Proces w Burlington: zeznania pracowników służby zdrowia w sprawie śmierci 12-letniego dziecka

bejsment.com 3 godzin temu

Hamber i Cooney w dniu ich ślubu. Nie przyznały się do winy w sprawie morderstwa pierwszego stopnia i innych zarzutów.

W trwającym procesie dwóch kobiet z Burlington, oskarżonych o śmierć 12-letniego chłopca, którym się opiekowały, sąd wysłuchał zeznań osób zajmujących się zdrowiem psychicznym dziecka i jego młodszego brata.

Na sali sądowej pojawili się m.in. pracownik socjalny, terapeuta, psychiatra i koordynator usług. Wszyscy przyznali, iż Brandy Cooney i Becky Hamber miały trudności z opieką nad chłopcami, którzy – jak twierdziły – byli po silnych traumach. Kobiety wielokrotnie prosiły o dodatkowe wsparcie.

Jedna z pracownic socjalnych zeznała jednak, iż odnotowała tzw. „żółte flagi” – sygnały ostrzegawcze budzące wątpliwości co do metod wychowawczych pary.

Śmierć dziecka i zarzuty prokuratury

Starszy chłopiec, znany w sądzie pod inicjałami LL, zmarł w grudniu 2022 roku. W chwili śmierci para była w trakcie adopcji 12-latka oraz młodszego brata JL, obaj byli rdzennymi mieszkańcami Kanady.

Prokuratura zarzuca kobietom, iż „gardziły chłopcami, pozbawiały ich praw i znęcały się nad nimi”. Według aktu oskarżenia dzieci miały być zamykane w pokojach, ograniczano im jedzenie, a do kar używano plastikowych opasek zaciskowych.

LL został znaleziony przez ratowników 21 grudnia 2022 roku – był przemoczony i ubrany w piankowy kombinezon. Sekcja zwłok nie wykazała jednoznacznej przyczyny zgonu, ale biegli stwierdzili poważne niedożywienie.

Cooney i Hamber nie przyznały się do winy w sprawie zarzutów morderstwa pierwszego stopnia, pozbawienia wolności, napaści z użyciem broni i niezapewnienia środków do życia.

Proces przed Sądem Najwyższym Ontario w Milton, prowadzony przez sędziego Claytona Conlana, ma potrwać do grudnia.

Zeznania pracowników socjalnych: „Nie widziałam agresji chłopca, o której mówiły opiekunki”

Stefanie Peachey, pracownica socjalna z Halton, pracowała z braćmi przez około rok. Jej zajęcia skupiały się na poczuciu własnej wartości i tożsamości chłopców. Jak zeznała, martwiła ją narracja pary, która często opisywała dzieci w negatywnym świetle – jako „złe” lub „sprawiające problemy”.

– Nigdy nie widziałam zachowań, o których mówiły kobiety. Chłopcy byli uprzejmi i spokojni – powiedziała Peachey.

L (po lewej) i LL na niedatowanym zdjęciu złożonym jako dowód w sądzie. Ich nauczyciele z Burlington opisali ich jako zdolnych, ciekawych świata i pełnych zapału uczniów. Twarze dzieci zostały przez służby zamazane.

Zeznała również, iż podczas sesji online Hamber pisała do niej wiadomości, podsłuchując rozmowy chłopców, a para prosiła, by nie zadawała im „zbyt bezpośrednich pytań”.
Peachey ujawniła też, iż widziała, jak młodszy JL był przywiązany do piżamy plastikową opaską zaciskową – rzekomo „żeby nie sikał na rzeczy, gdy jest zdenerwowany”. Choć uznała to za „niepokojącą metodę”, nie zgłosiła tego służbom, ograniczając się do zanotowania ostrzeżenia w aktach.

Obrona: „Chciały pomóc, ale sobie nie radziły”

Prawnicy oskarżonych argumentują, iż kobiety szukały pomocy, ale nie otrzymały wystarczającego wsparcia.
Według obrony LL cierpiał na poważne zaburzenia behawioralne – objadanie się, agresję, manipulacje, a choćby znęcanie się nad zwierzętami. Miał też dźgnąć inne dziecko ołówkiem i złamać rękę jednej z opiekunek.

Adwokaci pytali świadków, czy ich zdaniem kobiety starały się uzyskać specjalistyczną pomoc.

– Były w większości dobrymi obrońcami chłopców, choć pod koniec współpracy się z nimi nie zgadzałam – przyznała Peachey.

Zaburzenia psychiczne chłopca

Psychiatra dziecięcy dr Alan Brown z Oakville Trafalgar Memorial Hospital zeznał, iż LL cierpiał prawdopodobnie na zespół stresu pourazowego (PTSD), zaburzenia więzi, ADHD oraz zaburzenia regulacji nastroju.

Zaznaczył jednak, iż podczas pobytu w szpitalu chłopiec był spokojny i nie przejawiał agresji.

Brown przyznał, iż rodzice zastępczy czuli się „zestresowani i przytłoczeni” zachowaniem LL, ale odmówił jego przyjęcia na dłuższy pobyt, uznając, iż nie wymaga hospitalizacji.

– Możliwe, iż dzieci zachowują się inaczej w domu niż w ośrodku – przyznał psychiatra, dodając, iż nie widział dowodów na manipulacyjne zachowania, o których mówiła para.

Proces trwa. Sąd kontynuuje wysłuchiwanie świadków, a finał postępowania przewidziano na grudzień.

Idź do oryginalnego materiału