Czy można pomóc chorym z nienawiści?

news.5v.pl 3 godzin temu

Czy dziennikarze są zawodem zaufania publicznego? Pytanie zasadne, bo mają wielki wpływ na życie całego kraju. Nas wszystkich. A co z odpowiedzią? Wszyscy ją znamy i jest całkowicie negatywna. A to dzięki ludziom takim jak Wojciech Czuchnowski. I tym wszystkim, którzy go podjudzają i utrzymują w stanie w takim, jakim się dziś znajduje.

To wyjątkowe zdarzenie w dziejach polskiego Sejmu od 1989 roku. Czegoś takiego nie było. Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” – formalnie dziennikarz – fizycznie zaatakował parlamentarzystę. Posła Dariusza Mateckiego z PiS.

Rzucił się na niego. Wyrwał mu telefon, a co więcej ordynarnie wyzywał. Był przy tym, co widać na krążących nagraniach, skrajnie pobudzony.

Złodzieju! Niedługo odpowiesz! Bandziorze, złodzieju!

— wrzeszczał na posła, o którym nic nie wiadomo, żeby był za cokolwiek skazany. Trzeba takie rzeczy jasno zaznaczać, bo od ponad roku żyjemy w kraju, gdzie władza zadekretowała wolność bezpodstawnego oskarżania swoich konkurentów. I nie jest to tylko zmiana estetyczna, ale rzeczywista. Po trzydziestu latach demokracji przestała obowiązywać w Polsce zasada domniemania niewinności. Fundament wolności obywatelskiej i politycznej w całym cywilizowanym świecie.

Wojciech Czuchnowski ma w tym poważny udział, bo robi rzeczy w interesie obecnej władzy takie, iż zasłużył na miano „cyngla”. To on opisuje „rewelacje” prokuratury ścigającej polityków prawicy. W tonie agresywnie oskarżycielskim i całkowicie stronniczym. Tak przy tym się składa, iż przez cały rok nie poszedł za tymi „rewelacjami” ani jeden akt oskarżenia. Nikt nie stanął przed sądem ani tym bardziej nie został prawomocnie skazany. Komuś innemu dało by to do myślenia, iż jest wykorzystywany w czyjejś grze politycznej. Można być jednak pewnym, iż Czuchnowskiego nie dręczą wątpliwości, bo on jest na froncie. Jest fanatykiem, czego dał wyraz chwaląc się dekoracją z własnego wesela, składającą się z osławionych ośmiu gwiazdek.

Fanatyk ośmiu gwiazdek

Chwilę temu, w imię lojalności wobec „demokracji walczącej”, ale nie prawdy, opublikował tekst o Karolu Nawrockim. Całkowicie oszczerczy, nie podparty żadnym weryfikowalnym dowodem, choćby czyjąś wypowiedzią pod nazwiskiem. Doświadczeni obserwatorzy polskiego życia politycznego i medialnego od razu zrozumieli nędzę tekstu, który śmiało można nazwać paszkwilem. Duża część mediów liberalnych, nieprzyjazna Nawrockiemu, wolała zignorować „odkrycia” Czuchnowskiego, bo te śmierdziały fałszem i polityczną intencją na całe kilometry.

Dzisiejszy sejmowy „występ” Czuchnowskiego został nagrany. Jego twarz targaną silnymi negatywnymi emocjami obejrzała cała Polska. Czy on się tym przejął? Wątpliwe. W świecie podobnych mu fanatyków jest bohaterem. Człowiek tego samego pokroju, Tomasz Lis, napisał już, iż Czuchnowski postąpił „tak jak powinien zachować się obywatel. Porządnie”.

Uzależnieni od nienawiści

Wielu obserwatorów od dawna powtarza, iż Czuchnowski, a także Lis, oszaleli. Bądź zgłupieli. To nieprecyzyjna diagnoza. Czuchnowski, pod względem formalnej inteligencji nie jest ograniczonym człowiekiem. Lis – co niżej podpisany może poświadczyć osobistymi obserwacjami – był kiedyś człowiekiem ponadprzeciętnie inteligentnym. Osobą o paskudnym charakterze, aroganckim i brutalnym mobberem, ale jednocześnie postacią uzdolnioną i pracowitą. W tych przypadkach nie o intelekt chodzi, ale o emocje. I to jest najsmutniejsze. Bo lepiej nie będzie. Starość w przypadku niektórych ludzi bywa straszna.

Widzimy dwóch sześćdziesięcioletnich mężczyzn, którzy stali się absolutnymi furiatami, bo nie potrafią opanować własnych emocji. Są już uzależnieni od nienawiści. Ta najgorsza z emocji ich napędza i stała się jedynym sensem życia. I jednocześnie nikt im nie pomoże, bo są wygodnymi narzędziami dla tych, którzy chcą, aby propagandową brudną robotę zrobił za nich ktoś inny.

Taką drogę sobie wybrali i ich sprawa. Fakt, iż to postępowanie negatywnie wpływa na ocenę wszystkich innych ludzi pracujących w mediach. Ale skoro nikt z przyjaciół ich nie hamuje, nikt ich nie nakłania do zmiany postępowania, to znaczy, iż nie ma co się martwić upadkiem prestiżu zawodu dziennikarza. Lepsza przykra prawda niż uszminkowany fałsz.

Idź do oryginalnego materiału