Radiowóz zderzył się z drzewem
Wszystko zaczęło się od zgłoszenia o zaprószeniu ognia. Policjanci z Pruszkowa po zakończonej interwencji zabrali do radiowozu dwie nastoletnie dziewczyny. Twierdzili, iż chciały wrócić do domu.
Niedługo później, w Dawidach Bankowych, kierujący radiowozem Janusz R. stracił panowanie nad autem i uderzył w drzewo. Obie pasażerki zostały ranne.
Oskarżony: to nie było porwanie
Podczas procesu Janusz R. tłumaczył, iż dziewczyny wsiadły dobrowolnie. Dodał, iż takie przewożenie postronnych osób to częsta praktyka w policji. Twierdził też, iż do wypadku doprowadziły złe oznakowanie drogi i dzikie zwierzę, które nagle się pojawiło.
Po zderzeniu – jak relacjonował – był ogłuszony poduszką powietrzną. Zajął się zabezpieczeniem auta i wezwał pomoc.
Prokuratura: złamał przepisy
Prokurator nie miała wątpliwości – funkcjonariusz naruszył przepisy. Wiózł osoby postronne, mimo iż nie miały zapiętych pasów. Jechał za szybko. Nie udzielił pomocy rannym.
Śledczy wnoszą o rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata, obowiązek przeprosin i nawiązki na rzecz poszkodowanych.
Obrona: „luźna atmosfera”, a kara już była
Obrończyni Janusza R., adwokat Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, mówiła, iż cała interwencja przebiegała w spokojnej atmosferze. Nastolatki żartowały z policjantami, robiono zdjęcia i nagrywano filmiki.
Jej zdaniem oskarżony już poniósł konsekwencje – musiał odejść ze służby, był hejtowany w internecie.
Wniosła o uniewinnienie.
Poszkodowane chcą zadośćuczynienia
Obie poszkodowane żądają zadośćuczynienia – każda po 250 tysięcy złotych. W ich imieniu wnioski złożyli prawnicy – Barbara Śmiałkowska i Roman Giertych.
Były funkcjonariusz: chcę przeprosić
Janusz R. przyznał się do nieumyślnego spowodowania wypadku. Zaprzeczył, by nie udzielił pomocy. Zadeklarował chęć przeprosin i zadośćuczynienia.
Wyrok zapadnie 17 czerwca przed Sądem Rejonowym w Pruszkowie.