usłyszał zarzuty dotyczące krótkotrwałej utraty środków bojowych oraz podania nieprawdy w rozkazie.
Instrukcja o gospodarce środkami bojowymi w Siłach Zbrojnych RP precyzyjnie określa odpowiedzialność za materiał wybuchowy. Miny zgubiły się, ponieważ osoby odpowiedzialne za rozładunek w Mostach, a konkretnie magazynierzy, nie dopilnowały wyładowania części z nich z wagonów. Porucznik Krawczyk nie potrafił wyjaśnić, dlaczego postawiono mu zarzuty, podobnie jak jego adwokaci.
Porucznik Krawczyk postanowił odejść ze służby z dniem 31 stycznia. Powodem była forma, w jakiej został potraktowany przez przełożonych w Inspektoracie Wsparcia oraz prokuraturę wojskową w Szczecinie.
Sprawa zaginięcia min jest od sierpnia ubiegłego roku przedmiotem śledztwa Działu ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Szczecin-Niebuszewo.
Źródło: polskieradio24.pl