Według dawnej tradycji wydarzenia całego dnia wigilijnego i wieczoru miały wpływ na przebieg nowego roku.
W ciągu dnia nie można było się położyć na odpoczynek, aby nie być chorym i żeby latem zboże nie pokładło się w polu – powiedziała Iwona Łukawska, etnograf w Muzeum Zamkowym w Sandomierzu.
Zwracano uwagę na to, kto pierwszy przyjdzie z wizytą do domu. jeżeli był to mężczyzna to prognozowano pomyślność, a jeżeli kobieta, wróżyło to niepowodzenie. Starano się niczego nie pożyczać w Wigilię, aby nie narazić się na utratę mienia w nowym roku. Popularne były choćby małe, drobne kradzieże np. jakiegoś sprzętu z gospodarstwa, co miało zabezpieczyć „okradzioną” osobę przed prawdziwym złodziejem w przyszłości, gdyż wierzono, iż w ten sposób limit takich przypadków zostanie wyczerpany. Po świętach oddawane były rzeczy, które nagle zniknęły.
Czas do zapadnięcia zmroku był bardzo intensywny, gotowano potrawy wigilijne i świąteczne, ubierano choinkę, dekorowano dom. Wierzono, iż wszystko należy dokładnie wysprzątać, bo w brudzie może zalegnąć się zło.
Marta Dragan z Koła Gospodyń Wiejskich „Kukułki” z Rzeczycy Mokrej wspomina, iż jej prababcia, zanim ustawiła talerze na stole wigilijnym, to rozsypywała na nim owies. Po spożyciu barszczu, który był pierwszym daniem wigilijnym wszyscy sprawdzali, ile ziaren tego owsa przykleiło się od spodu do talerza. Im więcej tego było tym, lepiej, bo oznaczało to pomyślności, wszystko, co dobre.
Po kolacji wigilijnej wszyscy z euforią szli na pasterkę. Na wsiach robiono psikusy, zwłaszcza tam, gdzie było młode dziewczyny. Ściągano furtki i bramy, pomysłowość tym zakresie była bardzo duża.