Prokuratura i sąd pomylili się w sprawie Adama „Podałem im sprawców na tacy”

news.5v.pl 17 godzin temu
  • Adam Ślusarz został skazany na siedem lat więzienia za napaść na taksówkarza, do której doszło we wrześniu 2000 r. w Głogowie. Nigdy nie przyznał się do winy. Dowody w jego sprawie były wątpliwe. Żaden z pozostawionych w taksówce śladów biologicznych nie należał do niego
  • W 2009 r. Adam dostarczył śledczym nagranie, na którym Dariusz H. wyznał, z kim zaatakował taksówkarza. Wynika z niego też, iż Adam z napaścią nie miał nic wspólnego
  • Prokuratura dopiero pięć lat później postawiła Dariuszowi H. zarzut rozboju na taksówkarzu. Śladów DNA Krzysztofa W., którego H. wymienił w nagraniu jako wspólnika, dotąd nie sprawdziła
  • Więcej takich historii przeczytasz na stronie głównej Onetu

Grodziec Mały. Noc z 7 na 8 września 2000 r. Na widok migających świateł Adam najpierw zwalnia, następnie zatrzymuje samochód. Razem z siedzącym obok Darkiem próbują dostrzec, co się stało. kilka widzą. Tylko karetkę i radiowozy.

Kilku policjantów przez szybę zagląda im do auta. Po chwili ruszają. Jadą do swoich dziewczyn do Głogowa. Po drodze zatrzymują się jeszcze na stacji benzynowej.

Napaść

Jakaś godzina wcześniej. Głogów. Do taksówki – forda scorpio – zaparkowanej przed dworcem PKP wsiada dwóch młodych mężczyzn. Są pijani. Jeden zajmuje miejsce obok Stefana, kierowcy. Drugi siada za nim. Każą się zawieźć do Grodźca Małego.

Gdy dojeżdżają do celu i samochód zatrzymuje się, chłopak siedzący z tyłu zarzuca taksówkarzowi sznurek na szyję. Zaczyna go dusić. Kiedy Stefan próbuje się oswobodzić, drugi z chłopaków – siedzący z przodu – dźga go nożem. Trafia w prawą rękę. Łokieć, przedramię, dłoń. Przecina ścięgna. Rani też twarz.

W pewnym momencie Stefanowi udaje się uwolnić z zaciśniętej wokół szyi pętli i wyszarpać nóż. Wydostaje się z samochodu. Wzywa pomocy. Napastnicy wybiegają za nim. Znów dochodzi między nimi do szamotaniny.

Wszystko to, co dzieje się w mroku, z okna swojego domu obserwuje jedna z kobiet, która po chwili wychodzi na zewnątrz.

Wtedy napastnicy zostawiają rannego taksówkarza. W popłochu wsiadają do taksówki. Odjeżdżają. Kilka kilometrów dalej rozbijają samochód. Następnie uciekają pieszo. niedługo policjanci ruszają ze śledztwem. Szukają dwóch napastników. Mają ich opisy: młodzi, szczupli, jeden blondyn, drugi szatyn.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Adam

Koniec września 2000 r. Adam Ślusarz ma 24 lata, ogoloną głowę i waży prawie setkę. Kawał chłopa. Nie ma stałego zajęcia. Ma za to wyroki na koncie. Zawiasy i kuratora za drobne kradzieże. – Robiłem to z biedy, ale nigdy nikogo nie pobiłem – słyszę.

Po jednej z dyskotek pijany wsiada do swojego poloneza. Obok siedzi jego kumpel, Darek. Adam wciska gaz, gdy policyjny polonez próbuje go zatrzymać. Gdy skręca, spycha radiowóz do rowu.

Wkrótce policjanci przyjeżdżają po niego do domu. Nie interesuje ich jednak ucieczka przed policją, a napaść na taksówkarza w Głogowie.

Zawożą go na komendę. Przez lustro weneckie okazują świadkom. Od pokrzywdzonego taksówkarza słyszą, iż jest on bardzo podobny do jednego ze sprawców. Tego, który siedział z tyłu.

– Później podczas konfrontacji mówił, iż to nie byłem ja. A na procesie znów twierdził, iż jestem podobny do jednego ze sprawców – słyszę od Adama.

Dwaj inni taksówkarze, którzy feralnej nocy stali na postoju taksówek przed dworcem, rozpoznają go jako tego, który najpierw pytał ich o kurs, a potem wsiadł do taksówki Stefana na miejsce pasażera. Ostatecznie wskazują, iż usiadł jednak z tyłu.

Mieszkanka Grodźca Małego, która z okna widziała zajście przed taksówką, określa z kolei podobieństwo Adama do jednego z napastników na 80 proc.

To wystarcza śledczym, by przedstawić mu zarzut i skierować do sądu wniosek o areszt. Wyjaśnienia Adama, iż to pomyłka, iż nie wie nic o napaści na taksówkarza, iż ma alibi, niczego już nie zmieniają. Dla śledczych nie ma to znaczenia. Mają już jednego ze sprawców – choć, jak się później okaże – żaden z odcisków i śladów DNA pozostawionych w taksówce przez napastników, nie należy do niego.

Za winą Adama przemawia natomiast opinia osmologiczna, choć poprawność jej przeprowadzenia budzi wątpliwości. Zostaje opracowana pół roku od pobrania próbek. Wynika z niej, iż zapach pobrany od Adama jest tożsamy ze śladem zabezpieczonym z siedzenia kierowcy.

Adam konsekwentnie nie przyznaje się do winy.

„Winny”

W areszcie Adam rozpoczyna własne śledztwo. Niczego jednak nie ustala. Odbija się od ściany.

Przełom następuje przypadkiem. Słyszy od współosadzonego, iż jeden z więźniów przechwala się: „Frajer siedzi za mnie”. Mówi o napaści na taksówkarza. To Krzysztof W., który przy oku ma wytatuowaną pajęczynę.

W ten sposób Adam ustala pierwsze nazwisko. Nie może jednak nikomu o tym powiedzieć. Gdyby to zrobił, miałby kłopoty, bo jest wśród grypsujących.

– Gdyby wyszło, iż jestem kapusiem i donoszę na policję, to potraktowaliby mnie bardzo brutalnie. Miałbym przej****e. Urządziliby mi gehennę – słyszę.

Tomasz Pajączek / Onet

Adam Ślusarz ma dziś 48 lat

Do prokuratury dociera jednak informacja, iż Krzysztof W. może coś wiedzieć na temat napaści. Ignorują to. Ostatecznie W. zostaje jednak wezwany na świadka. To się dzieje, gdy inny świadek zeznaje, iż W. jest jednym ze sprawców.

Do sądu Krzysztof W. zostaje doprowadzony z więzienia. Pytany o napaść na taksówkarza zapewnia, iż nic o niej nie wie. Siedzący na ławie oskarżonych Adam z niedowierzaniem kręci głową. Ma ochotę wstać i coś powiedzieć, ale gryzie się w język. Jest przybity.

W drodze do więzienia Adam podnosi wzrok na Krzysztofa: „Skoro cię nie sprzedałem, pogadaj ze wspólnikiem. Pomóżcie mi, żeby wiedzieli, iż to nie ja”.

Wtedy słyszy, iż mu pomogą. Nigdy jednak tego nie robią.

W lutym 2002 r. Adam zostaje skazany na siedem lat pozbawienia wolności. W czerwcu w apelacji wyrok już się nie zmienia, a pół roku później Sąd Najwyższy uznaje kasację za oczywiście bezzasadną.

Kara jest wysoka, a to dlatego, iż zdaniem sądu Adam kryje wspólnika. I nie wyraża skruchy za to, co zrobił.

Gdy policjanci w konwoju odwożą go do więzienia przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu, w uszach dźwięczą mu słowa sędziego: „winny”. Drogi do celi nie pamięta wcale.

Nagranie

Nazwiska drugiego ze sprawców Adam wciąż nie zna. Po uprawomocnieniu wyroku zostaje przeniesiony do Rawicza. Tam poznaje pochodzącego z Głogowa Artura M. Gdy rozmawiają, słyszy: „Znam Krzysztofa W., wiem, z kim się bujał. Pomogę ci ustalić nazwisko drugiego z typów”.

Więzienie demoralizuje Adama. Przebywa z bandytami. Staje się jednym z nich. Na wolność wychodzi po pięciu latach. Za dobre sprawowanie. gwałtownie jednak wraca za kraty. Za kradzieże aut i udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Dostaje dwa lata. Potem dwa kolejne wyroki w zawieszeniu.

Ponownie opuszcza więzienie w 2009 r. Wtedy też przypadkiem wpada na Artura M., którego poznał w Rawiczu. Zaprzyjaźniają się. To dzięki niemu poznaje nazwisko drugiego z napastników, Dariusza H.

W 2009 r. Adam obmyśla plan. Chce, by Artur, który zna się z H., porozmawiał o jego udziale w napaści i wszystko nagrał. Mówi: „Potrzebuję tego nagrania”. Szykują prowokację. niedługo przechodzą do realizacji.

W trakcie rozmowy Dariusz H. przyznaje, iż to on i Krzysztof W. napadli na taksówkarza. Że w taryfie była jego krew i odciski, ale w sprawie nigdy nie zeznawał, bo nie był wzywany. Z nagrania wprost wynika, iż Adam nie miał z tym nic wspólnego.

Gdy Adam odsłuchuje nagranie, jest przekonany, iż teraz dowiedzie swojej niewinności. Potem przekazuje nagranie policji, a ta prokuraturze.

Drugi sprawca

Aż trudno w to uwierzyć, ale prokuraturze, choć ma nagranie z przyznaniem się do winy i ślady z taksówki do porównania, aż pięć lat zajmuje weryfikacja dowodów.

W końcu biegły z zakresu fonoskopii potwierdza, iż nagranie jest autentyczne, a po analizie śladów zabezpieczonych w taksówce okazuje się, iż odcisk kciuka pozostawiony na szybie z tyłu samochodu, należy do Dariusza H.

Tomasz Pajączek / Onet

Adam został skazany za napaść na taksówkarza. Nigdy nie przyznał się do winy

Śledczy porównują też zabezpieczone ślady z odbitkami dłoni Krzysztofa W., dostępnymi w policyjnej bazie. Materiał do badań pozyskują też od policji z Wielkiej Brytanii, gdzie W. przebywał. W obu przypadkach ślady nie są jednak zgodne z tymi z taksówki. Materiału DNA nie porównują, bo go nie mają. Ewentualne sprawstwo W. zostaje sprawdzone połowicznie.

W październiku 2014 r. prokuratura stawia Dariuszowi H. (odbywa wówczas karę za inne przestępstwo) zarzut rozboju na taksówkarzu.

– On podczas napaści siedział z tyłu. I to właśnie z nim zostałem pomylony – słyszę od Adama.

Tyle iż w akcie oskarżenia prokuratura stoi na stanowisku, iż Dariusz H. napaści na taksówkarza dokonał wspólnie z Adamem Ślusarzem. Choć z nagranej rozmowy wynika zupełnie co innego.

W trakcie procesu Dariusz H. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, iż nagranie było wyreżyserowane i miało służyć do wyłudzenia odszkodowania. Miał otrzymać swoją dolę.

To tłumaczenie zostaje odrzucone, bo dowody przeciwko niemu nie pozostawiają wątpliwości. W czerwcu 2015 r. H. zostaje skazany na cztery lata więzienia. W październiku podczas apelacji sąd podtrzymuje wyrok. Napaści na taksówkarza H. dopuścił się pół godziny po ukończeniu 17. urodzin.

Adam też uczestniczy w jego procesie. Gdy zeznaje jako świadek i mówi, iż skazanie go było pomyłką, ma lodowate palce. Paraliżuje go. Przesłuchują go w tej samej sali rozpraw, w której wcześniej usłyszał wyrok. – Moje ciało zapamiętało to miejsce – słyszę.

Wspólnicy

Po wyroku przekaz w lokalnych mediach jest taki: Adam po 14 latach wydał wspólnika, bo ten chwalił się napadem, za który nie poniósł kary. Nijak ma się to jednak do rzeczywistości.

– Taka wersja została sprzedana mediom przez prokuraturę w Legnicy. Mnie i H. zrobili wspólnikami, choć nigdy wcześniej na oczy go nie widziałem. Nie mieli jednak z tym żadnego problemu – mówi Adam. – Kiedy dzwoniłem po redakcjach, żeby sprostować te kłamstwa, nikt nie chciał mnie słuchać.

Prokuratura słowem nie wspomina, iż Adam nagranie dostarczył jej już w 2009 r.

– Dlaczego prokuratura niezbyt dokładnie sprawdziła Krzysztofa W. pod kątem napaści na taksówkarza? Przecież to byłaby komedia i wielki wstyd. Wyszłoby, iż był świadkiem w procesie, kiedy ja byłem oskarżony, a co gorsza, iż ktoś taki jak ja, czyli zwykły Kowalski, okazał się o wiele sprawniejszy w śledztwie, niż ci wszyscy wyszkoleni ludzie z policji i prokuratorzy po studiach prawniczych – słyszę od Adama.

Pomyłka?

Na początku 2019 r. Prokuratura Rejonowa w Głogowie składa jednak do Sądu Najwyższego wniosek o wznowienie postępowania w sprawie Adama, uchylenie wyroków i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.

W uzasadnieniu prokurator powołuje się m.in. na nagranie rozmowy z Dariuszem H., podczas której przyznał, iż napaści na taksówkarza dokonał wspólnie z Krzysztofem W., a Adam siedział za nich.

Pisze: „Nagranie nie było znane sądowi orzekającemu w sprawie Adama Ślusarza i powstało po prawomocnym zakończeniu tego postępowania”. A potem jeszcze: „Treść zarejestrowanej rozmowy w konfrontacji z dowodami dotychczas występującymi w sprawie nakazuje uznać z dużym prawdopodobieństwem ustalenia dokonane przez orzekające sądy za wadliwe i wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo uniewinnienia skazanego po wznowieniu postępowania”.

O wznowienie postępowania, uchylenie wyroków i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania wnosi też Departament Postępowania Sądowego. Konkluzja Prokuratury Krajowej jest taka: nowe dowody (nieznane wcześniej sądom) w zestawieniu z dowodami zgromadzonymi w procesie Adama Ślusarza mogą doprowadzić do odmiennej decyzji w przedmiocie winy tego skazanego”.

Adam jest pewny, iż tym razem uda mu się dowieść niewinności. Po raz drugi przeżywa zawód.

Tomasz Pajączek / Onet

Adam Ślusarz chce dowieść swojej niewinności

W październiku 2019 r. Sąd Najwyższy uznaje, iż wniosek prokuratury nie zasługuje na uwzględnienie. W świetle prawa Adam przez cały czas jest przestępcą, który zaatakował taksówkarza.

Rok później Adam stara się nawiązać kontakt z Krzysztofem W. i Dariuszem H. Chce, by przyznali, jak było naprawdę, skoro sprawa pierwszego z nich już się przedawniła, a drugi odsiedział karę.

Jego próby pełzną jednak na niczym.

„Nie jestem Tomaszem Komendą”

– Nigdy nie byłem święty. Ale nie jestem agresywny. Nie jestem Tomaszem Komendą, który pracował na myjni i został wrobiony w zbrodnię, której nie popełnił. W moim przypadku nie doszło do wrobienia, tylko do pomyłki. Potem jednak napluli mi w twarz – słyszę od Adama.

– Nie odpuszczę im tego. Zniszczyli mi pięć lat życia. Najbardziej zabolało mnie, iż podałem im sprawców na tacy, a oni mnie tak oszukali. Przepraszam za wyrażenie, ale wydymali mnie.

Adam: – Policja nie musi zatrzymywać Krzysztofa W., żeby ponownie porównać jego odciski z bazy z tymi z taksówki. Potrzeba do tego jedynie wniosku. Wystarczy chcieć to zrobić. Chciałbym zobaczyć ich ekspertyzę, bo nie wierzę im. Dlaczego dotąd nie sprawdzili śladów DNA? W jednym procesie uznali, iż to ja siedziałem z tyłu. W drugim, iż Dariusz H. To, kto siedział z przodu i dźgał taksówkarza nożem?

Na koniec rzuca: – Dla mnie niepojęte jest, iż można w Polsce skazać dwie osoby, które się nie znają, zrobić z nich wspólników i zamknąć sprawę. Przecież to jest chore.

*

– Po oddaleniu przez Sąd Najwyższy wniosku Prokuratury Rejonowej w Głogowie o wznowienie postępowania, podejmowałam dalsze próby wzruszenia wyroku. Istnieją jednak znaczne trudności w dążeniu do wykazania pomyłki sądowej, która doprowadziła do skazania niewłaściwej osoby – mówi Onetowi adw. Aleksandra Kwietniowska, obrońca Adama Ślusarza.

Jak wylicza, po ponownej analizie akt, Prokuratura Regionalna we Wrocławiu nie znalazła podstaw do złożenia kolejnego wniosku o wznowienie postępowania, a Prokuratura Krajowa nie zdecydowała się na wniesienie skargi nadzwyczajnej. – Poinformowano nas jednak, iż sprawa została przekazana do Wydziału Skargi Nadzwyczajnej Departamentu Postępowania Sądowego Prokuratury Krajowej. Nie wiemy, czy został nadany jej dalszy bieg – dodaje.

Kwietniowska: – Skoro nagrania nie wystarczyły do poszukiwania Krzysztofa W., najważniejsze znaczenie ma ponowne badanie śladów biologicznych i odcisków palców. Ślady Krzysztofa W. powinny być w bazie policyjnej. Wystarczy je porównać z materiałami dowodowymi zabezpieczonymi w tej sprawie. Uważam, iż takie badania mogłyby w końcu przekonać sąd o niewinności mojego klienta i doprowadzić do przełomu w tej sprawie.

– Mam nadzieję, iż dzięki publikacji w Onecie sprawa ta zostanie ponownie dostrzeżona i uda się wreszcie doprowadzić do jej wyjaśnienia – podkreśla.

Nierozpoznany

– Wątek związany z popełnieniem przestępstwa przez Krzysztofa W. był badany przez Prokuraturę Rejonową w Głogowie już w styczniu 2002 r., równolegle do postępowania prowadzonego przeciwko Adamowi Ślusarzowi, rozpoznawanemu przed Sądem Okręgowym w Legnicy – pisze w odpowiedzi na nasze pytania prok. Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

– W trakcie tego procesu jeden ze świadków wskazał, iż sprawcą czynu był Krzysztof W., a nie Adam Ślusarz. Wiadomości te miał uzyskać w trakcie rozmowy z Krzysztofem W. przeprowadzonej w trakcie wspólnej odsiadki. Przesłuchany na tę okoliczność przez prokuratora świadek ten odwołał swoje oskarżenie, wobec czego został przeciwko niemu skierowany akt oskarżenia o składanie fałszywych zeznań w trakcie postępowania przed sądem – dodaje.

Łukasiewicz: – Pomimo zmiany zeznań przez tego świadka, wizerunek Krzysztofa W. został wówczas okazany wszystkim bezpośrednim świadkom rozboju zarzuconego Adamowi Ślusarzowi, w tym pokrzywdzonemu. Osoby te nie rozpoznały Krzysztofa W. i nie potwierdziły jego udziału w rozboju.

Kontakt z autorem: [email protected]

Idź do oryginalnego materiału