Proces byłego policjanta z Pruszkowa dobiega końca. Wyrok 17 czerwca

4 dni temu

Radiowóz zderzył się z drzewem

Wszystko zaczęło się od zgłoszenia o zaprószeniu ognia. Policjanci z Pruszkowa po zakończonej interwencji zabrali do radiowozu dwie nastoletnie dziewczyny. Twierdzili, iż chciały wrócić do domu.

Niedługo później, w Dawidach Bankowych, kierujący radiowozem Janusz R. stracił panowanie nad autem i uderzył w drzewo. Obie pasażerki zostały ranne.

Oskarżony: to nie było porwanie

Podczas procesu Janusz R. tłumaczył, iż dziewczyny wsiadły dobrowolnie. Dodał, iż takie przewożenie postronnych osób to częsta praktyka w policji. Twierdził też, iż do wypadku doprowadziły złe oznakowanie drogi i dzikie zwierzę, które nagle się pojawiło.

Po zderzeniu – jak relacjonował – był ogłuszony poduszką powietrzną. Zajął się zabezpieczeniem auta i wezwał pomoc.

Prokuratura: złamał przepisy

Prokurator nie miała wątpliwości – funkcjonariusz naruszył przepisy. Wiózł osoby postronne, mimo iż nie miały zapiętych pasów. Jechał za szybko. Nie udzielił pomocy rannym.

Śledczy wnoszą o rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata, obowiązek przeprosin i nawiązki na rzecz poszkodowanych.

Obrona: „luźna atmosfera”, a kara już była

Obrończyni Janusza R., adwokat Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, mówiła, iż cała interwencja przebiegała w spokojnej atmosferze. Nastolatki żartowały z policjantami, robiono zdjęcia i nagrywano filmiki.

Jej zdaniem oskarżony już poniósł konsekwencje – musiał odejść ze służby, był hejtowany w internecie.

Wniosła o uniewinnienie.

Poszkodowane chcą zadośćuczynienia

Obie poszkodowane żądają zadośćuczynienia – każda po 250 tysięcy złotych. W ich imieniu wnioski złożyli prawnicy – Barbara Śmiałkowska i Roman Giertych.

Były funkcjonariusz: chcę przeprosić

Janusz R. przyznał się do nieumyślnego spowodowania wypadku. Zaprzeczył, by nie udzielił pomocy. Zadeklarował chęć przeprosin i zadośćuczynienia.

Wyrok zapadnie 17 czerwca przed Sądem Rejonowym w Pruszkowie.

Idź do oryginalnego materiału