„To mój samochód i ja decyduję, komu go pożyczę!” — oświadczyła teściowa.
Mój mąż, Krzysztof, i ja jesteśmy młodym małżeństwem. Mija dopiero trzeci rok od naszego ślubu. Mieszkamy w niewielkim miasteczku pod Poznaniem, gdzie każda złotówka się liczy. Wzięliśmy kredyt na mieszkanie i teraz ze wszystkich sił próbujemy go spłacać, oszczędzając na wszystkim. Życie byłoby trochę łatwiejsze, gdyby nie jeden błąd, który Krzysztof popełnił przed naszym ślubem. Razem z matką, Haliną Janową, kupił samochód, inwestując w niego lwią część swoich oszczędności. Auto zostało zarejestrowane na jej nazwisko, a ona przysięgała, iż będzie nam go pożyczać, gdy tylko będziemy potrzebować. Te obietnice okazały się pustymi słowami, a my wpadliśmy w pułapkę, z której do dziś nie możemy się wydostać.
Za każdym razem, gdy potrzebujemy auta, Halina Janowa znajduje tysiąc wymówek. Raz wyjechała na działkę, innym razem do koleżanek, albo nagle „oddała” samochód do warsztatu i „zapomniała” nas uprzedzić. „Przecież są autobusy, jeździjcie nimi!” — rzuca, choć zawsze prosimy o auto z wyprzedzeniem, tydzień, a choćby dwa wcześniej. jeżeli cudem uda nam się je wypożyczyć, teściowa dzwoni co chwilę: „Kiedy oddacie? Gdzie jesteście? Dlaczego tak długo?” Nie dlatego, iż pilnie potrzebuje auta — po prostu czuje się spokojniej, gdy stoi pod jej oknami. To nie pomoc, ale znęcanie się, a każda taka sytuacja rani mnie jak nóż.
Jednocześnie Halina Janowa nie waha się brać od nas pieniędzy na utrzymanie samochodu. „Przecież też z niego korzystacie, więc płaćcie!” — oznajmia. Ubezpieczenie, naprawa zawieszenia, wymiana opon — wszystko spada na nas. Razem z Krzysztofem wydaliśmy już na to auto więcej, niż było warte, ale nie mamy do niego żadnych praw. Proponowałam mężowi, żeby przestać płacić i zacząć zbierać na własny samochód. Skoro teściowej tak zależy na jej aucie, niech sama je utrzymuje! Ale Krzysztof się wahał, nie chciał kłócić się z matką. Widziałam, jak miota się między mną a jej kaprysami, a to tylko pogłębiało moją rozpacz.
Ostatnio nasze finanse trochę się ustabilizowały i postanowiliśmy zrobić remont w mieszkaniu. Nic wielkiego — tylko odświeżyć ściany i podłogi. Żeby zaoszczędzić na transporcie, chcieliśmy pojechać po materiały samochodem teściowej. Jak zwykle uprzedziliśmy ją wcześniej. Gdy przyjechaliśmy po klucze, przed domem było pusto. Haliny Janowej nie było — wyjechała do przyjaciółki do pobliskiego miasta. Krzysztof nie wytrzymał. Zadzwonił do matki i po raz pierwszy nakrzyczał na nią: „Znowu nas zawiodłaś! Ile można?” W odpowiedzi teściowa wybuchła: „To mój samochód i ja decyduję, komu go pożyczę! Nie macie prawa mi rozkazywać! A to, iż płacicie, to normalne, skoro z niego korzystacie!” Jej słowa były jak policzek. Ale wtedy coś w Krzysztofie pękło. Zimno odpowiedział: „Więcej nie dostaniesz ani grosza.”
Nadszedł czas na zmianę opon na zimowe. Jakby na komendę, Halina Janowa zadzwoniła i zaczęła żądać pieniędzy. Krzysztof przypomniał jej jej własne słowa: „Auto jest twoje, więc sama się o nie zatroszcz.” W odpowiedzi rozpętała awanturę, oskarżając nas o niewdzięczność, ale mąż po prostu rzucił słuchawkę. Po raz pierwszy postawił ją na miejscu, a ja poczułam ulgę. W końcu będziemy mogli oszczędzać na własne auto, zamiast wydawać na cudze. Ale euforia przyćmiewa ból — Krzysztof pokłócił się z matką, a ta rysa na ich relacji boli mnie głęboko. Nienawidzę konfliktów, ale ile jeszcze można znosić jej egoizm?
Serce ściska mi się z bezsilności. Krzysztof i ja pracujemy do upadłego, żeby spłacić kredyt, budujemy swoje życie, a teściowa widzi w nas tylko portfel na kołach. Jej obietnice były kłamstwem, jej troska — pustym gestem. Zmęczyło mnie poczucie, iż muszę płacić za coś, co nigdy nie było nasze. Krzysztof zrobił krok ku naszej wolności, ale boję się, iż ta kłótnia z Haliną Janową to dopiero początek. Nie należy do tych, którzy się poddają, a jej słowa „to mój samochód” wciąż brzmią mi w głowie jak groźba. Ale przysięgam: wyrwiemy się z tej zależności, choćby jeżeli będzie to wymagało walki. Nasza rodzina zasługuje na coś lepszego i nie pozwolę, by teściowa odebrała nam przyszłość.