Władze Florydy grożą protestującym: „Możecie zostać zabici”

bejsment.com 12 godzin temu

Wayne Ivey, szeryf hrabstwa Brevard na Florydzie, w ostrym tonie ostrzegł mieszkańców przed konsekwencjami udziału w planowanych na sobotę protestach o charakterze antyrządowym. Z jego słów jasno wynikało, iż policja nie zawaha się użyć siły wobec agresywnych uczestników demonstracji — włącznie ze śmiertelnym przymusem.

„Jeśli rzucisz cegłą, koktajlem Mołotowa albo wycelujesz broń w któregoś z naszych funkcjonariuszy, poinformujemy twoją rodzinę, gdzie odebrać twoje ciało. Nie zawahamy się cię zabić” — powiedział Ivey podczas konferencji prasowej.

Władze Florydy podkreślają, iż ich stan nie zamierza tolerować zamieszek i będzie stanowczo egzekwować prawo. Szeryf przedstawił swoje stanowisko bez ogródek: „Jeśli nie podporządkujesz się poleceniom policji — trafisz do aresztu. jeżeli zablokujesz drogę — trafisz do aresztu. jeżeli uciekniesz po zatrzymaniu — znów trafisz do aresztu”.

Dalej kontynuował: „Jeżeli otoczysz pojazd i uniemożliwisz kierowcy odjazd, musisz się liczyć z tym, iż zostaniesz potrącony. jeżeli oplujesz lub uderzysz funkcjonariusza, najpierw trafisz do szpitala, potem do więzienia. I być może zostaniesz pogryziony przez policyjnego psa”.

Wypowiedzi szeryfa spotkały się z poparciem części lokalnych władz, w tym prokuratora generalnego stanu Jamesa Uthemera oraz gubernatora Florydy. Ten ostatni oficjalnie zezwolił kierowcom na przejeżdżanie przez tłum protestujących, jeżeli uznają, iż ich bezpieczeństwo jest zagrożone.

„Jeśli jedziesz i grupa ludzi otacza twój samochód w sposób groźny, masz prawo się bronić i ruszyć. o ile ktoś zostanie uderzony, to jego odpowiedzialność — sam zablokował przejazd” — oświadczył gubernator Ron DeSantis.

Jednak takie podejście spotkało się z ostrą krytyką. Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich (ACLU) nazwała wypowiedzi szeryfa brutalnymi i podżegającymi do przemocy. Organizacja przypomniała, iż prawo do protestu jest zapisane w Konstytucji USA, a postawa władz Florydy jest — ich zdaniem — sprzeczna z amerykańskimi wartościami.

Tymczasem demonstracje odbędą się pod hasłem „No Kings”. Organizatorzy zapowiadają udział milionów obywateli w ponad 1500 miastach w całym kraju. Protesty mają być sprzeciwem wobec autorytarnych tendencji, dominacji miliarderów w polityce i militaryzacji życia publicznego. Donald Trump ostrzegł, iż demonstranci mogą się spodziewać stanowczej odpowiedzi.

Idź do oryginalnego materiału