Na ciężką próbę wystawiona została cierpliwość kierowców, którzy z powodu pożaru ciężarówki utknęli wczoraj wieczorem na drodze S3 w okolicach podgoleniowskiej Rurki. Przejazd pod wskazany adres zajął im dobrych kilka godzin dłużej, niż zakładali, a wsparcie ze strony służb odpowiedzialnych za organizację ruchu okazało się, jak wynika z relacji, żadne.
W najgorszej sytuacji znalazły się oczywiście te osoby, które jadąc S3 w kierunku Goleniowa i dalej Świnoujścia minęły ostatni możliwy do wykorzystania zjazd z ekspresówki i nie miały praktycznie żadnej możliwości manewru. Akcja gaśnicza, co widać na zdjęciu, nie należała do najprostszych, w związku z czym strażacy prowadzili działania przez ponad 3 godziny, co gorsza, jak twierdzi jeden z pechowców, zabrakło podstawowej informacji na temat tego, czego można się spodziewać.
– Był sznur zaparkowanych na poboczu samochodów. Stałem trzy godziny i przez ten czas nie było żadnej kompletnie informacji na temat, co się dzieje, jakie są perspektywy. Policjanci mi powiedzieli, iż mają tylko jeden radiowóz i muszą sporządzać dokumentację wypadku, w końcu więc zawróciłem samochó, za mną pojechało kilka innych i okazało się, iż kilkaset metrów dalej była otwarta brama, więc wyjechaliśmy na drogę techniczną wzdłuż ekspresówki, pojechaliśmy do węzła w Kliniskach i stamtąd już drogami lokalnymi do Goleniowa. A wystarczyło przecież, żeby przejechał po tym zamkniętym pasie samochód, który by przez głośniki poinformował ludzi, iż jest możliwość opuszczenia tej drogi, iż nie ma co czekać na usunięcie tego wraku. Ale nikt na ten pomysł nie wpadł, żadnej informacji nie było. No po prostu żenada informacyjna, kompletna żenada – opisuje sytuację Cezary Martyniuk.
Mateusz Grzeczuk ze szczecińskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad poinformował nas, iż w takich przypadkach za organizację ruchu drogowego i objazdów odpowiedzialni są policjanci.