Zamykam za sobą drzwi do śmierci

2 lat temu

Ze Sławomirem Sobczykiem- technikiem sekcyjnym oraz pracownikiem zakładu pogrzebowego, rozmawia Marta Bilska.

Wiem, iż zajmuje się pan wieloma rzeczami, związanymi ze zmarłymi. Czym konkretnie?

Zajmuję się przygotowaniem osób zmarłych do pochówku, do pożegnania z rodziną. Robię tanatokosmetykę i tanatopraksję- czyli zabieg polegający na zabezpieczeniu ciała zmarłego przed rozkładem lub na usunięciu zmian pośmiertnych. Wykonuję również sądowe sekcje zwłok. Z zawodu jestem technikiem sekcyjnym.

Jak to się stało, iż został pan technikiem?

Wszystko to dzieło przypadku. Kiedy zaczynałem 20 lat temu, to zakłady pogrzebowe zaczynały się rozwijać. To była niejako nowość na rynku pracy, postanowiłem spróbować swoich sił w tym zawodzie i pozostałem w nim do dziś. Nie kierowały mną żadne konkretne powody.

Pamięta pan swój pierwszy kontakt ze zwłokami? Zrobiły na panu wrażenie, czy podszedł pan do tego na spokojnie?

Każda z osób, które mają na co dzień do czynienia ze zmarłymi przez to przechodzi. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Kiedy wchodzi się w ten świat zmarłych, to na początku odczuwa się na pewno bardzo duży dystans do osoby zmarłej, choćby pewien rodzaj obrzydzenia. Ale to wszystko z czasem mija. Trzeba się z tym oswoić, poprzebywać z tym, wtedy to uczucie odrazy przechodzi. Da się tego wyzbyć. Chociaż nie każdy daje radę. Przykładowo, w mojej karierze przewinęły się się przez zakład pogrzebowy setki osób, a tylko kilka zostało. Reszta prędzej, czy później rezygnowała. Wielu przychodziło z ciekawości, bo zwłoki i temat śmierci budzą w ludziach ciekawość. Jednak po jakimś czasie odeszli, bo stwierdzili, iż to nie jest praca dla nich.

Jaka najczęściej jest polska zbrodnia? Czym się charakteryzuje?

Najczęściej są to zbrodnie w afekcie, a śmierć następuje na skutek ran kłutych. Na drugim miejscu są postrzały i te dwie metody dominują. Często dochodzi do zabójstwa w obronie własnej – takich spraw też jest wiele.

Co na przestrzeni lat się zmieniło? Jakimi metodami zabijano kiedyś, a jakimi teraz?

Na pewno tych zbrodni jest mniej niż kiedyś. o ile chodzi o charakterystykę zbrodni, to nic się nie zmieniło. Jak przodowały noże, tak do tej pory jest. Natomiast jest tych zabójstw znacznie mniej, niż np. 15 lat temu. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Może społeczeństwo jest mądrzejsze, dojrzalsze, lepiej radzi sobie z emocjami?

Proszę krótko opisać, jak wygląda sekcja zwłok? Kto się znajduje na sali sekcyjnej?

Są sekcje lekarskie i sekcje sądowe. Przy sekcjach lekarskich- szpitalnych- uczestniczy lekarz biegły, oraz lekarz, który zleca tę sekcję. Mówimy tutaj o przypadku, kiedy np. osoba jest przyjęta na oddział i umiera przed upływem dwunastu godzin, a lekarze nie wiedzą z jakiego powodu. Przy sekcjach sądowych tych osób jest więcej. o ile mamy do czynienia np. ze zgonem w niewyjaśnionych okolicznościach, to na sali sekcyjnej jest prokurator, lekarz biegły, technicy. Jest to od 3 do 6 osób, które uczestniczą w takiej sądowej sekcji.

Jakby pan określił zapach zwłok?

Jest ordynarny. Nie radziłbym go nigdy poczuć. Określiłbym go jako słodko-kwaśno-gorzki. o ile przebywa się w tym zapachu, to on doskwiera może kilka minut. Najgorzej jest natomiast, jak wejdzie się ze świeżego powietrza do takiego pomieszczenia, gdzie przeprowadzane są sekcje. Fetor jest wtedy straszny.

Co ciało ofiary może powiedzieć o sprawcy? Czego dowiadujecie się z oględzin?

Ciało mówi wiele rzeczy. Po ilości ran, po ich głębokości, można np. stwierdzić, iż zabójca chciał zabić, iż nie był to przypadek. Inaczej wyglądają rany, kiedy do zabójstwa dochodzi przez przypadek, tzn. np. żona dźgnie męża nożem w afekcie, lub przy zbrodniach w obronie własnej.

Jak wygląda procedura, co się dzieje zanim ciało trafi do zakładu medycyny sądowej?

Gdy osoba przypadkowa znajduje zwłoki, to powiadamia policję. Policja powiadamia prokuraturę. Na miejsce przyjeżdża zespół, który stwierdza zgon. Przyjeżdżają technicy policyjni, kryminalistycy, robią oględziny zewnętrzne zwłok oraz oględziny miejsca zdarzenia. Trwa to od 3-4 godzin do choćby doby- zależnie od sytuacji. Następnie załoga firmy pogrzebowej zabiera ciało do chłodni i czeka się na postanowienie prokuratury o przeprowadzeniu sekcji zwłok. Powołany zostaje lekarz biegły i na koniec odbywa się sekcja.

Z czym ma pan największy kłopot przy wykonywaniu swojej pracy? Nieustannie obcuje pan ze śmiercią, uodpornił się już pan na nią?

Najbardziej poruszają mnie ciała dzieci. Mimo, iż jestem w zawodzie już tyle lat, to takie przypadki, gdzie dzieci giną w wypadkach lub są zabijane przez cały czas mnie dotykają i dają do myślenia.

Wiem, iż Tatiana Jachyra – autorka „Teatru Wskrzeszonych” konsultowała się z panem podczas pisania swojej książki. Na czym polegała pana pomoc?

Głównie chodziło o konsultacje w sprawie czasu Tatiana Jachyra. Stężenie pośmiertne utrzymuje się do 72 godzin. Po tym czasie za sprawą bakterii gnilnych, które zaczynają pracować w ciele, rozluźniają się ścięgna i mięśnie, a zwłoki robią się wiotkie- można z nimi swobodnie pracować. Największa sztywność występuje zaraz po śmierci, kiedy mięśnie zastygają, a krew przestaje krążyć.

U pewnej grupy ludzi występuje wręcz obsesyjny lęk przed obudzeniem się w trumnie, przed tzw. pochowaniem żywcem. Czy zdarzały się takie przypadki?

Jedynie w takich przypadkach, gdy przyjeżdża załoga karetki i stwierdza zgon – jak my to mówimy – „na odległość”. Wielu lekarzy nie podchodzi do osoby zmarłej, tylko widzi, iż leży osoba, według relacji rodziny od kilku godzin nie oddycha i na tej podstawie stwierdzają zgon. Tak się może zdarzyć, iż osoba nie daje znaku życia, bo dochodzi do zaburzenia krążenia, oddech staje się bardzo płytki i tego nie widać. Można powiedzieć, iż osoba nie żyje, a ona żyje, tylko na wolnych obrotach. Były takie przypadki w Polsce, gdzie załoga karetki nie zbadała pacjenta, tylko stwierdziła zgon. Taka osoba została przewieziona do zakładu pogrzebowego, a po jakimś czasie wchodziła w normalny rytm krążeniowo-oddechowy i wszystko wracało do normy. Dlatego u nas w Polsce przyjęło się, iż pochówek następuje po minimum trzech dobach.

Czyli po tych trzech dobach nie ma możliwości, żeby ktoś się obudził?

Nie. Takiej możliwości nie ma. Nie słyszałem nigdy o takim przypadku.

Co z ludźmi, którzy zginęli np. w wypadku, czy katastrofie lotniczej i ich ciała są w bardzo złym stanie? Jak wygląda proces „rekonstrukcji” takiego ciała?

Jeżeli jest szansa, żeby odtworzyć twarz, mamy jakieś kawałki skóry, z których można coś uformować, to wtedy podejmuję się takiego zadania na życzenie rodziny. Głównie chodzi o twarz i dłonie, bo reszta ciała i tak jest w trumnie zamaskowana ubraniem. Jest jednak wiele takich przypadków, gdzie np. osoba wpada pod pociąg i są tylko szczątki. W takich przypadkach te ciała w większości są kremowane. Nie pokazuje się ich wtedy rodzinie. Nieraz nie ma nawet, czego pokazać, bo zwłoki są tak zmasakrowane. Rodzina identyfikuje wtedy zmarłego np. po kawałkach odzieży, bo z człowieka praktycznie nic nie zostaje. Ostatnio miałem taki przypadek, iż dziewczyna rzuciła się pod pociąg- popełniła samobójstwo. Była w strasznym stanie. Rodzina strasznie rozpaczała i prosiła, żeby odtworzyć jej twarz. Zrobiłem to, na ile się dało.

Po czym poznać, iż mamy do czynienia z zabójstwem, a nie samobójstwem?

Z reguły są to uduszenia i zabójcy, chcąc upozorować samobójstwo potem taką osobę wieszają. Z reguły jednak nie wiedzą, jakie etapy po uduszeniu przechodzi ciało osoby zmarłej. o ile dusimy osobę na leżąco i ta osoba leży później przez powiedzmy pół godziny, bo sprawca musi odetchnąć, czy przygotować się do realizacji dalszego planu, to na plecach, na nogach, na dolnych powłokach skóry robią się plamy opadowe. o ile po 20-30 minutach ta osoba zostanie powieszona, to krew, która spłynęła np. wewnątrz pleców, przez cały czas tam pozostanie. Przy oględzinach będzie wiadomo, iż ta osoba leżała, kiedy zmarła. Nie mogła już wtedy wisieć. Przy sekcji zwłok, często choćby na mięśniach, na tkankach miękkich pod powierzchnią skóry widać niejako ślady dłoni od duszenia. Na skórze tego może nie być widać, ale pod powłoką skóry już tak.

Czy zwłoki, które przez dłuższy czas przebywały w wodzie są jednym z trudniejszych przypadków przy identyfikacji?

To zależy w jakim okresie. o ile jest to późna jesień albo zima, to mogą sobie leżeć do wiosny i nic z nimi nie będzie się działo. Natomiast o ile to jest lato, to dwa-trzy dni i takie zwłoki są już napuchnięte i w fazie rozkładu. Przy wysokiej temperaturze, im dłużej ciało leży w wodzie, tym szybciej i mocniej się rozkłada. Chodzi tylko i wyłącznie o temperaturę i wilgotność powietrza. Bo o ile zwłoki leżałyby w chłodni przez powiedzmy pół roku, to one za bardzo się nie zmienią. Jedynie skóra będzie bardziej obsuszona. Latem, kiedy w dzień jest upał, a w nocy jest chłodniej i wilgotniej, to zwłoki rozkładać się będą bardzo szybko. Niezależnie od tego, czy leżą w wodzie, czy na podwórku.

Myśli pan o tym, czym się pan zajmuje również po pracy?

Nie. W ogóle. Wykonuję swoją pracę bardzo dobrze, bo wiem o tym. Ale z momentem wyjścia z pracy zamykam za sobą drzwi do śmierci.

Idź do oryginalnego materiału