Przez panikę mieszkańców utworzono w Poznaniu dom dla pozornie umarłych. Jak wyglądał?

6 godzin temu
Zdjęcie: cmentarz - zdjęcie ilustracyjne, Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl


Czy można umrzeć za życia? W XIX-wiecznym Poznaniu zbiorowa panika sprawiła, iż mieszkańcy zaczęli w to wierzyć. Odkrycie nienaturalnie ułożonych zwłok podczas ekshumacji podsyciło lęk, a strach przerodził się w psychozę. Na ratunek przyszedł hrabia Edward Raczyński, który stworzył jedyne w swoim rodzaju miejsce - dom dla pozornie umarłych.
Mieszkańcy Poznania w 1828 roku żyli w strachu. Pruskie władze zdecydowały się na budowę fortyfikacji na terenie przyszłej Cytadeli. W tym celu konieczne było usunięcie starego cmentarza, co wymagało przeprowadzenia ekshumacji. W ich trakcie dokonano jednak niepokojącego odkrycia. Okazało się, iż zwłoki pochowane zostały w nienaturalnych pozycjach, co doprowadziło do paniki. Ludzie byli przekonania, iż niektóre osoby pogrzebano żywcem. Lęk narastał, a plotki rozprzestrzeniały się z zawrotną prędkością. Aby uśmierzyć zbiorowy niepokój, hrabia Edward Raczyński postanowił stworzyć miejsce, które mogłoby zapobiec tragedii pochówków za życia. Tak powstał niezwykły dom dla pozornie umarłych.


REKLAMA


Zobacz wideo Na cmentarzach może niedługo zabraknąć miejsca


Pochowani żywcem. Zbiorowa panika w Poznaniu i inspiracja z Turyngii
Lęk przed przebudzeniem się w trumnie nie był czymś nowym. Już w 1828 roku istniały sposoby mające zapobiegać takim przypadkom. Niektóre z nich były mniej drastyczne, jak choćby odroczenie pogrzebu, inne zaś ekstremalne – polewanie ciała wrzątkiem lub woskiem, przypalanie, a choćby odcinanie głów. Hrabia Edward Raczyński chciał zaoferować poznaniakom inne rozwiązanie. Jego znalezienie zajęło mu sporo czasu.


W końcu dotarł do tego, iż jest coś takiego jak przysionek śmierci w Turyngii. Tam skontaktował się z radcą miejskim C. M. Mayem i poprosił o udostępnienie dokumentów na temat tego miejsca


- mówi, w rozmowie z RMF FM. Weronika Klepacz z Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu. Po otrzymaniu dokumentacji Edward Raczyński zobowiązał się przed władzami miejskimi do budowy przysionka śmierci i finansowania jego działalności przez sześć lat. Projekt uzyskał aprobatę, a Poznań otrzymał swój dom dla pozornie umarłych.


Dom dla pozornie umarłych i specjalny system alarmowy. Ciała pilnowane przez stróża
Hrabia Raczyński nie dożył otwarcia domu dla pozornie umarłych. 20 stycznia 1845 roku, pogrążony w depresji, odebrał sobie życie. Mimo to nie porzucił idei przysionka śmierci.


W testamencie zostawił polecenie swojemu synowi Rogerowi, żeby kontynuował wszystko, co związane właśnie z domem dla pozornie zmarłych. 1 stycznia 1848 roku dom dla pozornie zmarłych został otworzony


- opowiada dziennikarzom RMF FM Weronika Klepacz. Przysionek śmierci powstał na cmentarzu parafii Marii Magdaleny lub według innych źródeł, przy parafii św. Marcina. Osoby obawiające się przedwczesnego pochówku mogły się tam zgłosić. Budynek podzielony został na trzy części: mieszkanie dozorcy, pomieszczenie dla kobiet pozornie zmarłych i pokój dla mężczyzn pozornie zmarłych. Ciała były pilnowane przez stróża i ustawione na specjalnych katafalkach. System alarmowy składał się z nici połączonych z dzwonkami, które reagowały na najmniejszy ruch palca. Gdy zaczynały dzwonić, wzywano woźnego, a lekarz podejmował próby ocucenia "pozornie zmarłego". Choć inicjatywa Edwarda Raczyńskiego spotkała się z aprobatą, ostatecznie przysionek nie cieszył się zbytnim zainteresowaniem poznaniaków. Ostatecznie, w 1852 roku Roger Raczyński postanowił miejsce to zamknąć.


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału