Karol Nawrocki, kandydat PiS na prezydenta, wydaje się co chwila wpadać w tarapaty już nie tylko przez swoje wypowiedzi, ale i również przez swoje czyny, które niedawno dzięki dziennikarskiemu śledztwu ujrzały światło dzienne.
Tym razem jednak sprawa jest poważniejsza, bo do gry włącza się prokuratura, która zamierza sprawdzić doniesienia medialne dotyczące przekroczenia uprawnień przez kandydata PiS za czasów gdy zajmował stanowisko dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Prokuratura zbada sprawę Nawrockiego i apartamentów
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wydała komunikat, w którym zapowiedziała, iż zamierza podjąć czynności sprawdzające dotyczące tzw. afery apartamentowej. Chodzi o korzystanie przez Karola Nawrockiego z apartamentu w Muzeum II Wojny Światowej w latach 2018-2021. Śledczy sprawdzą, czy doszło do nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.
Według ustaleń "Gazety Wyborczej" Nawrocki miał mieszkać w wynajmowanych pokojach przez ponad pół roku za darmo. Dokumenty i relacje świadków sugerują, iż nie odnotowano żadnych wpłat za najem.
Kandydat PiS na prezydenta broni się przed zarzutami
Karol Nawrocki zaprzecza, jakoby mieszkał w apartamencie przez ponad 200 dni. Twierdzi, iż służył on do spotkań służbowych. Jego zdaniem wynajem powierzchni służył do rozwijania "dynamicznej polityki międzynarodowej".
Nowa dyrekcja muzeum podważa jednak te wyjaśnienia. Przypomina, iż w budynku są dostępne specjalne pomieszczenia do przyjmowania gości. Dodatkowo wyszło na jaw, iż apartament rezerwowano także w okresach, gdy Nawrocki przebywał na urlopie.
"Statek miłości" czyli możliwe przyczyny korzystania z apartamentu
Według niektórych informatorów "GW" Nawrocki mógł korzystać z apartamentu z powodów rodzinnych. Kandydat na prezydenta pytany o sprawę mocno temu zaprzecza, podkreślając, iż ma szczęśliwą rodzinę i dom niedaleko muzeum.
Była pracownica hotelowej części muzeum sugeruje zaś, iż sprawa może mieć dodatkowe wątki. Wspomniała o tzw. "statku miłości", jednak nie chciała podać dziennikarzom "Gazety Wyborczej" więcej szczegółów obawiając się konsekwencji.