Nowe informacje w sprawie wtorkowej ewakuacji w Siedlcach. Jak informowaliśmy, w mieszkaniu przy ulicy Sulimów znaleziono zapalnik pocisku artyleryjskiego z II wojny światowej.
Jak się okazało, niewybuch 41-latka znalazła 1 czerwca podczas spaceru z psem w okolicy swojego bloku na dzikim parkingu. Zabrała go do domu, bo myślała, iż to meteoryt.
— Wydawało się, iż to jest kamień częściowo przesypany ziemią. Zabrała go do domu, myślała, iż to jest meteoryt. Ważył trochę więcej niż zwykły kamień na te wymiary, bo to jest niewielka rzecz, niewielki ten zapalnik — mówi zastępca prokuratora rejonowego w Siedlcach Adrian Wysokiński.
Kobieta po przyjściu do domu delikatnie wyczyściła przedmiot, zrobiła mu zdjęcia i wrzuciła do internetu.
— Google odpowiedział, iż może to być część łuski, element jakiegoś pocisku lub meteoryt. Wtedy te zdjęcia przekazała do dwóch instytucji: Muzeum w Siedlcach i Instytutu Geologicznego. I najprawdopodobniej to właśnie Instytut Geologiczny udzielił odpowiedzi, iż to może być pocisk małego kalibru, nie wiadomo jakiej broni — dodaje prokuratur.
Wtedy kobieta zawiadomiła policję. Na miejsce skierowano jednostkę minersko-pirotechniczną z Radomia, która usunęła niewybuch.
Siedlczanka zeznawała w charakterze świadka.
— Wobec tej kobiety postawienia jakichś zarzutów raczej nie będzie, ponieważ to jest typowy błąd co do okoliczności, mogących stanowić znamię czymś zabronionego. Ona się po prostu pomyliła. Gdyby Państwo też zobaczyli te zdjęcia, które my możemy w tym momencie oglądać, to do złudzenia rzeczywiście może przypominać kawałek jakiejś skały, kamienia. Na pierwszy rzut oka to na pewno broni nie przypomina - wyjaśnia Adrian Wysokiński.
Między godziną 22 a 23 mieszkańcy bloku wrócili do domów.