Wizz Air znany jest z szerokiej siatki połączeń, ale ciągnie się za nimi także łatka niezbyt punktualnego przewoźnika. O tym drugim przekonała się Sylwia Szramka, której historię opisał money.pl. Kobieta była pasażerką lotu z Gdańska do Londynu (Luton). Samolot spóźnił się o ponad 3 godziny, więc kobieta wystąpiła o należne jej odszkodowanie. I tu zaczął się poważny problem.
Wizz Air wypłacił odszkodowanie za lot komuś innemu
Kobieta, znając swoje prawa, po dotarciu na miejsce wystąpiła do Wizz Aira o odszkodowanie za lot opóźniony z winy przewoźnika. Ponieważ na jednej rezerwacji leciały dwie osoby, zgodnie z prawem należało im się 500 euro, czyli ok. 2 tys. zł. Jakie było jej zaskoczenie, kiedy przewoźnik poinformował ją, iż pieniędzy nie dostanie, bo zostały przelane już komuś innemu.
Z informacji przekazanych przez Wizz Aira wynikało, iż pieniądze zostały przelane na konto firmy AirHelp, która pośredniczy w uzyskiwaniu odszkodowań w przypadku opóźnienia lotu. Kobieta nie korzystała z usług firmy, więc była zaskoczona całą tą sytuacją. Chcąc odzyskać pieniądze, skontaktowała się z nimi.
– AirHelp zaproponował mi wypłatę całości odszkodowania, bez pobierania prowizji. Nie zgodziłam się, bo nie jest to podmiot, którego o wypłatę należnego mi odszkodowania prosiłam – opowiedziała w rozmowie z money.pl.
AirHelp oddał pieniądze Wizz Airowi, a ten nie przelał ich pasażerce
To jednak nie koniec tej sprawy. Kobieta skontaktowała się ponownie z przewoźnikiem w celu uzyskania odszkodowania, jednak odpowiedź bardzo ją zaskoczyła. Wizz Air zaproponował jej bowiem odszkodowanie w wysokości 250 euro w gotówce, albo 500 euro w postaci środków wirtualnych do wykorzystania na ich stronie, co nie usatysfakcjonowało pani Sylwii.
Kobieta o odszkodowanie od przewoźnika przez cały czas walczy, ale problem jest gdzie indziej. Jak to możliwe, iż za pośrednictwem firmy o należne jej pieniądze wystąpiła inna osoba? Wizz Air w wiadomości przesłanej dziennikarzom wyjaśnia, iż pieniądze przelewa jedynie pasażerom albo firmom trzecim, które działają z upoważnienia podróżnych.
AirHelp także umywa, ręce twierdząc, iż nie ma dostępu do list pasażerów. W tym przypadku posiadał natomiast upoważnienie, które było podpisane drukowanymi literami. Nie był to podpis złożony przez panią Sylwię.
Wszystko wskazuje zatem na to, iż w tym przypadku doszło do próby podszycia się pod pasażerkę Wizz Aira. – Ta sprawa to przykład tzw. kradzieży tożsamości, a więc sytuacji, w której ktoś wykorzystuje czyjeś dane, by podszyć się pod daną osobę. W przypadkach, gdy oszust podszywa się pod nas, wykorzystując nasze dane, adekwatne jest zawiadomienie o tym organów ścigania (policja, prokuratura), gdyż w takiej sytuacji mamy do czynienia z przestępstwem – wyjaśnił sprawę Karol Witkowski, rzecznik prasowy Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Nie daj wykraść swoich danych. Uważaj zwłaszcza na karty pokładowe
Kradzież danych to niestety zmora we współczesnym świecie. Wykradane są one przez internet, podczas włamań na konta w mediach społecznościowych, czy po prostu poprzez przeglądanie naszej tradycyjnej poczty.
Wiele osób nie zdaje sobie także sprawy, jak wiele informacji może zdradzić zwykłym opublikowaniem w mediach społecznościowych zdjęcia karty pokładowej. Jak informowaliśmy na łamach naTemat, nie dość iż znajduje się na niej nasze imię i nazwisko, to najwięcej informacji skrywa się pod kodem QR. Wystarczy go zeskanować, żeby dowiedzieć się, kiedy podróżujemy, jak zapłaciliśmy za lot, a choćby żeby anulować naszą podróż.
Bądźcie zatem ostrożni i nie wyrzucajcie kart pokładowych do pierwszego z brzegu śmietnika. o ile już je wydrukowaliście (bezpieczniejsze są karty elektroniczne), to upewnijcie się, iż zniszczyliście kod i pole z waszymi danymi, oraz iż nikt nie będzie w stanie wykorzystać ich przeciwko wam.