Dramat w Prusicach. Podobna tragedia wydarzyła się tu dokładnie 20 lat temu

2 dni temu
Piątkowa tragedia w Prusicach to nie pierwszy dramat z mundurowym i rodziną w tle, jaki rozegrał się w tym niewielkim miasteczku. Jak ujawniają dziennikarze "Wirtualnej Polski" 20 lat temu również doszło tu do strzelaniny. Mieszkańcy mówią wprost: "To miejsce jest przeklęte".


Prusice to niewielkie miasto liczące około 2 tys. mieszkańców, położone w powiecie trzebnickim, zaledwie 30 minut drogi od Wrocławia. Coraz więcej osób mających dość miejskiego zgiełku decyduje się na przeprowadzkę do tej podmiejskiej miejscowości.

Jednak Prusice, w których w piątkowy wieczór doszło do tragedii, już drugi raz stały się miejscem zbrodni.

"To miejsce jest przeklęte". W Prusicach 20 lat temu doszło do podobnej zbrodni


Jak opisuje "WP", w sobotni poranek na miejscu tragedii wciąż widać było radiowozy blokujące dojazd do posesji. Mieszkańcy wciąż są w szoku, unikają rozmów, a niektórzy otwarcie mówią o "przeklętym miejscu". Okazuje się, iż Prusice przeżyły już podobną tragedię w 2005 roku.

20 lat temu inny funkcjonariusz – strażnik graniczny Jacek F. – zabił swojego półtorarocznego syna i szwagierkę, postrzelił żonę i teściów, po czym popełnił samobójstwo. Jego żona, miejscowa prokuratorka, zmarła później w szpitalu. Mieszkańcy pamiętają tamtą tragedię i dziś nie mogą uwierzyć, iż historia się powtarza.

– Szok. Do własnego dziecka strzelać? Co ono zawiniło? – komentuje starsza kobieta, którą na pobliskim cmentarzu spotkał Łukasz Kuczera dziennikarz "WP". Inni mieszkańcy w rozmowie z nim dodają, iż "sąsiedzi znów siedzieli cicho" i iż pewnie "nikt nic nie słyszał".

Rodzinna tragedia w Prusicach. Ojciec zabił córkę i teściową na oczach żony


O ogromnej tragedii, jaka rozegrała się wczoraj w Prusicach, pisaliśmy TUTAJ. W piątek wieczorem (28 marca) 51-letni pracownik Służby Więziennej otworzył ogień do swojej rodziny. Na miejscu zginęła jego 71-letnia teściowa oraz 5-letnia córka. 9-letni syn, który jest w stanie krytycznym, walczy o życie we wrocławskim szpitalu. Do dramatu doszło na oczach matki dzieci, też pracownicy Służby Więziennej, która jako pierwsza wezwała pomoc. Według ustaleń WP mężczyzna powiedział jej: "Teraz będziesz cierpieć". Para była w trakcie rozwodu i miała już za sobą pierwszą rozprawę sądową.

Jak ujawnia "Wyborcza", napastnik służył w zakładzie karnym przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu i należał do służb szybkiego reagowania. Regularnie przechodził testy psychologiczne, a w swoim środowisku zawodowym miał opinię spokojnego i opanowanego człowieka. Nikt nie spodziewał się, iż sięgnie po broń i dokona makabrycznej zbrodni.

Policja i prokuratura wciąż próbują ustalić dokładne motywy zbrodni. Dotychczas ujawniono, iż 51-latek miał pozwolenie na broń kolekcjonerską i myśliwską, ale w chwili ataku użył broni prywatnej. Śledczy podają, iż strzały zostały oddane z bliskiej odległości, a ofiary nie miały szans na przeżycie.

Idź do oryginalnego materiału