Tragedia w Paczkowie. Oskarżony zmienił front: „Muszę to wziąć na klatę”

2 dni temu

Na ławie oskarżonych zasiedli: projektant, wykonawca, inspektor nadzoru inwestorskiego oraz osoba, która na zlecenie gminy Paczków wykonywała ocenę stanu technicznego budowli. Sprawie przyglądał się pan Waldemar – jeden z poszkodowanych, który felernego dnia stracił żonę w tej katastrofie.

Tragedia w Paczkowie na tarasie widokowym

W marcu 2018 r., na pół roku przed katastrofą budowlaną, gmina Paczków zleciła inspekcję stanu technicznego ścieżki widokowej na murach miasta. Swoją ofertę w zapytaniu złożyło wówczas osiem firm. Wygrała firma Grzegorza W., którego oferta była choćby pięć razy tańsza od konkurentów. Śledczy ustalili, iż Grzegorz W. podejmując się zadania nie tylko nie miał stosownych ku temu uprawnień, ale także – w efekcie pobieżnej lustracji elementów konstrukcyjnych ścieżki – potwierdził jej adekwatny stan techniczny i dopuścił do użytkowania do 2019 r.

W dniu 2 września 2018 roku doszło do tragicznego wypadku w pobliżu Bramy Nyskiej. Około godziny 14.00 zawaliła się konstrukcja tarasu, na którym przebywało pięć osób. Trzy z nich spadły z wysokości ponad siedmiu metrów, doznając poważnych obrażeń. Jedna kobieta zmarła w wyniku odniesionych ran, a dwie inne osoby doznały ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Kontrola, która nie wykazała zagrożenia

Podczas rozprawy wyszło na jaw, iż na protokole przeglądu, który wykonywał Grzegorz W., znalazł się podpis i pieczątka Jarosława B., choć ten nie uczestniczył w kontroli. Grzegorz W. przyznał, iż sam podpisał dokument jego imieniem i nazwiskiem, nie informując o tym zainteresowanego. Powodem był wymóg formalny – w zapytaniu ofertowym określono, iż dokument powinna podpisać osoba posiadająca uprawnienia budowlane. A tych oskarżony nie miał.

– Nikt z gminy nie sprawdzał moich uprawnień – dodał.

Grzegorz W. zeznał, iż podczas inspekcji używał wilgotnościomierza, kamery inspekcyjnej oraz młotka do sprawdzania stanu drewnianych elementów. Skakał po tarasie, ruszał barierkami i schodami, aby ocenić ich stabilność. Nie stwierdził oznak przekwitu drewna ani poważniejszych uszkodzeń. Jedyną rekomendacją, jaką przekazał, była konserwacja elementów drewnianych i wymiana uszkodzonych fragmentów konstrukcji. Dokumentację zdjęciową z kontroli przekazał urzędnikowi gminy, choć nie pamięta komu dokładnie.

Przyznał jednak, iż jego kontrola nie była szczegółową ekspertyzą, ale oceną stanu technicznego obiektu. Nie badał m.in. grubości śrub i nie wystąpił do gminy o projekt budowlany przed rozpoczęciem przeglądu.

– To gmina na podstawie mojego raportu podejmowała dalsze działania – tłumaczył przed sądem.

„Muszę wziąć to na klatę”. Wcześniej nie przyznawał się do winy

Na drugiej rozprawie, we wtorek 28 stycznia, obrońca Grzegorza W. poinformował, iż oskarżony chce dobrowolnie poddać się karze. Grzegorz W. przyznał się też do winy. Obrońca zaproponował sędziemu – jak tłumaczył – karę adekwatną (1,5 r. pozbawienia wolności), bo taką samą na jaką został skazany dyrektor techniczny związany z katastrofą na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich w 2006 r.

Prokurator jednak nie wyraziła na to zgody.

– Wykonywałem na rzecz gminy Paczków przeglądy techniczne i byłem na tej nieszczęsnej wieży widokowej. Dokonałem oględzin, sprawdzałem jak to wyglądało od spodu na zewnątrz i było sprawdzane drewno wilgotnościomierzem. Na dzień oględzin wszystko wydawało się w porządku. Jest mi bardzo przykro z powodu tego co się stało i iż mogłem się przyczynić do uszczerbku na zdrowiu i śmierci jednej osoby. Do dziś zmagam się z depresją w związku z zaistniałą sytuacja – zeznawał Grzegorz W.

W toku postępowania przygotowawczego, którego przedmiotem była tragedia w Packzowie, nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień.

– Obawiałem się o moje dziecko. Chciałem uczestniczyć w wychowaniu córki, bo zostałem wdowcem. Dotarłem do zlecenia przeglądając zapytania ofertowe na stronie Urzędu gminy Paczków. Ja to zlecenie wziąłem bo było to blisko mojej firmy, a potrzebowałem pieniędzy, miałem zostać ojcem. Teraz córka ma 6,5 roku, a jedyne co mogę zrobić to przyznać się do tego. Muszę wziąć to na klatę – mówił.

Proces trwa

Andrzej L. (projektant), Władysław K. (wykonawca), Jan S. (inspektor nadzoru inwestorskiego) odpowiadać będą za przestępstwo nieumyślnego sprowadzenia katastrofy budowlanej, której skutkiem jest śmierć człowieka i ciężki uszczerbek na zdrowiu dwóch osób. Grzegorz W. oskarżony jest o umyślne spowodowanie tego zdarzenia.

Przestępstwo nieumyślnego sprowadzenia katastrofy budowlanej, której skutkiem jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, zagrożone jest karą od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Za umyślną postać tego czynu zabronionego Grzegorzowi W. grozi od 2 do 12 lat więzienia (oskarżony odpowiadać będzie na podstawie ustawy obowiązującej w dacie czynu – w tej chwili górna granica kary więzienia została wyznaczona na 15 lat).

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału