Dakhma oznacza wieżę milczenia, czyli budowlę, która ma służyć do wystawiania ciał zmarłych osób. To ceglany budynek w kształcie koła. Obiekt nie ma dachu, a jego brak umożliwia sępom dotarcie do zwłok. Tak właśnie wygląda pogrzeb w kulturze Parsów (to indyjscy zaratusztrianie).
REKLAMA
Zobacz wideo Małgorzata Werner o ostatnich chwilach ojca. "Dopóki taty nie zabrał zakład pogrzebowy, cały czas było disco polo"
Pogrzeb u Parsów. Oblewają ciała krowim moczem i czekają na sępy
Temat tej nietypowej tradycji poruszył serwis Noizz, który opublikował fragment książki Caitlin Doughty "Jak kompostować zwłoki. Niewiarygodne rytuały pogrzebowe z całego świata". Nawiązuje on do różnego rodzaju tradycji związanych z pochówkiem i oddawania ciał ziemi na pustyni w Parku Pamięci Joshua Tree nieopodal Los Angeles. Choć ekologiczne pogrzeby i rezygnacja z materiałów, które się nie rozkładają i szkodzą środowisku, wydają się współczesnym wymysłem, prawda jest zupełnie inna. Otóż pierwsze wieże milczenia Parsowie zaczęli tworzyć już pod koniec XIII wieku, a wiele z nich zachowało się do czasów współczesnych. Wnętrza ceglanych budynków wypełnione zostały koncentrycznymi kręgami, na których układa się zwłoki. Ciało musi mieć specjalne ułożenie, w zależności od tego, czy należy do kobiety, mężczyzny, czy dziecka. Rocznie do każdej wieży milczenia wciąż rafia około ośmiuset ciał. Zanim jednak zmarły zostanie podarowany dzikim zwierzętom, zgodnie z tradycją powinien zostać oblany krowim moczem, a później dokładnie umyty przez rodzinę. Przed dotarciem do wieży odprawiana jest modlitwa i zapalany jest święty ogień. Dopiero po tym wszystkim ziemia może odzyskać to, co jej się należy.
Sępy miały zjadać zmarłych, ale zniknęły. Ciała zaczęły gnić
Po wystawieniu ciała na ciąg dalszy nie trzeba długo czekać. Po chwili zjawia się stado sępów, które jest w stanie pożreć ludzkie ciało w dosłownie kilka minut. Choć dla Europejczyków takie praktyki mogą być nie do przejścia, zdaniem Parsów jest to jedyny adekwatny rodzaj pochówku. Wszystko dlatego, iż zgodnie z ich wierzeniami ziemia, ogień i woda to święte żywioły, które nie powinny być zanieczyszczane zwłokami. Niestety w ostatnich latach pojawił się pewien problem. Wieże milczenia odwiedza coraz mniejsza liczba sępów, ponieważ ich populacja w Indiach skurczyła się o 99 procent.
Wśród Parsów przez cały czas żywe są wspomnienia czasów, gdy sępy czekały na wieżach milczenia, aż pojawią się nowe ciała. Dzisiaj nie uświadczysz tam żadnych ptaków
- wspomina Yuhan Vevaina, znawca zaratusztrianizmu wykładający na Harvardzie, cytowany przez portal Noizz. Ptaki zniknęły po tym, jak na początku lat 90. XX wieku w Indiach pojawił się lek weterynaryjny o nazwie diklofenak. Specyfik podawano chorym zwierzętom, a gdy te umierały, sępy jadły mięso, w którym znajdowała się szkodliwa dla nich substancja. Lek wywoływał u ptaków niewydolność nerek. Wskutek tego z czasem w wieżach milczenia zaroiło się od gnijących ciał, co wywołało ogromne poruszenie wśród społeczności Parsów. Choć próbowano różnych sposobów na zwabienie ptaków, te nie przynosiły żadnych efektów. Zdecydowano się choćby na rozpuszczanie ciał od środka dzięki chemikaliów, jednakże te praktyki spotkały się z ogromnym oburzeniem ze strony rodzin osób zmarłych. Później zaczęto więc rozmawiać o wprowadzeniu tradycyjnych form pochówku, jednakże kapłani nie mieli zamiaru pożegnać się z wieżami milczenia.
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.