Morderca okazał się być partnerem córki zamordowanego 41-latka z Legnicy. Wspólnie spędzili niedzielne popołudnie i wieczór, a potem niedoszły zięć zmasakrował teścia zadając mu co najmniej 13 ciosów kijem bejsbolowym. Chwilę później położył się spać, a następnego dnia wyjechał z partnerką za granicę, by… przywieźć na pogrzeb krewnego swojej ofiary.
Do tego brutalnego zabójstwa doszło 15 września 2024 r. podczas ostatniej fali powodziowej na Kaczawie. Zwłoki 41-letniego mężczyzny znalezione zostały na przystanku u zbiegu ulic Galaktycznej i Piłsudskiego. Prokuratura Rejonowa w Legnicy skierowała właśnie do sądu akt oskarżenia wobec sprawcy tej zbrodni.
– Denat w niedzielę popołudniu i wieczorem przebywał w mieszkaniu córki i oskarżonego. Po godzinie 21:00, mocno nietrzeźwy, zdecydował się na powrót autobusem do domu. Wyszedł na przystanek przy ul. Piłsudskiego. Zaraz za nim wyszedł oskarżony. Założył kominiarkę i zabrał ze sobą kupiony wcześniej przez internet kij bejsbolowy. Na przystanku podszedł do ojca swojej partnerki i zadał mu co najmniej trzynaście ciosów w głowę z bardzo dużą siłą. W wyniku uderzeń zaatakowany doznał masywnych obrażeń czaszkowo-mózgowych w postaci licznych ran tłuczonych głowy z wieloodłamowym złamaniem kości czaszki. Obrażenia te skutkowały jego śmiercią na miejscu zdarzenia – informuje Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Bandyta zaatakował również siedzącego na przystanku bezdomnego, któremu wcześniej w wulgarny sposób kazał się oddalić. Uderzył go kijem w plecy, a następnie zagroził śmiercią w przypadku, gdyby coś ujawnił.
Potem morderca wrócił do domu i położył się spać. Następnego dnia wyjechał wraz z partnerką za granicę, aby przywieźć do domu członka rodziny, którego powiadomiono o śmierci pokrzywdzonego. Oskarżony namawiał także dwie znajome osoby do składania fałszywych zeznań. Chciał, by zeznały, iż w dniu zabójstwa były z nim na wałach rzeki Kaczawy, gdzie mieli pomagać przy umacnianiu wałów w związku z zagrażającą miastu powodzią. Świadkowie nie zgodzili się na to.
3 października 2024 r. oskarżony w czasie pobytu w szpitalu we Wrocławiu, został zatrzymany, a dzień później na sali szpitalnej tymczasowo aresztowany przez sąd.
Oskarżony, oprócz zarzutu zabójstwa, usłyszał jeszcze m.in. zarzuty usiłowania nakłonienia trzech świadków do złożenia fałszywych zeznań oraz zarzut wywierania wpływu na świadka przy użyciu przemocy w celu zmuszenia mężczyzny, którego uderzył kijem do zaniechania składania zeznań.
– Oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Składał wyjaśnienia, które z uwagi na dobro postępowania nie mogą być ujawnione przed rozpoczęciem procesu sądowego. Biegli psychiatrzy stwierdzili, iż był poczytalny w chwili popełnienia przestępstwa. Nie jest chory psychicznie, ma jednak cechy osobowości psychopatycznej. Jest nerwowy, podatny na irracjonalne pomysły, mało zdolny do kontrolowania popędów oraz zmagania się ze stresem, ma skłonności do zachowań agresywnych i łatwo wpada w gniew. Jego zachowania wynikały wyłącznie z cech zaburzonej osobowości i były jego wyborem, co oznacza, iż mógł je w pełni kontrolować – dodaje prokurator Łukasiewicz.
Za zbrodnię zabójstwa sprawcy grozi kara więzienia na czas nie krótszy od lat 10 albo kara dożywotniego pozbawienia wolności. Za pozostałe czyny oskarżonemu grożą kary od 5 do 8 lat pozbawienia wolności.
Gdyby sąd nie orzekł wobec sprawcy kary dożywotniego pozbawienia wolności, może orzec karę łączną w wymiarze do 30 lat pozbawienia wolności.