Słowo dnia W Stany Zjednoczone kontra Google było „parkowanie”. Jak w: czy Google kupiło niektórych ze swoich najbardziej dominujących i niebezpiecznych konkurentów w branży reklamy online, cały czas planując zaparkować ich w jakimś odległym zakątku firmy, aby nikt nie mógł zakłócić dominacji Google? To jest centralne pytanie całej sprawy rządu przeciwko Google i pojawiało się wielokrotnie w poniedziałkowy poranek.
Aby rozpocząć drugi tydzień przełomowego procesu antymonopolowego dotyczącego kontroli Google nad reklamą internetową, Departament Sprawiedliwości wezwał Neala Mohana, dyrektora generalnego YouTube i wieloletniego dyrektora ds. reklamy w Google. Mohan dołączył do Google w 2008 r. poprzez przejęcie DoubleClick przez Google, które stanowiło podstawę w tej chwili niepowstrzymanego silnika reklamowego Google. Mohan pomógł również w obronie przejęcia Admeld, innej firmy będącej w centrum pozwu. Podczas zeznań argumentował, iż Google nigdy nie próbowało wykupić i zneutralizować swoich konkurentów; po prostu próbowało konkurować.
Departament Sprawiedliwości wypytywał Mohana o jedną z podstawowych zasad swojej sprawy: iż Google zbudowało nieprzeniknione imperium reklamowe, posiadając wszystkie trzy główne części stosu technologii reklamowych, w tym system, którego wydawcy używają do oferowania zasobów reklamowych na swoich stronach, system, którego reklamodawcy używają do kupowania i umieszczania reklam w sieci, oraz giełdę pośrodku, gdzie faktycznie odbywa się całe kupowanie i sprzedawanie. To imperium, jak twierdzą prawnicy, nie pozwala na żadną prawdziwą konkurencję i ostatecznie pogarsza sytuację wszystkich zaangażowanych stron, z wyjątkiem Google. A kiedykolwiek pojawiał się potencjalny konkurent, Google po prostu go kupowało i odkładało — lub być może parkowało — na półkę.
Koncepcja „parkingu” pojawiła się podczas ponad dwugodzinnego zeznania Mohana, kiedy prawnik Departamentu Sprawiedliwości Aaron Teitelbaum pokazał mu wymianę e-maili na temat tego, czy Google powinno kupić Admeld. Admeld korzystał z technologii zwanej yield management i zdobywał rynek reklam online, pozwalając wydawcom oceniać popyt z wielu giełd reklam jednocześnie.
W tych wiadomościach e-mail inny dyrektor Google napisał, iż „jednym ze sposobów, aby mieć pewność, iż nie pozostaniemy jeszcze bardziej w tyle na rynku, jest podjęcie działań [company] z największą siłą napędową i zaparkowanie jej gdzieś”. Przejęcie firmy w ten sposób „pozwoliłoby nam rozwiązać problemy z pozycji siły”. Zdaniem rządu wydawało się to jasnym dowodem na to, iż Google próbowało usunąć zagrożenie z rynku.
„Jednym ze sposobów, aby mieć pewność, iż nie pozostaniemy jeszcze bardziej w tyle na rynku, jest podjęcie działań [company] z największą przyczepnością i zaparkować ją gdzieś.”
W sądzie Mohan argumentował, iż „parking” wcale nie oznacza tego. Przyznał, iż Google było zainteresowane Admeld, ponieważ Admeld był bardziej zaawansowany w rozwoju, ale powiedział, iż Google nie miało zamiaru odkładać ani zamykać produktu. „Absolutnie tak nie było” – powiedział.
Parking, jak wyjaśnił, odnosi się do przejęcia firmy przez Google, a następnie umożliwienia jej działania mniej więcej tak jak wcześniej, podczas gdy zaczyna ona odbudowywać się i integrować ze stosem technologicznym Google. Ten proces zajmuje czas — często lata — a Mohan powiedział, iż pozostawienie produktów w działaniu faktycznie wskazuje na ich znaczenie dla Google jako produktów, a nie pokonanych wrogów.
Mohan argumentował w kółko, okazjonalnie wydając się sfrustrowany koniecznością powtarzania się, iż Google po prostu robiło to, co musiało, aby nadążyć. Powiedział Teitelbaumowi, iż celem zawsze było „zbudowanie najlepszego stosu reklamowego dla wydawców, a także narzędzi dla reklamodawców”.
Według Mohana, biznes reklamowy zawsze był zacięty i konkurencyjne, a firmy takie jak Facebook, Microsoft i Yahoo próbowały choćby budować podobne, wszechstronne strategie. Kontrolowanie wszystkich trzech części procesu, powiedział, jest najważniejsze dla zapewnienia, iż tylko dobre reklamy są umieszczane tylko na dobrych stronach internetowych, iż wszystko dzieje się gwałtownie i iż żadni nikczemni aktorzy nie mogą powodować problemów.
Kiedy Jeannie Rhee, jedna z prawniczek reprezentujących Google, zaczęła przesłuchać Mohana, kazała mu powtórzyć punkt parkingowy na kilka sposobów. Zauważyła coroczny e-mail z aktualizacją, którego Mohan wysłał do swojego zespołu w 2008 r. po przejęciu DoubleClick, w którym porównał integrację do „wymiany silników w samolocie, jednocześnie nim latając”. Rhee kazała Mohanowi również omówić niektóre z najbardziej imponujących osiągnięć zespołu DoubleClick po przejęciu, najwyraźniej po to, aby pokazać, iż produkt przez cały czas jest aktywnie rozwijany.
Mohan powiedział, iż włączanie startupów do Google jest jak „wymiana silników w samolocie przy jednoczesnym kontynuowaniu lotu”
Zeznania Mohana przedstawiły dość prostą wersję argumentów obu stron tego niezwykle ważnego procesu. W oczach rządu Google ma nieprzezwyciężoną przewagę w branży reklamowej, zbudowaną na nielegalnym łączeniu różnych produktów ze sobą i wykupywaniu każdej firmy, która wyglądała jak konkurencja. Jednak według Google głęboka integracja jest jedynym sposobem na tworzenie świetnych produktów reklamowych, a jego przejęcia zawsze służyły budowaniu lepszych produktów w konkurencyjnej przestrzeni.
Rząd wielokrotnie przedstawiał dowody na to, iż opuszczenie platform Google jest niemal niemożliwe. Zmiana platformy z jakiegokolwiek powodu jest trudna, a perspektywa opuszczenia popytu reklamodawców Google i dostępu do platform takich jak Search i YouTube sprawia, iż jest to nie do utrzymania. Wydawcy argumentowali również, iż produkty reklamowe Google wcale nie są imponujące. Twierdzą, iż czują się uwięzieni. A rząd widzi to tak, iż Google chętnie wydaje setki milionów dolarów na startupy, żeby tak pozostało.
W 2011 r. Google faktycznie przejęło Admeld za kwotę przekraczającą 400 milionów dolarów. (Kwota ta, nawiasem mówiąc, według Departamentu Sprawiedliwości znacznie przekracza rzeczywistą wycenę firmy przez Google — rzekomo jest to sygnał gotowości Google do przepłacania w imię miażdżących gróźb). Departament Sprawiedliwości krótko zbadał umowę w tamtym czasie, ale ostatecznie pozwoliłem jej się zamknąć. Teraz technologia firmy jest częścią dominującej giełdy reklam Google, powszechnie znanej jako AdX. Wszystko, co pozostało z samego Admeld, to strona pomocy Google opowiadając wydawcom, dlaczego AdX jest tak wspaniały.
Czy to dobry rodzaj parkowania, czy zły i potencjalnie nielegalny? To zależy od sędzi Leonie Brinkema. Nie miała wiele do powiedzenia podczas zeznań w poniedziałek, ale wszyscy w pokoju przyznali, iż tylko ona się liczy.