Ścigali ją za dziecięce buciki na drzwiach katedry. Po sześciu latach sąd zdecydował

2 dni temu
Zdjęcie: Joanna Scheuring-Wielgus nie popełniła wykroczenia Fot. Wojciech Olkusnik/East News


Joanna Scheuring-Wielgus od lat angażuje się w akcje społeczne i happeningi. W sierpniu 2018 roku wzięła udział w inicjatywie zwracającej uwagę na problem pedofilii w kościele. Jej gest nie spodobał się władzom, a sprawą zajął się sąd. Teraz sprawa znalazła swój finał.


W ramach happeningu "Baby Shoes Remember" Joanna Scheuring-Wielgus wywiesiła parę dziecięcych bucików, a także plakat na bramie katedry w Toruniu. Do akcji wkroczyli wówczas policjanci, a sprawa dostała skierowana do sądu. Po blisko sześciu latach od tych wydarzeń sąd umorzył postępowanie.

Joanna Scheuring-Wielgus nie stanie przed sądem


Dlaczego podjęcie decyzji w tej sprawie trwało tak długo? W 2018 roku Scheuring-Wielgus była posłanką Nowej Lewicy. Tym samym była chroniona immunitetem. Dopiero kiedy ten wygasł, można było zająć się sprawą.

Jak informuje Gazeta.pl, policja chciała jej ukarania z art. 63a kodeksu wykroczeń. Zapis ten dotyczy umieszczania w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszeń, plakatów, czy afiszy. Przepis ten mówi także o wywieszaniu tego typu przedmiotów bez zgody zarządcy. Kara za takie wykroczenie to ograniczenie wolności lub grzywna.

Postępowanie w tej sprawie rozpoczęło się w 2022 roku, kiedy polityczka straciła immunitet. "Nie boję się. Nie zrobiłam niczego złego. Nie zrobiłam niczego, czego powinnam się wstydzić. Co więcej, zrobiłabym to jeszcze raz. Bo tak zachowuje się przyzwoity człowiek" – oświadczyła wówczas Scheuring-Wielgus.

Ostatecznie pod koniec czerwca sąd uznał, iż działaczka społeczna nie dopuściła się złamania żadnych przepisów. Sędzia podczas prowadzenia sprawy powołał się m.in. na zapiski policjantów.

Ci podkreślili, iż całe wydarzenie odbywało się w spokojnej atmosferze, a w jego trakcie nie zakłócono porządku publicznego. Sprzeciwu wobec akcji nie wyraził również żaden przedstawiciel toruńskiej katedry.

Sześć lat oczekiwania. Joanna Scheuring-Wielgus komentuje decyzję sądu


Próbowaliśmy się skontaktować z Scheuring-Wielgus ws. uzyskania komentarza po decyzji sądu. Mimo wielu prób nie odebrała od nas telefonu. Jednak opublikowała oświadczenie dotyczące tego postanowienia.

"Wielokrotnie komentowałam absurd oskarżenia mnie o wykroczenie, więc dzisiaj tylko informuję, iż wygrałam. Kolejny raz. Dziękuję po raz kolejny mecenasowi Arturowi Nowakowi, który prowadzi moje czasami absurdalne sprawy" – poinformowała polityczka.



W oświadczeniu przypomniała również, iż powieszenie przez nią bucików na bramie świątyni było upamiętnieniem osób, które zostały skrzywdzone przez kościół. "Wykorzystywane seksualnie niewinne dzieciaki przez księży" – wyjaśniła.

Dziecięce buciki na bramach kościołów. Akcja w całej Polsce


Dziecięce buciki na bramach kościołów pojawiły się w 2018, ale i 2019 roku. W ten sposób działacze w całym kraju chcieli zwrócić uwagę na ukrywanie, a często również bezkarność duchownych, którzy dopuszczali się przestępstw na tle seksualnym w stosunku do najmłodszych.

Dowodem na to, iż ten temat jest przez cały czas żywy, może być ostatnia sprawa polskiego duchownego, który usłyszał zarzuty w Wielkiej Brytanii. Ksiądz Piotr G. przez blisko 20 lat pełnił posługę w diecezji Portsmouth na południu Anglii. W latach 2002-2008 nauczał na wyspie Jersey. To tam miał dopuścić się przestępstw wobec dzieci.

Jak pisaliśmy w naTemat, 60-letni Piotr G. chwilę po usłyszeniu zarzutów został zawieszony w pełnieniu funkcji. Jest podejrzany o osiem czynów niepożądanych wobec dzieci, a także dwa akty seksualne wobec najmłodszych. Diecezja współpracuje teraz z organami ścigania, aby dotrzeć do ofiar polskiego duchownego.

Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, iż polski duchowny jest dobrze znany w Polsce. Był m.in. egzorcystą, a także współautorem książek, które pisał wraz z Tomaszem Terlikowskim. Jednak ich drogi z czasem się rozeszły.

Idź do oryginalnego materiału