Zaatakował lekarza w Krakowie. Światło dzienne ujrzały informacje na temat sprawcy

6 godzin temu
Zdjęcie: Policja/Pixabay


Jak przypomina portal „Goniec”, we wtorek w jednym z krakowskich szpitali doszło do ataku na lekarza. Napastnik zadał dr. Tomaszowi Soleckiemu ciosy nożem. Choć lekarze walczyli o życie swojego kolegi, nie udało się im go uratować. Kim był napastnik i dlaczego doszło do tragedii?

Tragiczny dyżur

We wtorek w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie doszło do wstrząsających wydarzeń. Dr Tomasz Solecki przyjmował pacjentów, gdy go jego gabinetu wszedł agresywny mężczyzna. Z relacji „Gońca” wynika, iż najpierw miał wymachiwać dokumentami, a potem zadać lekarzowi ciosy nożem.

Choć pomoc medyczna przyszła natychmiast, życia dr. Soleckiego nie udało się uratować. Bezpośrednio po ataku mężczyzna wybiegł ze szpitala. Ochronie udało się go zatrzymać i przekazać w ręce funkcjonariuszy policji.

Wiadomo, iż napastnikiem był 35-letni Jarosław W. Jak przekazał Adam Bodnar, był on funkcjonariuszem służby więziennej i pracował w katowickim areszcie. Przed dwoma laty przeszedł operację łokcia. Zajmował się nim wówczas dr Solecki. Rodzina nożownika w „Uwadze!” TVN przyznała, iż po zabiegu mężczyzna mierzył się z coraz poważniejszymi problemami psychicznymi.

Rodzice nożownika z Krakowa zabrali głos

„Od tej pory było coraz gorzej i coraz gorzej z jego psychiką. Uważał, iż został zakażony jakimś wirusem” – relacjonowali rodzice napastnika, który zabił lekarza w krakowskim szpitalu. Rodzice przyznawali, iż zachowanie Jarosława W. sprawiało coraz więcej problemów. On jednak nie chciał słuchać swoich bliskich, którzy próbowali mu pomóc.

Ich zdaniem to właśnie problemy psychiczne i brak specjalistycznej pomocy doprowadziły do tragedii i śmierci dr. Soleckiego.

Z informacji przekazanych przez Adama Bodnara wynika, iż Jarosław W. został przyjęty do służby więziennej 5 lat temu, „w czasie kiedy nie dokonywano dostatecznie efektywnej weryfikacji kandydatów”. Minister Sprawiedliwości przekazał, iż Służba Więzienna „otrzymywała niepokojące informacje o jego zachowaniu”. Szef resortu sprawiedliwości dodał, iż „ma poważne zastrzeżenia do sposobu, w jaki w tym przypadku działała medycyna pracy i kontrola stanu psychicznego funkcjonariusza”.

To też może cię zainteresować Fani "Sanatorium miłości" nie kryją emocji. O wydarzeniach z ostatniego odcinka zrobiło się głośno

Idź do oryginalnego materiału