Przypomnijmy najpierw, iż Sejm na początku marca podjął decyzję dot. uchylenia immunitetu byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka. W sprawie chodziło o jego decyzję ws. odtajnienia w 2023 roku części planu "Warta", który zawierał informacje na temat sposobu obrony przed ewentualnym atakiem Rosji.
Błaszczak ujawnił część planu "Wisła". Teraz usłyszał zarzuty
Wówczas w spocie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości ówczesny minister obrony narodowej przekonywał, iż tylko jego partia jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwo Polski. – Rząd Tuska, w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski – zarzucał Błaszczak swoim przeciwnikom politycznym. Jako rzekomy dowód swoich słów pokazał w materiale wyborczym odtajnione dokumenty wojskowe.
– Plan użycia Sił Zbrojnych, zatwierdzony przez ówczesnego szefa MON Klicha zakładał, iż samodzielna obrona kraju potrwa maksymalnie dwa tygodnie, a po siedmiu dniach wróg dotrze do prawego brzegu Wisły – oznajmił ówczesny szef MON. Jak dodał, pokazane w nagraniu dokumenty "dobitnie pokazują, iż Lublin, Rzeszów i Łomża mogły być polską Buczą".
– Bardzo źle to wygląda. To poniżej wszelakiego poziomu. Póki co minister Błaszczak pokazał małe fragmenty dokumentu, pewnie wybrane celowo na potrzeby kampanii wyborczej. Mam nadzieję, iż nie opublikuje i nie ujawni całego planu, bo to byłaby kompletna tragedia – komentował wtedy w rozmowie z naTemat gen. Stanisław Koziej. Tutaj jest całość jego wypowiedzi.
W piątek były szef MON usłyszał zarzuty w tej sprawie. Po wyjściu z prokuratury Błaszczak potwierdził, iż usłyszał zarzuty ws. odtajnienia w 2023 roku części planu "Warta".
– Złożyliśmy wniosek o wyłączenie prokuratora oskarżającego – powiedział mediom po wyjściu z budynku Błaszczak. Jak dodał, "był on zaangażowany politycznie, nie ma tu zachowanej bezstronności, ale taka jest ta władza". – Nie po to siłą przejmowali prokuraturę, żeby być bezstronnymi. Ten reżim kiedyś upadnie – mówił.
– Odtajniając te dokumenty miałem na celu to, żeby nie wróciła linia Wisły. Wczoraj jednak Sejm podjął uchwałę popierającą rezolucję PE, iż władze polskie będą pozbawieni kontroli nad polskim bezpieczeństwem. Dlatego tak ważne jest, kto będzie prezydentem RP – tłumaczył się. – To są zarzuty w mojej ocenie bezzasadne. Miałem prawo i obowiązek, żeby archiwalne dokumenty zostały odtajnione – przekonywał media poseł PiS.
Śledczy: Błaszczak nie przyznał się do zarzucanego czynu
– Pan poseł nie przyznał się do zarzuconego mu czynu. Złożył krótkie wyjaśnienia. Nie zastosowano wobec pana posła środków zapobiegawczych – powiedział z kolei dziennikarzom prokurator Marcin Maksjan.
Jak wyjaśnił śledczy, wbrew przepisom zdjął klauzulę "tajne" i "ściśle tajne" z bardzo wrażliwych dokumentów. Jak przypomniał, "informacje te zostały wykorzystane w kampanii wyborczej". Byłemu szefowi MON grozi teraz kara do 10 lat pozbawienia wolności.
Prokurator przekazał także, iż wniosek o wyłączenie prokuratora nie został uwzględniony. – Niedługo akt oskarżenia zostanie skierowany do Sądu Okręgowego w Warszawie – powiedział prok. Maksjan.
Zastrzegł jednocześnie, iż "nie odbiera panu ministrowi prawa do zdejmowania klauzuli tajności". – Szef MON ma takie prawo. Ale do tego muszą być przesłanki merytoryczne – wskazał śledczy.