

- — Oba wyroki pokazują, jak absurdalne były tezy wysuwane przez prokuratora Tomasza Krzesiewicza. Mamy nadzieję, iż ten człowiek odpowie za to — mówią w rozmowie z Onetem Jacek Stawicki i Paweł Rafalski
- Byli agenci służb chcą by prokurator odpowiedzialny za ich zatrzymanie odpowiedział za swoje czyny
- Jak ustaliliśmy, w sprawie wrocławskiego śledczego toczy się postępowanie wyjaśniające — rzecznik dyscyplinarny Prokuratora Generalnego prowadzi czynności, które mają stwierdzić, czy doszło do złamania przepisów przez prokuratora
- Więcej takich historii przeczytasz na stronie głównej Onetu
Odszkodowanie dla niesłuszne zatrzymanie
W marcu br. Sąd Okręgowy we Wrocławiu wydał dwa wyroki w sprawach dotyczących byłych funkcjonariuszy CBA — Jacka Stawickiego i Pawła Rafalskiego — za „niewątpliwie niesłusznie zatrzymanie” w dniach 12-13 września 2023 r. Pierwszy dostanie 2 tys. zł zadośćuczynienia i ok. 540 zł odszkodowania, a jego kolega — 3 tys. zł zadośćuczynienia i ok. 340 zł odszkodowania.
Jacek Stawicki był Naczelnikiem Wydziału Śledztw Specjalnych CBA w Warszawie, pracował też w Centralnym Biurze Śledczym Policji. Z kolei Paweł Rafalski to były Naczelnik Wydziału w Zarządzie Operacyjno-Śledczym CBA. w tej chwili obaj są prywatnymi detektywami, którzy po odejściu ze służby ciągle współpracowali ze swoimi dawnymi kolegami.
Zatrzymanie i zarzuty dla byłych funkcjonariuszy służb ma związek z operacją CBA o kryptonimie „Koncert”, podczas której zatrzymano warszawskiego syndyka Tomasza S. Prokuratura postawił mu m.in. zarzut przekroczenia uprawnień w związku z prowadzoną upadłością w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wielkiej wartości. Zdaniem śledczych nielegalne działania miały przynieść syndykowi ponad 2,3 mln zł.
Szczegółowo pisaliśmy o tej sprawie w materiale „Byli agenci CBA walczą z prokuraturą. W tle wojna służb i inwigilacja dziennikarzy”.
Stawicki i Rafalski zostali zatrzymani na podstawie zeznań Tomasza W., znajomego zatrzymanego przez CBA syndyka. Podczas licznych przesłuchań Tomasz W. wielokrotnie zmieniał swoją wersję. W końcu odwołał wyjaśnienia obciążające detektywów stwierdzeniem „chciałem zadowolić prokuratora”.
O jego zamiarach najlepiej świadczą słowa, które wypowiedział podczas jednej z rozpraw: — Prokurator i agenci znali moją sytuację i wykorzystali do swoich celów. Robiłem wszystko, żeby wrócić do mojej rodziny. Gdyby pan prokurator poprosił o przyznanie się do zamachu na Jana Pawła II, to też bym się przyznał — powiedział przed sądem Tomasz W.
Byli agenci atakują prokuratora
Wyroki o zadośćuczynienie i odszkodowanie nie są prawomocne i według naszych informacji przynajmniej w jednym przypadku prokuratura złożyła już zażalenie. Niewykluczone, iż to samo stanie się z drugim postanowieniem sądu.
— Oba wyroki pokazują, jak absurdalne były tezy wysuwane przez prokuratora Tomasza Krzesiewicza. Mamy nadzieję, iż ten człowiek odpowie za to — mówią w rozmowie z Onetem Jacek Stawicki i Paweł Rafalski.
Zatrzymania mężczyzn odbyły się na wniosek Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu, a konkretnie wspomnianego już prokuratora Tomasza Krzesiewicza, który prowadził śledztwo.
To prokurator Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu, delegowany do Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Śledczy zasłynął m.in. skazaniem „bombera”, który w 2016 r. podłożył ładunek wybuchowy w autobusie wrocławskiej komunikacji miejskiej.
W 2016 r. za „wzorowe i sumienne wykonywanie zadań służbowych” nagrodę osobiście wręczył mu Bogdan Święczkowski, jeden z najbliższych współpracowników Zbigniewa Ziobry. Dwa lata później o jego zawrotnej karierze pisało m.in. OKO.PRESS.
Rzecznik dyscyplinarny wszczął postępowanie wyjaśniające
Śledztwo, w ramach którego Stawicki i Rafalski zostali zatrzymani, zostało umorzone, a zarzuty wycofane. Mimo to prokurator Krzesiewicz konsekwentnie uważa, iż liczne dowody zebrane w sprawie „uprawdopodobniają stawiane podejrzanym zarzuty”.
Byli agenci, domagają się ukarania prokuratora i wszczęcia w jego sprawie postępowania dyscyplinarnego. Chcą, by śledczy poniósł karę za to, iż detektywi zostali wyprowadzeni ze swoich domów w kajdankach i zatrzymani na ponad 30 godzin.
– Wobec prokuratora nie toczy się postępowanie wewnętrzne/dyscyplinarne – zapewniała nas na początku kwietnia Katarzyna Calów–Jaszewska z biura prasowego Prokuratury Krajowej.
Jak ustaliliśmy, w sprawie wrocławskiego śledczego toczy się postępowanie wyjaśniające — rzecznik dyscyplinarny Prokuratora Generalnego prowadzi czynności w ramach art. 154 par. 1 ustawy — prawo o prokuraturze. To oznacza, iż trwa wstępna weryfikacja, czy doszło do złamania przepisów przez prokuratora.