Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik usłyszą zarzuty za działania wobec szefowej Fundacji Otwarty Dialog? „Fabrykowali tajne dokumenty”

news.5v.pl 2 godzin temu
  • Sądy administracyjne wydały łącznie sześć wyroków, w których uznawały wpisanie Kozłowskiej na listę osób niepożądanych za bezpodstawną
  • Sądy podkreślały w swoich uzasadnieniach, iż informacje zawarte w dokumentach niejawnych są bardzo ogólnikowe, a Urząd ds. Cudzoziemców opiera się na niewystarczających danych do tego, aby taką decyzję podejmować
  • Jednak po każdym kolejnym wyroku Urząd ds. Cudzoziemców otrzymywał następne niejawne dokumenty z ABW, które miały obciążać Kozłowską. Dzięki temu ignorowano orzeczenia sądów i utrzymywano szefową Fundacji Otwarty Dialog na „na czarnej liście”
  • Dopiero w lipcu ubiegłego roku Ludmiła Kozłowska została wykreślona z wykazu osób niepożądanych w naszym kraju
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Prokuratura reaguje

W sobotę Wirtualna Polska jako pierwsza poinformowała, iż prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez byłego ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, jego zastępcy Macieja Wąsika oraz funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Urzędu do Spraw Cudzoziemców.

Zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa, pod koniec października ubiegłego roku złożył Paweł Zieliński, pełnomocnik Ludmiły Kozłowskiej.

Dziś Bartosz Kramek upublicznił na portalu X pismo z Prokuratury Okręgowej w Warszawie potwierdzające informacje o wszczęciu śledztwa w związku z art. 231 kk. (nadużycie uprawnień) oraz 271 kk. (poświadczenie nieprawdy).

Onet zapoznał się z treścią zawiadomienia złożonego do prokuratury oraz dokumentami, które mogą mieć najważniejsze znaczenie dla sprawy.


Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Tajne dokumenty z ABW na polityczne zlecenie?

Pełnomocnik szefowej Fundacji Otwarty Dialog zarzuca funkcjonariuszom ABW, iż z inspiracji swoich szefów – czyli Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – wytwarzali od 2018 r. dokumenty zawierające nieprawdziwe informacje, które miały wskazywać na to, iż Kozłowska stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.

Następnie ABW nadawało tym dokumentom klauzulę „ściśle tajne” i przekazywało je do Urzędu ds. Cudzoziemców, który na tej podstawie nie wpisał, a następnie utrzymywał Kozłowską na liście osób niepożądanych na terenie Polski. Co więcej, dane Ludmiły Kozłowskiej zostały umieszczone na liście uniemożliwiającej jej poruszanie się w strefie Schengen.

W zawiadomieniu złożonym w prokuraturze pełnomocnik szefowej Fundacji Otwarty Dialog zwrócił uwagę, iż sądy administracyjne wydały łącznie sześć wyroków, w których uznawały wpisanie Kozłowskiej na listę osób niepożądanych za bezpodstawną.

Sądy podkreślały w swoich uzasadnieniach, iż informacje zawarte w dokumentach niejawnych są bardzo ogólnikowe, a Urząd ds. Cudzoziemców opiera się na niewystarczających danych do tego, aby taką decyzję podejmować.

„Organ nie przeprowadził adekwatnej oceny. Wnioski, które wymienił, nie wypływają w sposób racjonalny z materiału dowodowego, który w tej sprawie zebrano” – czytamy w uzasadnieniu (jednym z sześciu) Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z kwietnia 2019 r.

Jednak po każdym kolejnym wyroku Urząd ds. Cudzoziemców otrzymywał następne niejawne dokumenty z ABW, które miały obciążać Kozłowską. Dzięki temu ignorowano orzeczenia sądów i utrzymywano szefową Fundacji Otwarty Dialog na „na czarnej liście”.

— Sądy za każdym razem mówiły, iż decyzja Urzędu ds. Cudzoziemców nie ma żadnych podstaw, ale była zostawiona furtka, iż o ile lepiej to udokumentują, to mogą utrzymywać Ludmiłę na tej liście. No to podsyłano lipne dokumenty z ABW, które dodatkowo utajniano, żebyśmy nie mieli do nich wglądu, a szef urzędu utrzymywał swoją decyzję w mocy – mówi w rozmowie z Onetem Bartosz Kramek z Fundacji Otwarty Dialog, prywatnie mąż Ludmiły Kozłowskiej.

— Ja rozumiem, jakby to zrobił raz, czy dwa. Ale on sześciokrotnie wydawał negatywne orzeczenie, mimo wyraźnych wytycznych ze strony sądów! – dodaje

— Nie może być tak, iż szef takiego urzędu zachowuje się, jak pacynka w rękach służb specjalnych i nie analizuje, ani nie weryfikuje żadnych dokumentów, tylko bezkrytycznie przyjmuje wszystko, co dostaje na tacy — zaznacza Kramek.

„Gromadzimy materiały dowodowe”

Dopiero w lipcu ubiegłego roku Ludmiła Kozłowska została wykreślona z wykazu osób niepożądanych w naszym kraju. W załącznikach do zawiadomienia złożonego w prokuraturze dołączono m.in. dokument z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który może mieć istotne znaczenie z punktu widzenia śledztwa.

W piśmie datowanym na 26 kwietnia 2024 r. zastępca dyrektora Biura Ewidencji i Archiwum ABW stwierdza jednoznacznie, iż Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego „nie posiada informacji wskazujących, iż pobyt na terytorium RP obywatelki Ukrainy Ludmiły Kozłowskiej stanowi zagrożenie dla obronności lub bezpieczeństwa państwa lub ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego”.

Skoro dziś ABW nie posiada takich informacji, to na podstawie jakich przesłanek sporządzano dokumenty, przez które Ludmiła Kozłowska uchodziła przez sześć lat za persona non grata w Polsce?

Na to pytanie prawdopodobnie będzie miało odpowiedzieć prokuratorskie dochodzenie.

— Śledztwo jest na wstępnym etapie, gromadzimy materiały dowodowe, między innymi z dokumentacji. Na ten moment przesłuchano tylko Ludmiłę Kozłowską. Więcej nie mogę powiedzieć — poinformował w rozmowie z Onetem prok. Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

— Nie mam wątpliwości, iż odpowiedzialność za działania przeciwko mnie spoczywa nie tylko na byłych szefach ABW, ale również osobiście na Mariuszu Kamińskim. Liczę na to, iż prokuratura sprawnie zweryfikuje materiał dowodowy, odsłoni kulisy fabrykowania tajnych dokumentów, które wielokrotnie zakwestionowały sądy i postawi zarzuty sprawcom — mówi Onetowi Ludmiła Kozłowska.

Maciej Wąsik i Mariusz KamińskiLeszek Szymański / PAP

Polowanie na fundację

Działania polskich władz wobec Fundacji Otwarty Dialog rozpoczęły się w lipcu 2017 r. Wtedy Bartosz Kramek opublikował na Facebooku tekst „Niech państwo stanie: wyłączmy rząd!”, w którym na przykładzie doświadczeń z ukraińskiego Majdanu proponował, „jak powstrzymać zamach PiS na rządy prawa w Polsce”.

Ten wpis zezłościł polityków Zjednoczonej Prawicy. Zarzucali oni udział FOD w rosyjskiej wojnie hybrydowej i mówili między innymi o nawoływaniu do rozlewu krwi, choć w tekście nie było na ten temat ani słowa. Wtedy ówczesny minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski skierował do Izby Administracji Skarbowej w Warszawie wniosek o wszczęcie kontroli w Fundacji Otwarty Dialog. Nie znaleziono jednak żadnych dowodów na nadużycia.

Waszczykowski, a potem jego sukcesor na stanowisku szefa MSZ Jacek Czaputowicz próbowali również wprowadzić zewnętrznego komisarza do Fundacji Otwarty Dialog. Na tym polu też ponieśli porażkę – sąd odrzucił wniosek o ustanowienie zarządu komisarycznego. Później odrzucono również wnioski europosłów PiS Ryszarda Czarneckiego, Ryszarda Legutki i Kosmy Złotowskiego o odebranie akredytacji FOD przy instytucjach unijnych w Brukseli, które zostały skierowane do Komisji Europejskiej.

Również wpisanie Ludmiły Kozłowskiej do Systemu Informacyjnego Schengen okazało się porażką. Szefowa FOD regularnie była zapraszana przez kolejne europejskie kraje na prelekcje i debaty dotyczące praworządności w Polsce.

Polskie władze protestowały, ale w tej sprawie były ignorowane przez europejskich partnerów, ponieważ nie były w stanie dostarczyć im żadnych dowodów, iż Kozłowska łamie prawo.

Idź do oryginalnego materiału