Dochodzenie dotyczące konia, który upadł na drodze do Morskiego Oka i był cucony przez woźnicę, zostało we wtorek umorzone przez Prokuraturę Rejonową w Opatowie. Biegły lekarz weterynarii wyraził odmienną opinię od oskarżających w sprawie aktywistów.
Głośna sprawa z Morskiego Oka. Prokuratura umorzyła śledztwo
Do upadku konia o imieniu Lizus na trasie do Morskiego Oka doszło 3 maja 2024 r. Chwilę po zdarzeniu, woźnica ocucił go poprzez klepnięcie go w nozdrza. Koń wstał i pomaszerował w zaprzęgu dalej. Nagranie tej sytuacji wykonane przez turystów trafiło do sieci, a obrońcy praw zwierząt złożyli zawiadomienie o znęcaniu się na koniem.
"Z przedstawionej opinii biegłego lekarza weterynarii wynika, iż nie doszło do znęcania się nad koniem, a jego przewrotka była zwykłym przypadkiem. Nie nastąpiła na wskutek przemęczenia czy innych okoliczności zdrowotnych, a sposób ocucenia konia przez woźnicę jest powszechnie przyjętym w tego rodzaju przypadkach" – powiedział prokurator rejonowy w Opatowie Rafał Kobiec.
Morskie Oko. Prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie incydentu z koniem
Dochodzenie w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Opatowie w woj. świętokrzyskim. Według zawiadamiających obrońców praw zwierząt, na drodze do Morskiego Oka 3 maja b.r. miało dojść do nadmiernego przeciążenia konia pracą, co miało doprowadzić do jego upadku. Zdaniem aktywistów, woźnica uderzył konia w pysk zadając mu ból.
Prokuratora powołała biegłego z zakresu medycyny weterynaryjnej celem ustalenia okoliczności i przyczyny upadku konia. Biegły miał też stwierdzić czy uderzenie leżącego konia w nozdrza sprawiło mu ból i czy tego rodzaju zachowanie było dopuszczalną formą ocucenia konia.
Po tym zdarzeniu do siedziby Tatrzańskiego Parku Narodowego przyjechała minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, która spotkała się z obrońcami praw zwierząt i wozakami organizującymi konny transport do Morskiego Oka.
ZOBACZ: "Niestabilne depozyty śniegu". Ratownicy ostrzegają
Zawarto wówczas 12-punktowe porozumienie dotyczące m.in. ograniczenia liczby osób na wozie oraz zapoczątkowano testy elektrycznego busa na tej turystycznej trasie.
W grudniu resort sfinansował zakup czterech "elektryków", które od maja mają wozić turystów nad popularne tatrzańskie jezioro. Transport konny ma funkcjonować równolegle.
Zaprzęgi konne na trasie do Morskiego Oka to przeżytek?
Aktywiści domagają się całkowitego wycofania transportu konnego z trasy do Morskiego Oka. Twierdzą, iż zwierzęta cierpią ciągnąc wozy pod górę, a trasa jest zbyt wyczerpująca, by praca koni mogła odbywać się w humanitarnych warunkach.
O całkowite zlikwidowanie transportu konnego w atrakcji turystycznej w Tatrach walczy poseł Łukasz Litewka z Nowej Lewicy. Podczas spotkania z góralami zobowiązał się, iż sfinansuje meleksy, jeżeli ci obiecają zrezygnować z wykorzystywania zaprzęgów konnych.
ZOBACZ: Nietypowy protest na Morskim Oku. Kobieta przebrana za konia ciągnęła turystyczną dorożkę
Konie pracujące na trasie do Morskiego Oka przed każdym letnim sezonem turystycznym przechodzą szczegółowe badania weterynaryjno-hipologiczne, w tym ortopedyczne.
W bieżącym roku 303 z 307 koni zostało dopuszczonych do pracy na trasie przez wszystkich członków komisji, a w ubiegłym roku dwa konie nie przeszły badań i zostały wycofane z pracy. Zasady pracy koni na górskim odcinku ściśle określa regulamin Tatrzańskiego Parku Narodowego.