Toronto wprowadza zakaz protestów wokół szkół i świątyń

bejsment.com 8 godzin temu

Od 2 lipca w Toronto obowiązywać będą „strefy buforowe” wokół tysięcy obiektów — kościołów, szkół i żłobków. Nowe przepisy mają chronić przed mową nienawiści, ale budzą obawy o ograniczenie prawa do protestu.

Rada Miasta Toronto przegłosowała kontrowersyjną uchwałę wprowadzającą tzw. „strefy buforowe” wokół miejsc kultu religijnego, szkół i przedszkoli. Po burzliwej, całodniowej debacie stosunkiem głosów 16 do 9 zdecydowano, iż nowe przepisy wejdą w życie 2 lipca.

Nowe regulacje rozszerzają promień ochronny wokół wskazanych obiektów z 20 do 50 metrów, a okres obowiązywania strefy wydłużono z sześciu miesięcy do roku. Co istotne, usunięto wymóg wykazania wcześniejszych incydentów — każda placówka, która zgłosi potrzebę wprowadzenia strefy, automatycznie ją otrzyma.

Za złamanie zakazu protestowania w strefie grozi grzywna do 5000 dolarów, a w przypadku odmowy opuszczenia terenu — aresztowanie. Miasto szacuje, iż rozporządzenie może objąć choćby 3000 lokalizacji.

Zwolennicy uchwały wskazują, iż chodzi o ochronę wiernych i dzieci przed nienawiścią i zastraszaniem. „Nie zabraniamy protestów, ale nie pozwolimy na szerzenie nienawiści przed świątyniami” – argumentował radny Brad Bradford.

Krytycy ostrzegają jednak przed naruszeniem wolności słowa i prawa do pokojowych zgromadzeń. „Jeśli popierasz wolność protestu, musisz ją akceptować także wtedy, gdy nie zgadzasz się z przekazem” – mówił radny Gord Perks, jeden z dziewięciu głosujących przeciw.

W trakcie debaty jeden z protestujących został usunięty z sali po oskarżeniu radnych o „wykorzystywanie antysemityzmu jako broni”.

Radny Chris Moise próbował odroczyć głosowanie do czasu przyjęcia podobnych przepisów na szczeblu federalnym, argumentując, iż temat jest zbyt kontrowersyjny. Wniosek został jednak odrzucony — 16 radnych było przeciw, 8 za. „To nasza odpowiedzialność, nie Ottawy” – powiedziała radna Rachel Chernos Lin.

Radny Mike Colle bagatelizował kontrowersje, nazywając nowe prawo „drobną korektą”, która pozwoli funkcjonariuszom na interwencję wobec osób zakłócających porządek.

Przeciwnicy nowych przepisów zapowiadają skierowanie sprawy do sądu. „Statut jest niejasny, zwłaszcza jeżeli chodzi o definicję ‘aktu dezaprobaty’” – oceniła Louise Smith z Koalicji na rzecz Karty Praw i Wolności.

Prawnik miejski przyznał, iż choć istnieją argumenty na rzecz konstytucyjności uchwały, nie da się przewidzieć, jak sąd rozstrzygnie ewentualny spór.

Na podst. CityNews

Idź do oryginalnego materiału