Szok i dym w Scarborough. Restauracje podpalone, sprawcy nagrani

bejsment.com 1 tydzień temu

Najpierw Shaaz, dzień później Bisi Bisi – dwie restauracje w Scarborough zostały doszczętnie zniszczone w nocnych pożarach. Według właścicieli to nie przypadek, ale przestępczy zamach na lokalną społeczność.

Restauracje w Scarborough padły ofiarą dwóch nocnych podpaleń, które ich przedstawiciel prawny określił jako „umyślne i tchórzliwe akty przestępcze”.

Rajesh Kumar, adwokat z Toronto reprezentujący właścicieli lokali, powiedział w rozmowie z CityNews, iż nic w tych wydarzeniach nie było przypadkowe.

– Obie restauracje należą do tych samych właścicieli. Szokująca jest bezczelność sprawców i ich brak szacunku dla prawa – powiedział. – Ktoś podpalił dwa lokale, w dwie kolejne noce. Wszystkie zebrane dowody wskazują na celowe działanie.

Do najnowszego incydentu doszło w sobotę, około 3:30 nad ranem, przy 1198 Kennedy Road, w pobliżu Lawrence Avenue East. Na nagraniu z monitoringu widać dwie osoby zbliżające się do restauracji Bisi Bisi – jedna niesie kanister, druga metalowy pręt. Po wybiciu szyby weszli do środka, a chwilę później jeden z nich wrzucił do lokalu podpalony przedmiot. Na nagraniu widać błysk ognia i kłęby dymu, zanim sprawcy uciekli samochodem.

Dzień wcześniej, w piątek rano, spłonęła restauracja Shaaz Indian Cuisine przy 2300 Lawrence Avenue East, oddalona zaledwie o kilka minut drogi. Policja potwierdziła, iż w obu przypadkach mogło dojść do podpalenia, ale na razie nie ujawnia, czy incydenty są ze sobą powiązane.

– To nie był atak tylko na firmę, ale na bezpieczeństwo i zaufanie całej społeczności – zaznaczył Kumar. – Shaaz od lat jest ważnym punktem dla mieszkańców, a Bisi Bisi została otwarta zaledwie tydzień temu. Nie ma miejsca na taką przestępczość w Kanadzie.

Yara Doleh, właścicielka księgarni Unique Books mieszczącej się kilka drzwi dalej od Bisi Bisi, wróciła na miejsce dopiero w niedzielę. Choć ogień nie zajął jej sklepu, wszystko wokół przesiąknięte było zapachem dymu.

– Gdy otworzyłam, ludzie mówili, iż to miejsce jak oaza. Teraz przypomina strefę wojny – powiedziała. – Próbowałam ratować książki, ale każda z nich pachniała dymem. Ja sama też – dodała.

Radny miejski Michael Thompson potępił ataki i zwrócił uwagę na długofalowe skutki dla lokalnych przedsiębiorstw.

– Gdy te firmy znów otworzą drzwi, będziemy zachęcać mieszkańców do wspierania ich. Zamierzam współpracować z lokalnym BIA, by znaleźć sposoby na pomoc w odbudowie – zapowiedział.

Na podst. CityNews

Idź do oryginalnego materiału