Donald Trump ogłosił nałożenie 17,09-procentowego cła na import pomidorów z Meksyku, którego roczna wartość sięga 2,8 miliarda dolarów. Choć decyzja wydaje się wpisywać w szerszy kontekst napięć między obu krajami, ten konkretny spór handlowy trwa już od 1996 roku.
Nie chodzi tu jednak o sankcje związane z przemytem narkotyków czy nielegalną migracją. To długoletni konflikt handlowy, który przez lata łagodzono kolejnymi porozumieniami. Teraz jednak Trump zdecydował się chronić interesy krajowych producentów poprzez ponowne wprowadzenie taryf.
W ten sposób Meksyk dołącza do grona państw dotkniętych gospodarczym naciskiem ze strony Stanów Zjednoczonych.
Nowe cła szczególnie uderzają w stan Sinaloa – najważniejszy region dla meksykańskiej produkcji pomidorów. Ten sam obszar boryka się również z przemocą karteli narkotykowych, co dodatkowo komplikuje sytuację.
Meksykańscy producenci odpierają zarzuty, podkreślając, iż ich pomidory są wyższej jakości niż amerykańskie, a nie po prostu tańsze. Utrzymują, iż USA nie mają możliwości szybkiego zastąpienia importu własną produkcją, i są przekonani, iż uda się znaleźć rozwiązanie konfliktu.
Pomimo presji ze strony administracji Trumpa, Meksyk nie pozostaje bezbronny – wielokrotnie w przeszłości udawało się łagodzić skutki taryf celnych. Jednak minister gospodarki Marcelo Ebrard twierdzi, iż w tej chwili Waszyngton odrzuca kompromisy kierując się polityką, a nie ekonomią.
Rolnicy i eksporterzy z Meksyku doceniają wsparcie ze strony swojego rządu i są zdeterminowani, by przetrwać ten kryzys. Choć konflikt dotyczący pomidorów trwa już prawie trzy dekady i zawsze kończył się porozumieniem, obecna sytuacja wydaje się bardziej napięta i trudniejsza do rozwiązania niż wcześniej.