Polacy w tym kraju żyją za 3-metrowym płotem. Mimo to nie chcą wyjechać

4 godzin temu
RPA to kraj pełen kontrastów – zachwycająco piękny, ale i uważany za jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na świecie. "Po Pretorii się nie spaceruje" – mówią mi mieszkający tam Polacy. jeżeli wasze skojarzenia z RPA kończą się na apartheidzie i Nelsonie Mandeli, przygotujcie się na kilka niespodzianek.


Szklane domy w złotych klatkach


Pretoria. Gorący styczeń – południowoafrykański środek lata. Dzielnica ambasad, a pośród nich ta należąca do Polski. Wjeżdżamy na teren obiektu, w którym mamy zostać na noc. Otwiera się brama otulona dwumetrowym płotem z drutem kolczastym pod napięciem. Brama zamyka się za nami i otwiera rzadko.

"Tu jest bezpiecznie" – słyszę, ale tabliczka wisząca na płocie mówi coś innego: "wejście na własne ryzyko. Właściciele nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za roszczenia wynikające z kradzieży, obrażeń lub śmierci".

Czytając to przeżywam pierwszy szok, bo w środku nie ma strzelnicy ani składu amunicji, ale piękny ogród z basenem. Wszędzie jest zielono (styczeń to pora deszczowa w RPA), i co warto podkreślić, to zadbana zieleń. Wysiadam z samochodu i po raz pierwszy czuję – zapachy kwiatów, traw i całej roślinności, której nie potrafię nazwać. Wszystkiego, czego w Polsce w styczniu mi brakuje. – Idźcie się ogarnąć i widzimy się na basenie. Później zrobimy braaia – pada hasło od gospodarzy.

Mury, druty i prywatna ochrona


Okolicę zamieszkują głównie biali, choć w całym kraju jest ich mniej niż 10 procent. Cała dzielnica wyglądała podobnie: piękne, często też i stare wille w stylu niepodrabialnym dla RPA otoczone drutami kolczastymi, murami i pod kamerami. Prawie na każdym domu wisi dodatkowo plakietka firmy ochroniarskiej.

Tak wygląda codzienność w Pretorii. Kontrast pomiędzy pięknem tego kraju a jego brutalnością uderza od pierwszego dnia. Na naszą prośbę następnego dnia rano poszliśmy spacerem na śniadanie do lokalu oddalonego o jakieś 800 metrów. Podczas wycieczki z serdecznym uśmiechem pomachał nam patrolujący okolicę ochroniarz. Jednak już potem nie było więcej spacerów. Pojechaliśmy jeszcze do sklepu. Czy zatem sklepy są wystarczająco bezpieczne?

Przestępczość w RPA: Zabójstwa, gwałty i korupcja


Przed wyjazdem nasłuchałem się historii od znajomych, którzy wcześniej odwiedzali RPA, w stylu "gość mnie wiózł po whisky do sklepu ze 30 minut", bo musiał omijać niebezpieczne dzielnice. Nasza podróż trwała kilka minut, ale przecież byliśmy w bezpiecznej okolicy. Później zapytałem moich gospodarzy, po czym poznają, iż dane miejsce jest bezpieczne.

– Po samochodach. Im lepsze auta, tym jest bezpieczniej. Patrzę też, czy jest czysto i ilu jest ludzi – usłyszałem. "Im więcej, tym lepiej?" – pytam.

– Tak, ale to też zależy – słyszę.

– Ja też patrzę po szybach w drive thru – dodaje kolejny tubylec. – jeżeli są grube, kuloodporne, to znaczy, iż była tu strzelanina.

– A policja? – pytam dalej.

Wszyscy są zgodni co do tego, iż policja w lepszych dzielnicach Pretorii sobie nie radzi, a w niektórych jej praktycznie nie ma. To doprowadziło do tego, iż rocznie dochodzi tam do ponad 30 tysięcy zabójstw. Głównie na położonych pośrodku niczego farmach. Do gwałtów, a przynajmniej tych formalnie zgłoszonych, dochodzi częściej niż co 13 minut! To ponad 100 kobiet dziennie, które potem mierzą się z traumą do końca życia.

"Po pretorii się nie spaceruje"


Policjanci są powszechnie uwikłani w korupcję. Wiele osób decyduje się na ochronę oferowaną przez prywatne firmy. "Ale oni są szkoleni, by strzelać tak, żeby nie trafić. Tamci o tym wiedzą". Za postrzelenie mieliby problemy. Wystarczy, iż napastnik zdążyłby się obrócić. Dostałby w plecy, a sąd mógłby uznać, iż uciekał. Jak zatem się chronić? Metodą prób i błędów.

– Mieliśmy dwu i półmetrowy mur, a oni i tak ukradli nam krzesła – słyszę. Jaka była reakcja gospodarzy?

– Zobaczyliśmy na kamerach, jak weszli i dobudowaliśmy jeszcze pół metra więcej. Rozciągnęliśmy też drut kolczasty. Na razie nic więcej się nie wydarzyło.

To nie koniec fortyfikacji. Sam dom jest podwójnie zabezpieczony – zewnętrznymi i wewnętrznymi kratami. Centrum domu jest najbardziej strzeżone.

Po trzech godzinach od zgłoszenia tamtej kradzieży przyjechała policja i powiedziała, iż za dwa tygodnie przyjedzie ktoś zebrać odciski palców (sic!). Już doceniacie polską policję?

RPA to kraj olbrzymich kontrastów


Przygotowując się do wyjazdu, słuchając podcastów, czytając książki, napotkałem informację, która dosadnie obrazuje życie w RPA. Do tego kraju zjeżdżają się medycy z innych państw na szkolenie. Z czego? Z leczenia ran kłutych i postrzałowych.

I gdy pytałem Polaków tu mieszkających, dlaczego mimo tylu niedogodności, zdecydowali się zostać, jako pierwsze dumnie wskazywali pogodę (zaraz obok był równie istotny czynnik ekonomiczny).

Właściwie to ciężko się dziwić, zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż do wszystkiego można się przyzwyczaić. choćby do murów, ogrodzeń, drutów pod napięciem i krat w domu. "Mama je codziennie na noc zamyka" – usłyszałem od jednego z młodszych mieszkańców domu.

Idź do oryginalnego materiału