Od publikacji kompromitującej dla rządu taśmy z nagrań w restauracji „Sowa i Przyjaciele” trwa odwracanie uwagi od sedna sprawy. Do opinii publicznej docierają, rozpowszechniane przez część mediów i tzw. ekspertów, kuriozalne sugestie. A to, iż taśmy nagrał wywiad rosyjski, a to może, iż niemiecki itd. itd. Wszystko to po to, by nie dyskutować o tym, co jest na nagraniach – a są tam rzeczy wstrząsające, bezwzględnie kompromitujące dla rządu, zwłaszcza ministra Bartłomieja Sienkiewicza – i o tym jakie konsekwencje należy z tego wyciągnąć, ale by dyskusję publiczną sprowadzić do tego „kto nagrał”. To rzecz istotna, ale w kontekście całości – raczej drugorzędna. Tymczasem w akcji „kto nagrał” mamy ciąg dalszy. Tym razem to próba zdyskredytowania treści taśm poprzez atak na dziennikarza. „Rzeczpospolita” twierdzi, iż dotarła do informacji jakoby zatrzymany przez ABW Łukasz N,. manager restauracji „Sowa i Przyjacióle” „miał zasugerować”, iż sprzęt to nagrywania dostarczył mu dziennikarz „Wprost” Piotr Nisztor. I tu mała zagwozdka. jeżeli takie zeznania Łukasz N. złożył rzeczywiście, bo na razie mamy do czynienia tylko z takim twierdzeniem „Rz”, to czy przypadkiem nie było to wynikiem jakiegoś nacisku? Ot na przykład sugestii „powiedz to wyjdziesz”. Ktoś powie w tym momencie podważamy zaufanie do prokuratury – niezależnej instytucji państwowej. Nie, nie podważamy. Prokuratura zaufanie do siebie, swoją wiarygodność podważyła sama już wcześniej, w wielu sprawach, choćby w głośnym śledztwie smoleńskim. Podważyła ją także w sprawie afery podsłuchowej nasyłając watahę ABW na redakcję „Wprost”, próbując pogwałcić tajemnicę dziennikarską i tłumacząc ustami Andrzeja Seremeta, iż wszystko w niej było ok poza zachowaniem dziennikarzy. A wracając do sprawy rzekomych zeznań Łukasza N. dotyczących dziennikarza „Wprost”, warto zwrócić uwagę, iż oskarżony odzyskał wolność choć prokuratura – a tak można wnioskować z przebiegu wydarzeń – nie dysponuje materialnymi dowodami w sprawie, czyli oryginalnymi nośnikami nagrań z restauracji „Sowa i Przyjaciele”. A to najważniejszy wręcz dowód w śledztwe dotyczącym nielegalnych podsłuchów. W podobnych sytuacjach prokuratura nader często, można powiedzieć – za często – wnioskuje o areszt dla osoby podejrzanej tłumacząc to przed sądem obawą „mateczenia i zniszczenia dowodów w sprawie”. Tu takie ryzyko rzeczywiście może zachodzić. Mimo to Łukasz N. wychodzi na wolność. I stąd uzasadnione pytanie o powody takiej życzliwości prokuratury. Z pewnością wiemy jedno – w tej sprawie prokuratura traci jakąkolwiek wiarygodność. Znamienne jest to, iż tekst ukazał się w „Rzeczpospolitej”. Mówi się, iż jej cichym udziałowcem jest Leszek Czarnecki (właściciel m.in. Getin Holding, Getin Noble Bank, Open Finance) a także, iż zagiął parol właśnie na Nisztora, jako tego dziennikarza, który w 2008 ujawnił współpracę Czarneckiego z SB. Wojciech Wybranowski, kooperacja Antoni Trzmiel
"Rzepa" z odsieczą rządowi
Od publikacji kompromitującej dla rządu taśmy z nagrań w restauracji „Sowa i Przyjaciele” trwa odwracanie uwagi od sedna sprawy. Do opinii publicznej docierają, rozpowszechniane przez część mediów i tzw. ekspertów, kuriozalne sugestie. A to, iż taśmy nagrał wywiad rosyjski, a to może, iż niemiecki itd. itd. Wszystko to po to, by nie dyskutować o tym, co jest na nagraniach – a są tam rzeczy wstrząsające, bezwzględnie kompromitujące dla rządu, zwłaszcza ministra Bartłomieja Sienkiewicza – i o tym jakie konsekwencje należy z tego wyciągnąć, ale by dyskusję publiczną sprowadzić do tego „kto nagrał”. To rzecz istotna, ale w kontekście całości – raczej drugorzędna. Tymczasem w akcji „kto nagrał” mamy ciąg dalszy. Tym razem to próba zdyskredytowania treści taśm poprzez atak na dziennikarza. „Rzeczpospolita” twierdzi, iż dotarła do informacji jakoby zatrzymany przez ABW Łukasz N,. manager restauracji „Sowa i Przyjacióle” „miał zasugerować”, iż sprzęt to nagrywania dostarczył mu dziennikarz „Wprost” Piotr Nisztor. I tu mała zagwozdka. jeżeli takie zeznania Łukasz N. złożył rzeczywiście, bo na razie mamy do czynienia tylko z takim twierdzeniem „Rz”, to czy przypadkiem nie było to wynikiem jakiegoś nacisku? Ot na przykład sugestii „powiedz to wyjdziesz”. Ktoś powie w tym momencie podważamy zaufanie do prokuratury – niezależnej instytucji państwowej. Nie, nie podważamy. Prokuratura zaufanie do siebie, swoją wiarygodność podważyła sama już wcześniej, w wielu sprawach, choćby w głośnym śledztwie smoleńskim. Podważyła ją także w sprawie afery podsłuchowej nasyłając watahę ABW na redakcję „Wprost”, próbując pogwałcić tajemnicę dziennikarską i tłumacząc ustami Andrzeja Seremeta, iż wszystko w niej było ok poza zachowaniem dziennikarzy. A wracając do sprawy rzekomych zeznań Łukasza N. dotyczących dziennikarza „Wprost”, warto zwrócić uwagę, iż oskarżony odzyskał wolność choć prokuratura – a tak można wnioskować z przebiegu wydarzeń – nie dysponuje materialnymi dowodami w sprawie, czyli oryginalnymi nośnikami nagrań z restauracji „Sowa i Przyjaciele”. A to najważniejszy wręcz dowód w śledztwe dotyczącym nielegalnych podsłuchów. W podobnych sytuacjach prokuratura nader często, można powiedzieć – za często – wnioskuje o areszt dla osoby podejrzanej tłumacząc to przed sądem obawą „mateczenia i zniszczenia dowodów w sprawie”. Tu takie ryzyko rzeczywiście może zachodzić. Mimo to Łukasz N. wychodzi na wolność. I stąd uzasadnione pytanie o powody takiej życzliwości prokuratury. Z pewnością wiemy jedno – w tej sprawie prokuratura traci jakąkolwiek wiarygodność. Znamienne jest to, iż tekst ukazał się w „Rzeczpospolitej”. Mówi się, iż jej cichym udziałowcem jest Leszek Czarnecki (właściciel m.in. Getin Holding, Getin Noble Bank, Open Finance) a także, iż zagiął parol właśnie na Nisztora, jako tego dziennikarza, który w 2008 ujawnił współpracę Czarneckiego z SB. Wojciech Wybranowski, kooperacja Antoni Trzmiel