
Na zlecenie spółki energetycznej z blisko hektarowej prywatnej działce w Brzeźnicy trzy lata temu zostało wycięte około 20 drzew. Stało się to bez zgody i pod nieobecność właściciela. Pan Piotr sprawę zgłosił na policję. Ta jednak po kilku miesiącach zdecydowała o umorzeniu dochodzenia.
Zacznijmy jednak od początku. Pan Piotr jest właścicielem sporej działki w Brzeźnicy. Znajduje się na niej słup wysokiego napięcia, a to oznacza, iż nad częścią działki biegną linie energetyczne. Latem 2022 roku na zlecenie spółki energetycznej firma z Gródka nad Dunajcem miała przeprowadzić konserwację terenów wokół linii wysokiego napięcia. Drzew jednak nie przycięto, tylko je całkowicie zniszczono i zmielono mulczerem leśnym. Na odcinku 130 metrów wycięto 20 dwudziestoletnich drzew i tyle samo krzewów.
Zaraz po tym zdarzeniu pan Piotr złożył na policji zawiadomienie o utracie mienia i zniszczeniu znacznej ilości przyrody. Reakcja była natychmiastowa. Już na następnego dnia policja zrobiła oględziny miejsca i wszczęła w tej sprawie dochodzenie. Ostatecznie po 6 miesiącach sprawa została jednak umorzona ponieważ uznano, iż nie zawiera ona znamion czynu zabronionego. W uzasadnieniu napisano, iż przycięto jedynie gałęzie drzew, co według pana Piotra nie jest prawdą.
Z policyjnym rozstrzygnięciem właściciel działki nie może się pogodzić. Zwraca uwagę, iż destrukcyjna działalność firmy wynajętej przez spółkę energetyczną spowodowała spory uszczerbek w środowisku naturalnym i doprowadziła do zniszczenia plantacji orzecha włoskiego, dzikiej róży i tarniny – o wartości 20 tys. zł.
Zgłaszałem zniszczenie, nie przycięcie. Te drzewa nie zagrażały liniom wysokiego napięcia – rosły z boku, a ich korony sięgały znacznie niżej niż druty. To była plantacja, którą pielęgnowałem przez lata. Dziś nie zostało po niej nic – mówi z goryczą.
Ta historia to nie tylko osobista strata. To pytanie o granice odpowiedzialności firm i instytucji publicznych. Czy prywatna własność i ochrona środowiska mogą być bezkarnie lekceważone?
Dzisiaj pan Piotr walczy nie tylko o sprawiedliwość dla siebie. Walczy też o coś większego – o szacunek do prawa, przyrody i własności, które – jak się okazuje – wciąż nie dla wszystkich znaczą tyle samo.