Dwuosobowa załoga karetki, która w niedzielę próbowała wwieźć na stadion Polonii Warszawa materiały pirotechniczne, usłyszała zarzuty złamania przepisów Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych.
Kierowca zeznał, iż nie miał pojęcia, co znajduje się w torbach, które znaleźli policjanci. Jak przekazał w rozmowie z Polskim Radiem RDC Jakub Pacyniak ze śródmiejskiej komendy, do winy nie przyznała się także jego koleżanka.
— Zabezpieczyliśmy nagranie, gdzie przed przyjazdem tej karetki na ulicę Konwiktorską, 21-letni mężczyzna i 52-letnia kobieta przy ulicy Targowej pakowali do prywatnej karetki pogotowia torby, z których później policjanci przy Konwiktorskiej znaleźli wyroby pirotechniczne — poinformował Pacyniak.
Za zarzucany im czyn grozi do 5 lat więzienia. Postępowanie w tej sprawie nadzoruje Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ.
Próba wwiezienia pirotechniki na stadion
Policjanci z Oddziału Prewencji Policji biorący udział w zabezpieczeniu niedzielnego meczu piłki nożnej, rozgrywanego przy ul. Konwiktorskiej w Warszawie, udaremnili wwiezienie pirotechniki na stadion przez dwuosobową załogę prywatnego pogotowia ratunkowego.
Rafał Rutkowski z Komendy Stołecznej Policji przekazał w rozmowie z Polskim Radiem RDC, iż do zdarzenia doszło podczas niedzielnego meczu Polonii Warszawa z Ruchem Chorzów.
— Ponad 160 sztuk różnego rodzaju środków pirotechnicznych, 20 kombinezonów malarskich oraz 20 zapalniczek. Kierujący tą karetką nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi, a ponadto nie miał kwalifikacji ratownika medycznego, będąc aktualnie studentem medycyny — poinformował Rutkowski.
Zgodnie z art.59 Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, za to przestępstwo grozi do 5 lat pozbawienia wolności.