Kitty zginęła, bo tej nocy postanowił "zabić kobietę". Świadkowie "nie chcieli się w to mieszać"

6 godzin temu
Tej nocy nic nie zapowiadało tragedii. Kitty Genovese wyszła z pracy w jednym z nowojorskich barów, wsiadła do samochodu i skierowała się do domu. Na skrzyżowaniu przykuła jednak uwagę mężczyzny, który tego dnia postanowił zabić kobietę.
Susan Catherine Genovese, przez bliskich nazywana Kitty, urodziła się 7 lipca 1935 roku na nowojorskim Brooklynie w rodzinie o włoskich korzeniach. Po tym, jak w 1954 roku jej matka, Rachel, była świadkiem morderstwa popełnionego pod oknami kamienicy, rodzina przeniosła się do innego stanu. Kitty, nieświadoma przyczyny wyprowadzki, została w Nowym Jorku, gdzie szykowała się do ślubu. Małżeństwo trwało... tydzień i rozpadło się, gdy Kitty przyznała mężowi, iż woli kobiety. Po błyskawicznym rozwodzie 19-latka wynajęła pokój w nieco szemranej, choć spokojniejszej niż Brooklyn dzielnicy Kew Gardens w Queens.


REKLAMA


Zobacz wideo Pietrucha: Zaczynałam na planie filmowym w wieku 11 lat


Historia Kitty Genovese. Zanim doszło do morderstwa
Próbowała swoich sił jako urzędniczka pocztowa, ale gwałtownie odkryła, iż to nie dla niej. I tak przyjęła posadę barmanki, pracę o wiele jej zdaniem ciekawszą, a do tego lepiej płatną. W 1961 roku wyleciała z hukiem przez przyjmowanie zakładów bukmacherskich w barze. Do tego wpadła w konflikt z prawem, czego pamiątką jest policyjna fotografia. Nową pracę znalazła na tyle daleko od domu, iż postanowiła zrobić prawo jazdy i kupić samochód. Decyzja, jak na wczesne lata 60., była wywrotowa, ale powód był jeszcze jeden: jazda samochodem, w przeciwieństwie do komunikacji, miała zapewnić Kitty bezpieczeństwo.
W barze Ev's Eleventh Hour Bar Kitty pracowała często na dwie zmiany, by zaoszczędzić pieniądze i spełnić swoje największe marzenie: otworzyć włoską restaurację. 13 marca 1964 roku ok. 2.30 nad ranem tradycyjnie wyszła z pracy, wsiadła do swojego czerwonego fiata i odjechała do domu. 45 minut później zaparkowała pod stacją kolejową Kew Gardens Long Island Rail Road, 30 m od drzwi swojego mieszkania. Nie wiedziała, iż od pewnego czasu tuż za nią jedzie biały chevrolet.


Winston Moseley tej nocy powstanowił zabić kobietę. Kitty Genovese była przypadkową ofiarą
29-letni Winston Moseley miał żonę, dzieci i stabilną, choć nie najlepiej płatną pracę. Nie miał problemów z prawem i wydawało się, iż jest przykładnym obywatelem. Jednak tej nocy ok. 2 nad ranem wyszedł z domu z jedną myślą: zabić kobietę. Przez jakiś czas jeździł po Queens w poszukiwaniu ofiary. I wtedy zauważył Kitty. Nie znał jej wcześniej. Gdy wysiadła z samochodu i ruszyła do domu, od którego dzielił ją niewielki dystans, z ciemności wyłonił się mężczyzna z twarzą zasłoniętą kapeluszem i wielkim nożem w ręku. Wystraszona zaczęła biec w kierunku drzwi. Nie zdążyła. Mężczyzna zadał jej dwa ciosy w plecy. Kitty krzyknęła: "O mój Boże. Pomóżcie mi!".
Wołanie kobiety usłyszał jeden z sąsiadów, który spłoszył Moseleya okrzykiem: "Zostaw dziewczynę w spokoju". - Podskoczył i uciekł jak przestraszony królik. Dziewczyna wstała i zniknęła z pola widzenia, za róg - zeznawał później mieszkaniec kamienicy. Ranna Genovese doczołgała się na tyły budynku, ale po jakimś czasie Moseley wrócił. Długo krążył w poszukiwaniu swojej ofiary. Gdy ją odnalazł, dźgnął ją jeszcze raz, zgwałcił, ukradł 49 dolarów i uciekł. Kilka dni później został zatrzymany, zmarł w więzieniu w 2016 roku. Kitty zmarła w karetce w drodze do szpitala.


Kitty Genovese Skan 'Daily News', Sun, Apr 5, 1964, za: newspapers.com / Public Domain


Od momentu, w którym Moseley po raz pierwszy zaatakował Kitty, do chwili, w której uciekł po drugim ataku, minęła godzina.


Przez ponad pół godziny 38 szanowanych, przestrzegających prawa obywateli Queens obserwowało, jak zabójca prześladuje i dźga kobietę [...]. Dwukrotnie ich głosy i nagły blask świateł w ich sypialniach przerwał mu i odstraszył. Za każdym razem wracał


- relacjonował później "The New York Times". - Napastnik miał trzy szanse na zabicie tej kobiety w ciągu 35 minut. Wrócił dwa razy, aby dokończyć robotę. Gdybyśmy zostali wezwani, gdy zaatakował po raz pierwszy, kobieta mogłaby żyć - relacjonował w 1964 roku poruszony nadinspektor Frederick M. Lussen.
Pierwszy telefon, jak opisywał "The New York Times", policja otrzymała o godzinie 3:50, dwie minuty później funkcjonariusze już byli na miejscu. Później mężczyzna tłumaczył, iż "nie chciał się w to mieszać" i długo się wahał. Przy ciele Kitty spotkali dwie kobiety, sąsiadki z kamienicy. Później wyszło na jaw, iż telefonów na policję było więcej, a pierwszy informował o "pobitej i zataczającej się kobiecie".


Ofiara ludzkiej obojętności? Psychologowie opisywali "efekt Genovese"
"The New York Times" szeroko komentował całą sprawę przez kolejne tygodnie, skupiając się m.in. na szukaniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego świadkowie przestępstwa nie pomagają ofierze i nie wzywają policji. Po latach niejasności przedstawione przez dziennikarzy zostały jednak wyjaśnione: świadkowie wzywali policję (odnotowano kilka telefonów), próbowali też przepędzić napastnika, jak wspomniany już sąsiad Kitty. Sytuację komplikowało jednak, iż wszystko działo się w kilku miejscach. Również liczba świadków okazała się mniejsza, niż początkowo podawał "The New York Times", bo nie 38, a ok. 12. Sprawa jednak ostatecznie zmotywowała policję do uruchomienia numeru alarmowego 911, a psychologów do przeanalizowania zachowań świadków.
"Efekt Genovese", czyli rozproszenie odpowiedzialności, to teoria wysnuta przez psychologów. Polega na zmniejszaniu się prawdopodobieństwa reakcji u świadków kryzysowego zdarzenia, np. przestępstwa, wraz ze zwiększaniem ich liczby. W uproszczeniu: im więcej świadków, tym większa szansa, iż ktoś podejmie działanie, a to sprawia, iż nie reagujemy, bo przecież "ktoś inny na pewno zareaguje". Nie jest to jednak efekt znieczulicy społecznej i jednocześnie uniwersalne tłumaczenie zachowań na kryzysowe zdarzenie. W większej grupie poczucie odpowiedzialności "rozprasza" się na więcej osób, dodatkowo sytuacja często jest niepewna (szczególnie gdy nie wiemy, co się dokładnie stało). To może rodzić wątpliwości, które podświadomie rozwiewamy dzięki obserwacji innych dookoła nas.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału