ZAPISAŁ MAJĄTEK MORDERCY

2 lat temu

Gdy Błażej C. uczynił kuzyna jedynym spadkobiercą swojego majątku, nie miał pojęcia, iż faktycznie oddaje los w ręce człowieka, który przyczyni się do jego śmierci. Adrian C. potrzebował pieniędzy, bo miał długi w ZUS, a jego koledzy również byli w potrzebie – ponieważ rozkręcali samochodowy interes.

Sąd Okręgowy w Ostrołęce 8 czerwca skazał trzy osoby za zabójstwo i utrudnianie śledztwa. To finał trwającego pół roku procesu i jeszcze dłuższego dochodzenia prokuratorskiego. Orzeczenie sądu wieńczy historię zuchwałego morderstwa, którego ofiarą padł krewny jednego z oskarżonych.

Dziwny wypadek

Ciężko rannego 67-letniego Błażeja C. znaleziono 24 lipca 2019 roku w przydrożnym rowie na skraju lasu w rejonie miejscowości Czerwonka Szlachecka, w pobliżu Makowa Mazowieckiego. Początkowo policja, która została wezwana na miejsce przyjęła, iż doszło do nieszczęśliwego wypadku. Jadący rowerem C. został prawdopodobnie potrącony przez samochód. Wskazywał na to charakter obrażeń poszkodowanego – potłuczenia, rany typowe dla ofiary wypadku drogowego oraz poważny uraz głowy. Kierowca, uczestnik tego zdarzenia, uciekł nie udzielając jakiejkolwiek pomocy poszkodowanemu.

Tego samego dnia Komenda Powiatowa Policji w Ostrołęce opublikowała apel do ewentualnych świadków wypadku. Mundurowi nie wiedzieli jednak, kogo i gdzie szukać, ponieważ poszkodowany, który w stanie krytycznym trafił do makowskiego szpitala, był nieprzytomny. Ustalono, iż mieszkał samotnie, był właścicielem leżącego w pobliżu gospodarstwa.

Gdy 3 sierpnia 2019 roku pacjent zmarł, z powodu odniesionych w wypadku obrażeń, sprawę nadzór nad postępowaniem wyjaśniającym okoliczności tego zdarzenia przejęła Prokuratura Rejonowa w Makowie Mazowieckim.

Zacierali ślady

Policja nie miała pojęcia, iż w czasie, gdy lekarze próbowali ratować życie Błażeja C., a w komendzie mozolnie usiłowano ustalić okoliczności, w jakich doszło do potrącenia mężczyzny, osoby odpowiedzialne za spowodowanie wypadku robiły wszystko, aby organa ścigania nigdy nie odkryły prawdy o tym zdarzeniu. Nieco wcześniej 67-letni rolnik spod Ostrołęki – w poświadczonym notarialnie dokumencie – uczynił swojego o 42 lata młodszego kuzyna i najbliższego krewnego jedynym spadkobiercą majątku.

Zamieszkały w Ostrołęce 25-letni Adrian C. miał zatem przejąć po jego śmierci gospodarstwo, w tym 10 hektarów ziemi rolnej (wartej około 400 tys. zł) i innych nieruchomości, których wartość oszacowano w sumie na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Kiedy o tym fakcie dowiedzieli się koledzy Adriana, zwęszyli niezły interes. Zaczęły się rozmowy o tym, ile by dało się „wyciągnąć”, gdyby tylko spieniężyć gospodarstwo starszego kuzyna C. Dzielono skórę na niedźwiedziu.

Szczególnie – jak wynika z późniejszych ustaleń prokuratury – zainteresowany był tym jeden ze znajomych Adriana, 30-letni Piotr Ż. Dość gwałtownie narodził się plan przejęcia tłustego kąska, po który – jak się wydawało – dość łatwo sięgnąć.

Potrzebowali pieniędzy

– Adrian C. miał długi do uregulowania wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, zalegał też firmom leasingowym i osobom fizycznym – mówi prokurator Elżbieta Łukasiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.

Początkowo rozmowy na temat pozbawienia życia toczyły się między Piotrem Ż. i 26-letnim Szymonem N. (jednym ze znajomych). 22 lipca Piotr Ż. miał nakłaniać N. do udziału w zabójstwie Błażeja C., ale mężczyzna konsekwentnie odmawiał. Obaj potrzebowali pieniędzy na rozkręcenie swojego biznesu – zakładu mechaniki pojazdowej i myjni samochodowej. Pieniądze były w zasięgu ręki – „wystarczyło” po nie sięgnąć.

Ostatecznie Adrian C. oraz Piotr Ż. zdecydowali, iż wobec tego, iż ich kolega nie kwapi się do pomocy, to sami zajmą się zamachem na życie Błażeja C. Obmyślili plan działania i w lipcu 2019 roku pojechali do miejscowości Różana, gdzie kupili auto przedstawiając do umowy sfałszowane dokumenty na „Jana Kowalskiego”. Kupili używane audi. Kiedy wrócili do Ostrołęki, ustalili, iż to Piotr Ż. będzie siedział za kierownicą samochodu, kiedy auto zostanie użyte do pozbawienia życia kuzyna Adriana.

Plan wziął w łeb

24 lipca 2019 roku Ż. zaparkował w pobliżu domu Błażeja C. i obserwował właściciela gospodarstwa. Kiedy mężczyzna wyszedł z domu i wsiadł na rower, ten ruszył za nim. W niedalekiej odległości od domu, na asfaltowej drodze przyśpieszył i staranował rowerzystę rozpędzonym audi. Samochód uderzył prawą stroną w tył roweru. Błażej C. wpadł na drzewo, a impet zderzenia był tak potężny, iż jego ciało zostało wyrzucone do przydrożnego rowu. Leżał nieprzytomny, a Ż. odjechał z miejsca zdarzenia. Mężczyzna w szoku porzucił samochód w lesie, zaszył się w zaroślach i zadzwonił do Adriana C.

Po rozmowie wysłał mu informację ze znacznikiem GPS ukazującym dokładne miejsce, w którym się znajduje. C. przybył – jak informuje prokuratura – około pół godziny po rozmowie telefonicznej. Jeszcze tego samego dnia mężczyźni pojechali następnie do Szymona N. i przekazali informację, iż już jest „po wszystkim”. N. miał się zająć wydostaniem samochodu z lasu.

Z ustaleń śledczych ostrołęckiej prokuratury wynika, iż mimo ustalonego wcześniej planu działania, poczynania trójki mężczyzn ostatecznie przebiegały dość chaotycznie. By przywołać tu tylko fakt, iż N. dotarłszy na miejsce, początkowo nie był w stanie odnaleźć porzuconego auta. Zadzwonił więc do znajomych. Ci przyjechali mu z pomocą. C. i Ż. w akcie desperacji wspólnie zdemolowali samochód wybijając szyby, wgniatając karoserię i zdejmując tablice rejestracyjne oraz kołpaki. Z porzuconego w lesie auta zabrali również koło zapasowe. Te pozornie chaotyczne działania na dobre jednak zbiły z tropu policję i prokuraturę.

Kryminalni dopatrzyli się wprawdzie zapisu na rzecz Adriana C. w testamencie notarialnym, ale długo nie byli w stanie znaleźć dowodów bezpośrednio obciążających spadkobiercę majątku po Błażeju C. Dopiero po jakimś czasie odnaleziono zostawione w pobliskim lesie audi.

Minęło pół roku, nim Adrian i jego kolega Piotr zostali ostatecznie zatrzymani. Nastąpiło to dopiero 17 stycznia 2020 roku. Obaj byli zaskoczeni. Złożyli zeznania, po których postawiono im zarzut udziału w zabójstwie. Musieli w tych wyjaśnieniach obciążyć swojego wspólnika, bo dzień później śledczy zapukali do drzwi Szymona N., który od tamtego dnia miał status podejrzanego o zacieranie śladów przestępstwa. Decyzją sądu wszyscy trzej trafili do aresztu śledczego. Areszt przedłużano im jeszcze dwukrotnie.

Wszyscy trzej skazani

Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Ostrołęce we wrześniu 2020 roku. W toku procesu ekspertyzy przedstawiało kilku biegłych, między innymi ekspert w dziedzinie rekonstrukcji wypadków drogowych i biegły medycyny sądowej.

Sąd uznał Adriana C. za winnego popełnienia zabójstwa i skazał go za to na karę 15 lat pozbawienia wolności. W wyroku zaznaczono ponadto, iż skazany będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 12 latach odsiadki za kratami.

Z kolei Piotr Ż. usłyszał wyrok za trzy przestępstwa – „usiłowania nakłaniania do zabójstwa” (chodziło o podżeganie Szymona N.), sfałszowania dokumentów oraz zabójstwa. Za pierwszy czyn sąd wymierzył mu karę 8 lat więzienia, za drugi rok pozbawienia wolności, a za pozbawienie życia Błażeja C. – 12 lat. O szybsze wyjście zza krat Ż. może ubiegać się jednak dopiero po 10 latach.

Sąd wobec Ż. zastosował wyrok łączny w wymiarze 12 lat więzienia. Trzeci ze skazanych, Szymon N. został skazany na rok pobytu w zakładzie karnym, ale karę warunkowo zawieszono na okres trzech lat. Dodatkowo musi zapłacić 2 tysiące złotych grzywny. N. czekają również wizyty u kuratora, na których będzie musiał zdawać relację z „przebiegu próby”.

Wyrok jest nieprawomocny. Żaden ze skazanych wcześniej nie był karany.

Maciej Czernika

Fot. Pixabay

Idź do oryginalnego materiału