Rozmowa z Grzegorzem Ślakiem o polowaniu na byłych menedżerów państwowych spółek | Ścigany

5 lat temu
Zdjęcie: Marek Wiśniewski/Puls Biznesu / Forum


Rozmowa z Grzegorzem Ślakiem, byłym prezesem Rafinerii Trzebinia, o trudnym losie byłych menedżerów spółek Skarbu Państwa. ADAM GRZESZAK: – Co kilka dni do aresztu trafiają menedżerowie, którzy jeszcze kilka lat temu byli prezesami lub członkami zarządów dużych spółek Skarbu Państwa – Grupy Lotos, Azoty, PKN Orlen, PKP Cargo, KGHM. Śledzi pan te doniesienia?
GRZEGORZ ŚLAK: – Śledzę. Bardzo im współczuję, wiem, co przechodzą i co jeszcze ich czeka.

Czeka ich karząca ręka sprawiedliwości.
Raczej wiele lat postępowań prokuratorskich, procesów sądowych, przesłuchań, dochodzeń. Żmudnego udowadniania rzeczy zupełnie oczywistych, tłumaczenia mechanizmów gospodarczych, które dla menedżera są jasne i proste, a dla prokuratora nie bardzo. Ich życie zmieni się w koszmar nieustannych konsultacji z adwokatami, stawiania się na niekończące się przesłuchania, a potem latami trwające rozprawy sądowe. Zmieni się też ich życie zawodowe, bo nikt ich teraz nie zatrudni, a i z samodzielnym prowadzeniem biznesu będą mieli spory kłopot. Bo kto będzie chciał prowadzić interesy z kimś, na kim ciążą poważne prokuratorskie zarzuty? Długo przyjdzie im żyć z piętnem podejrzanych. Muszą się przyzwyczaić, iż media będą o nich pisały, używając inicjałów, na zdjęciach zasłaniając im oczy, choć wszyscy będą wiedzieli, o kogo chodzi. Zarzuty prokuratorów będą traktowane jak sądowe orzeczenia winy. A po latach, jeżeli uda im się wreszcie udowodnić swoją niewinność, nikogo to już nie będzie interesowało.

Są niewinni?
Tego nie wiem, o tym może rozstrzygać niezawisły sąd. Ale czytając o zarzutach, mam sporo wątpliwości. Wiem za to, iż nie zasłużyli, by ich traktować jak groźnych bandytów. Te demonstracyjne zatrzymania o szóstej rano przez zamaskowanych agentów, te zdjęcia z doprowadzania ich do prokuratury zakutych w kajdanki – po co to wszystko?

Idź do oryginalnego materiału