Dawno nic mnie tak nie sponiewierało jak ten serial z Netflixa

4 godzin temu

Nie umiem w recenzje seriali czy filmów, ale postanowiłem, iż muszę spróbować podzielić się z Wami swoimi wrażeniami z mini-serialu Dojrzewanie, który wpłynął na mnie tak bardzo, jak mało cokolwiek innego w ostatnim czasie. To nie wszystko, bo w trakcie jego oglądania ścisk w żołądku był uczuciem, którego nie pamiętałem od czasu Breaking Bad.

Umówmy się, iż Netflix to nie jest miejsce w którym w domyśle szuka się amibtnych produkcji. To w końcu platforma, która ma dawać przyjemną rozrywkę, sporo przyjemności, a przede wszystkim nie wymagać wiele od masowego widza. Oczywiście ja jestem z tego obozu masowego, niż gościa, który ogląda ambitne filmy, ale niestety nieczęsto zdarza się, bym oglądał produkcje, która na tyle mnie wciągnęła, bym nie musiał stymulować mózgu dodatkowo telefonem i przeglądaniem serwisów społecznościowych. W zasadzie to powstała na tej kanwie moja subiektywna ocena produkcji, które oglądałem bez zerkania na telefon. Nie było ich wiele i z ostatnich, to na pewno pierwsze dwa sezony Yellowstone (które zamieniły się w straszną szmirę w kolejnych trzech).

https://www.youtube.com/embed/Wk5OxqtpBR4 Dojrzewanie to mini serial, składający się z całych czterech odcinków. To zawsze słodko-gorzkie doświadczenie przy takiej formie, bo z jednej strony mam coś, co łyknę z pewnością w weekend, a z drugiej jeżeli produkcja do mnie trafi, to chętnie oglądałbym zdecydowanie więcej, niż te kilka odcinków. Innym tematem jest oczywiście Netflixowe podejście do dokumentów w postaci mini-seriali, gdzie najczęściej całą fabułę można było zamknąć w jednym odcinku, a ta rozwleczona jest do nieskończności, a ja więcej w efekcie patrzę w telefon niż w ekran TV. W tekście są spoilery, jeżeli nie oglądałeś serialu Dojrzewanie, to tutaj musisz się zatrzymać i wrócić z powrotem, po jego obejrzeniu. Wracając jednak do serialu, nie będę się silił na recenzję, a bardziej chciałem zrobić mu laurkę i zachęcić Was go do obejrzenia. Serial opowiada tragiczną historię 13-latka, który oskarżony został o morderstwo swojej nastoletniej koleżanki, ale także jego najbliższej rodziny, którą cała ta sytuacja zastała gwałtownie. Poznajemy losy głównego bohatera, kiedy w sposób bardzo przewrotny i gwałtowny zostajemy wprowadzeniu w całą opowieść. Warto zwrócić uwagę, iż akcja serialu w bezlitosny sposób potrafi przechodzić ze wielkiego spokoju, do gwałtownych momentów. Tak jak w otwarciu serialu, w którym komisarz opowiada swojej partnerce o niestrawnościach swojego syna, po czym dostają znak i wywarzając drzwi, aresztują 13-latka. Pierwszy z czterech odcinków oglądałem wciśnięty do kanapy i jestem pewien, iż bez najmniejszego ruchu, oglądałem niewiarygodną sytuację, a także wszystkie kolejnej następstwa aresztowania 13 latka. Poznajemy wszystkie procedury brytyjskiej policji, w najmniejszych szczegółach. Poznajemy proces aresztowania nieletniego, ale przede wszystkim jak obuchem, dostajemy w głowę dramatem dziecka i jego rodziny, który rozwleka się przez kilkadziesiąt minut pierwszego odcinka. W zasadzie choćby nie zdołałem zwrócić uwagi, iż całość nagrywana jest jednym ujęciem (Master shot), jak zresztą cały serial. Nie chce tutaj pisać o niesamowitej grze aktorskiej głównego bohatera, ale w zasadzie ani przez moment, nie miałem żadnych wątpliwości do tego, jak przeżywa on całą sytuację, a my jako widzowie, ciągle chcemy wierzyć, iż to wszystko pomyłka, nieporozumienie, bo jak 13-latek mógłby zabić równieśniczkę?

Pierwsze tąpnięcie

Po wartkiej akcji i ogromnej wierze, iż to musi być nieporozumienie, tym bardziej, iż nasz tragiczny bohater zarzeka się nie tylko przez policją, ale przed własnym ojcem, iż jest niewinny, policja prezentuje nagranie z kamer monitoringu, które jasno wskazuje, iż to właśnie on zabił koleżankę. Pierwszy, prawdziwie przerażający moment w serialu, który pomimo swej oczywistości, we mnie spowodował niezłomną wiarę, iż to musi być trick, iż to nie mógł być on, iż sytuacja jest tak niemożliwa, tak koszmarna, iż pomimo nagrań, nie daje wiary, iż to właśnie on mógł zamordować koleżankę. W pozostałych odcinkach poznajemy potencjalne motywy i przechodzimy przez dalszą część śledztwa. Poznajemy to, co dzieje się w szkole, wśród rówieśników. Poznajemy przerażający obraz szkoły, która jest miejscem złym, w którym trwa brutalna pogoń za popularnością wśród rówieśników. Prawdziwie siedlisko zła, pełne złości, przemocy i utraconych wartości moralnych. Przerażające i bezwzględne. Znakomita scena rozmowy psycholog z już zatrzymanym głównym bohaterem, znakomita scena, w której psycholog z miękkiej i przyjaznej pogawędki zdaje sobie sprawę, iż ma do czynienia nie dzieckiem, a wyrachowanym, inteligentnym mordercą. Wszystko dzieję się na jednym ujęciu, bez przerw, bez cięć. Jestem cały czas pod ogromnym wrażeniem Jamiego i tego, jak bardzo autentyczny był nie tylko w trakcie tej rozmowy, ale całej fabuły. Na osobny akapit zasługuje ojciec Jamiego, który w całej tej historii wydaje się być najbardziej tragicznym bohaterem (prócz oskarżonego o morderstwo syna). Nie potrafi uwierzyć, iż to, co się wydarzyło, ma jakikolwiek związek z jego synem. Wierzy mu bezgranicznie, do momentu, w którym ujrzał nagranie monitoringu. Wówczas pomimo walki ze sobą, by stanowić oparcie dla syna, pęka w nim serce. https://dailyweb.pl/tygodniowy-przeglad-zwiastunow-18/ W wielu emocjonalnych scenach, Eddie Miller stara się zachować emocje, spychając swoje uczucie na bok, w dobrze dla własnej rodziny. Nie jest mu łatwo i pojawiają się wybuchy żalu, złości i bezsilności, kiedy jego auto zostało pomalowane wyzwiskami. Te sceny prawdziwie rozdzierają serce, a ja jako rodzic rozumiem tylko namiastkę tego, co przechodzi, kiedy jest prawdziwie bezsilny. Poznajemy go jako ojca, który jest rozczarowany sobą, tym, iż nie dał synowi tego, czego potrzebował, co doprowadziło do tej tragedii. Brak wystarczającego zainteresowania, brak wystarczającego wsparcia Jamiego, brak akceptacji w niezbędnych, kryzysowych sytuacjach (przykład meczu i odwróconego wzroku ojca, po wstydzie jaki spotkał Jamiego). Mnogie sceny, które rozdzierają rodzicielskie serce, tylko na myśl tego, co przechodzi ojciec Jamiego. Niesamowita rola i zaryzykuje stwierdzeniem, iż to właśnie ojciec jest prawdziwym głównym bohaterem Dojrzewania. Po obejrzeniu serialu i pustki, załamanej nadziei, złości i bezsilności, w mojej głowie pojawiły się kotłujące pytania, od tych prostych, do tych na które odpowiedź nie jest prosta. Czy szkoła to naprawdę siedlisko zła? Czy to, co spotyka Jamiego, spotyka również moje dzieci? Czy na pewno wiem o wszystkim, z czym mierzą się każdego dnia? Czy wiem wszystko, co siedzi w ich głowach, co je trapi, a nie mają odwagi mi powiedzieć? Czy jestem wystarczająco zaangażowanym ojcem? Czy daje im wystarczające wsparcie? Czy wiedzą, iż mogą na mnie polegać i przyjść do mnie ze wszystkim? Ten serial to dla mnie piorunujące doświadczenie na kompletnie innym poziomie. Tragiczna historia Jamiego i jego rodziny skłoniła mnie do zadania tych wszystkich ważnych pytań głowie, z najważniejszym: czy jestem dobrym wsparciem dla własnych dzieci. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla rodziców, chociaż wiem, iż przez pryzmat dość precyzyjnych emocji, to właśnie do nich ta historia trafi najbardziej.
Idź do oryginalnego materiału