Rok 2024: Jaki będzie z perspektywy importera?

10 miesięcy temu

Rok 2023 pakuje mandżur i udaje się tam, gdzie wszyscy jego poprzednicy, czyli w przeszłość. Pozostawia po sobie sporo dat, które przejdą do historii. I kilka takich, o których za jakiś czas mówić się było, iż były przełomowe, iż stały się początkiem jakiegoś, zupełnie dziś nieuświadamianego procesu historycznego.

Dziś za blisko stoimy tego słonia, żeby objąć go w całości wzrokiem, żeby wiedzieć, iż to czego dotykamy nosem, to słoń właśnie.

Powinniśmy być jednak świadomi, iż to przed czym stoimy to raczej słoń, niż ustawiona przez żartobliwych kolegów ścianka z desek pokrytych dermą, którą przygotowali, kiedy my przebywaliśmy w innym wymiarze w efekcie firmowej „wigilii”.

Zazwyczaj kiedy kończy się jeden rok, a zbliża ten zupełnie Nowy, nieużywany, nie śmigany, życzymy sobie wszystkiego co najlepsze. W tym Nowym Roku. Wzmacniamy w sobie przekonanie, iż data 1 stycznia, to jakiś magiczny początek czegoś zupełnie nowego, nas samych jakoś tam nowych, odmienionych. Stąd przecież nowa świecka tradycja składania sobie samym solennych obietnic zrzucenia kilogramów, rzucenia palenia, wyrobienia w sobie zdrowych nawyków i definitywnego unikania toksycznych krewnych poprzez wcielenie w życie konstruktywnej asertywności.

Ale to iluzja jest. W tym Nowym 2024 Roku pyknie dokładnie 30 lat od chwili, kiedy zacząłem swoją przygodę z importem na serio. I 35 lat od podjęcia pierwszej próby dokonania dużego zakupu z Dalekiego Wschodu. Przez te lata doświadczyłem po wielokroć tego, iż daty takie jak 1 stycznia może znaczą wiele dla nas osobiście, ale nie znaczą nic dla świata. Świat bowiem nie zamiera na czas świat, ziemia nie przestaje się kręcić, czas się nie zatrzymuje.

“The show must go on” – jak śpiewał pewien pan. I “show” dobrze o tym wie. Ktoś tam gdzieś coś produkuje, ktoś podejmuje jakieś decyzje, towary docierają ciężarówkami i pociągami do portów, a stamtąd ruszają w długą podróż. Gdzieś uderza huragan, gdzieś trzęsie się ziemia, gdzieś wybuch wulkan, albo kolejna wojna. Co rusz pojawiają się jakieś motyle, czarne łabędzie, albo białe nosorożce, czyli nieoczekiwane wydarzenia, które stają się – jak to ładnie określali niegdysiejsi Słowianie – „game changerem”.

Przypominam sobie takie spotkanie w biurowcu powiatowego imperatora na granicy dawnego zaboru rosyjskiego i pruskiego. Imperator zaprosił mnie na spotkanie, bo był zainteresowany uruchomieniem produkcji w Chinach, chciał, bym się sprawą zajął. A do omówienia detali technicznych skierował swojego Lorda Vadera, który groźnie dyszał, rzucał z oczu skry i nie znosił sprzeciwu.

Vader przedstawił wymyśloną przez siebie sekwencję zdarzeń od chwili podpisania przez nas umowy, po wjazd wyprodukowanych w Chinach towarów do polskiego magazynu imperatora. I ściśle określił poszczególne daty. A ja, traktując Vadera z należytym szacunkiem, przedstawiłem kilkanaście momentów, w których zdarzyć mogą się wydarzenia burzące tak precyzyjnie skonstruowany plan. Zasugerowałem, iż biorąc pod uwagę ryzyka takie jak braki prądu w Chinach, opóźnienia w transporcie kołowym i morskim, burze w Zatoce Biskajskiej i strajki dokerów w Hamburgu, należy stworzyć plan elastyczny, w którym zapewnimy sobie odpowiednie marginesy czasu, dla własnego bezpieczeństwa i komfortu, którego nie będzie w przypadku planu skrojonego wręcz do godziny.

Lord Vader spojrzał na mnie tak, iż normalnie pewnie wgniótłby mnie w ścianę wraz z designerskim krzesłem obrotowym, na którym siedziałem, ale widocznie przez wzgląd na obecność osób trzecich pohamował się, za to w eleganckich słowach rzekł był:

Chuj mnie to obchodzi, panie Leszku. Ja chce, żeby towar w magazynie był tego i tego dnia do południa i ma być.

No i nie był.

Przypomniała mi się ta scena w związku z tym co dzieje się na Morzu Czerwonym. Część floty handlowej nie wpływa już na ten akwen, przez wzgląd na ataki rakietowe bojowników Huti z Jemenu.

Wielu Lordów Vaderów z Polski i ze świata przeżywa w związku z tym głęboką frustrację. Bo nagle się okazuje, ze jednak trzeba brać pod uwagę ryzyka, iż trzeba wsłuchiwać się w słowa kogoś, kto dysponuje doświadczeniem, kto potrafi przedstawić zagrożenia, ale jednocześnie pokazuje rozwiązania, prezentuje Plan B.

Władcy świata, monarchowie zapowiadali, iż rok 2023 będzie okresem osłabiania Chin, zarówno politycznie, dyplomatycznie, jak i gospodarczo. Jakoś się tak porobiło, iż stało się odwrotnie. Poza bańką informacyjną świata zachodnie wpływy Chin się wzmocniły i rozszerzyły, a ich potencjał produkcyjny urósł jeszcze bardziej, choć już od lat jest największy na świecie. Pomiędzy rokiem 2018 a 2022 potencjał ten wzrósł o 20%.

O ile urósł w 2023 roku? Dowiemy się pewnie w marcu 2024 roku.

Rośnie liczba państw, które odchodzą od rozliczeń w walucie amerykańskiej na rzecz waluty własnej i chińskiego juana. Koniec 2023 roku to podpisanie umowy o rozliczeniach w walutach własnych pomiędzy Rosją a Iranem. Zbigniew Brzeziński przewraca się w grobie…

2024 rok – wiem to już teraz – będzie niezwykły. Czy będzie lepszy od 2023 roku? Hmmm… Niech każde z nas odpowie sobie na to pytanie samemu.

Ja zaś odpowiem tak: w roku 2024 wzrośnie znaczenie importu dla większości rodzajów działalności gospodarczej Polsce i Europie. Bo Europa sukcesywnie, a wbrew politycznym deklaracjom, deindustrializuje się, głównie na skutek zbyt wysokich cen energii. Produkcja w Europie przestała być opłacalna. Przenosi się ją do Azji, Afryki i do… USA, które uruchomiły cały pakiet narzędzi protekcjonistycznych, wobec których Unia zdaje się być albo bierna, albo bezbronna. Albo to i to w jednym pakiecie. A skoro produkcja się wciąż wynosi, to efekty tej produkcji trzeba będzie sprowadzać, importować.

Jednak w okolicznościach, które obnażają słabość wszelkich imperatorów i Lordów Vaderów, import w roku 2024 wymagać będzie więcej wiedzy, czujności, doświadczenia, zdolności przewidywania, planowania, umiejętności unikania potencjalnych pułapek przygotowywanych przez naturę, polityków, urzędników i różnej maści bojowników.

„Bo dobry Bóg już zrobił co mógł, teraz trzeba zawołać fachowca”.

Życząc w Nowym Roku 2024 przede wszystkim zdrowia (bo ono najważniejsze) i jak najwięcej spokoju, przewidywalności polecam uwadze to o czym będziemy pisać i mówić na temat produkcji, ekonomii, gospodarki, logistyki i finansach na świecie, ze szczególnym uwzględnieniem Chin.

A gdybyście Państwo chcieli skorzystać z usług doświadczonych fachowców od importu, wystarczy kliknąć w banner poniżej. Osobiście polecam FULLBAX. Dlaczego? O tym już za tydzień. W Nowym, 2024 Roku.

Najlepszego!

Leszek B. Ślazyk

e-mail: [email protected]

© www.chiny24.com

Idź do oryginalnego materiału