- Według prokuratury motywem zbrodni było to, iż 45-letnia w tej chwili kobieta i jej 43-letni mąż z Sandhausen koło Heidelbergu od dawna żywili niespełnione pragnienie posiadania wspólnej córki
- Małżeństwo w tym celu nawiązało znajomość z 27-letnią Ukrainką w ciąży oraz jej matką, które do Niemiec przybyły, uciekając przed wojną
- Domniemani sprawcy mieli potajemnie podać obu kobietom leki uspokajające podczas wizyty w restauracji
- Najpierw zabili starszą z kobiet, brutalnie ją bijąc, a następnie topiąc w jeziorze. 27-latkę również dotkliwie pobito, a później para podpaliła ciało i wróciła do domu z dzieckiem
W Sądzie Okręgowym w Mannheim rozpoczął się proces małżeństwa, które oskarżone jest o zabicie pochodzącej z Ukrainy kobiety oraz jej matki w celu zabrania dziecka młodszej z nich. Prokuratura postawiła parze zarzut morderstwa. Na początku procesu oskarżeni przyznali się do popełnienia przestępstw w oświadczeniach odczytanych przez ich prawników. W swoich zeznaniach oboje wyrazili skruchę z powodu tego, co się stało.
— Żałuję wszystkiego, co zrobiłem – powiedział mężczyzna. Zgodnie z oświadczeniem, kobieta powiedziała: „Popełniłam wielki błąd”. Gdyby mogła, cofnęłaby czas: „Moje dzieci też nie mają już matki”. Jak podała prokuratura, para ma w sumie czworo dzieci, w tym jedno wspólne.
Chcieli mieć wspólną córkę
Zgodnie z aktem oskarżenia kobieta i jej mąż mieli zabić 27-latkę i jej 51-letnią matkę w marcu ubiegłego roku, aby zabrać do siebie pięciotygodniowe dziecko młodszej kobiety i zarejestrować je jako własne. W związku z tym oboje są również oskarżeni o porwanie osoby nieletniej. Według prokuratury motywem zbrodni było to, iż 45-letnia w tej chwili kobieta i jej 43-letni mąż z Sandhausen koło Heidelbergu od dawna żywili niespełnione pragnienie posiadania wspólnej córki.
Najpóźniej w marcu 2023 r. para miała planować porwanie nowo narodzonej dziewczynki. W tym celu żona poszukiwała kontaktu z ukraińskimi uchodźcami i dołączyła do grupy na Telegramie, aby ich wspierać – podała prokuratura.
W ten sposób poznała 27-letnią kobietę, która szukała pomocy w tłumaczeniu w związku ze zbliżającymi się narodzinami córki. W momencie popełnienia przestępstwa matka, babcia i dziecko przebywały w ośrodku dla uchodźców w okręgu Ren-Neckar.
Babcia zatopiona w jeziorze
Domniemani sprawcy mieli potajemnie podać obu kobietom leki uspokajające podczas wizyty w restauracji. Gdy 51-latka źle się poczuła, para początkowo odwiozła 27-latkę i dziecko do domu, obiecując, iż zawiezie babcię do szpitala. Zamiast tego małżonkowie zawieźli ją nad jezioro niedaleko Karlsruhe.
Według prokuratury mężczyzna uderzył kobietę w głowę „co najmniej cztery razy z pełną siłą” nieznanym przedmiotem i zatopił ją w jeziorze. 51-latka zmarła w wyniku obrażeń głowy. W swoim zeznaniu oskarżony powiedział, iż użył gumowego młotka kupionego w markecie budowlanym.
Następnie para miała zabrać z domu 27-latkę i jej dziecko pod pretekstem, iż ich matka i babcia doznała zawału serca i przebywa w szpitalu. Według prokuratury pojechali do Hockenheim w okolice tamy na Renie. Tam mężczyzna kilkakrotnie uderzył młodą kobietę w głowę. Zmarła w wyniku rozległego urazu mózgu. Para podpaliła ciało i odjechała do domu z dzieckiem.
7 marca 2024 r. przechodzień odkrył ciało 27-letniej kobiety na brzegu Renu. 13 marca policja aresztowała parę, a w ich domu znaleziono dziecko, które było całe i zdrowe. 19 marca policyjni nurkowie znaleźli ciało babci dziecka w jeziorze.
Oskarżona para przebywa w areszcie.
Dziecko mieszka z ciotką
Dziecko, mające w tej chwili około jedenastu miesięcy, mieszkało następnie przez kilka miesięcy z rodziną zastępczą. Na początku lata 2023 r. ciotka – w tej chwili 21-letnia siostra zmarłej – przejęła opiekę nad dziewczynką. Pod koniec czerwca, według prawnika młodej kobiety, wróciła ona z dzieckiem do Ukrainy. Złożono tam wniosek o adopcję dziewczynki, ale proces ten może potrwać kilka miesięcy. Siostra jest oskarżycielką posiłkową w procesie. Jej adwokat Thomas Franz zapowiedział już, iż będzie wnioskował o dożywocie dla oskarżonych, a także o orzeczenie szczególnego stopnia winy. Oznaczałoby to, iż wyrok nie mógłby ulec zawieszeniu po 15 latach. Jak sam powiedział, odetchnął z ulgą po przyznaniu się oskarżonych do winy.
W procesie zaplanowano łącznie dziewięć dni rozpraw. Wyrok może zostać ogłoszony 21 lutego br.