Politycy w sędziowskich sidłach

piotrkoj.pl 2 miesięcy temu

Można już tylko z rosnącym strachem myśleć o tym, co zrobią z Europą opętani ideologią multi-kulti sędziowie, kiedy już uda im się całkiem ubezwłasnowolnić ostatnich demokratycznych polityków – pisze Jan Rokita.

Zdarzenia, jakie miały miejsce dnia 2 lutego 2025 roku w Bari, zasługują na bliższą uwagę, gdyż symbolicznie obrazują, kto wie, czy nie najpoważniejszy, kłopot dzisiejszej Europie. W niedzielny wieczór do portu w stolicy Apulii wpłynął statek włoskiej Straży Przybrzeżnej, którym przybyło z Albanii do Włoch 43 nielegalnych afroazjatyckich imigrantów. Mężczyźni ci byli dopiero co odesłani przez rząd Meloni do przejściowego obozu na terenie Albanii, z zamiarem ich docelowej repatriacji do Egiptu i Bengalii, albowiem – jak wyjaśnia rzeczniczka Fratelli d’Italia ds. migracji Sara Kelany – „ich wnioski o azyl zostały odrzucone, ponieważ były oczywiście bezpodstawne”. Ale włoska Straż Przybrzeżna zabrała ich z Albanii i przywiozła z powrotem do Italii w efekcie decyzji rzymskiego sądu, który orzekł, iż choćby jeżeli nie mają prawa azylu, to powinni pozostać we Włoszech. Pretekstem dla tego orzeczenia mają być przemyślenia włoskich sędziów co do tego, czy przybysze z Egiptu czy Bengalii będą się czuć wystarczająco bezpiecznie, przymusowo powracając do swoich ojczyzn.

Jednak dla wyczucia atmosfery tamtego wieczoru w Bari trzeba zobaczyć okoliczności powrotu tej niewielkiej grupy usuniętych wcześniej z Włoch imigrantów. W porcie czekały na ich przybycie najwyższe władze portowe i licznie zgromadzeni wolontariusze, głównie z potężnego we Włoszech antyfaszystowskiego stowarzyszenia Arci. Oficjalne powitanie zorganizowała prefektura w Bari, czyli najwyższy urząd rządowy odpowiadający w Apulii za bezpieczeństwo i porządek publiczny. (Warto pewnie tu dodać, iż włoskie prefektury, określane oficjalnie mianem „uffici territoriali del governo” – to mniej więcej odpowiedniki naszych urzędów wojewódzkich, tak samo podlegające ministrowi spraw wewnętrznych). Przybysze zostali na powitanie obdarowani prezentami, a zgromadzony tłum aktywistów Arci skandował hasło: „Żadnych granic, żadnych narodów, stop deportacjom”. euforia z przybycia nielegałów mieszała się podczas tego powitania w Bari z nienawiścią do „faszystki” Meloni.

Orzeczenie rzymskiego sądu, na mocy którego dokonał się ów powrót, jest już trzecią z kolei decyzją włoskich sędziów, dążących do obalenia sztandarowego projektu Meloni, próbującej jakoś sobie poradzić z rosnącą cały czas falą migracyjną. Tym razem jednak to orzeczenie jest powodem triumfu włoskiej lewicy, gdyż to sama Meloni liczyła na to, iż rzymski sąd apelacyjny, w przeciwieństwie do sądów niższej instancji, weźmie pod uwagę oczywisty interes Włoch w udrożnieniu kanału repatriacyjnego nielegałów z Azji i Afryki. Sama premier zainwestowała cały swój autorytet w wynegocjowanie układu z Albanią, a państwo włożyło spore sumy pieniędzy w stworzenie przyzwoitych ośrodków deportacyjnych na terenie Albanii. Ale na przekór liberalnej idei podziału władzy włoscy sędziowie po prostu nie uznają owej umowy międzynarodowej zawartej przez państwo włoskie, co nas w Polsce nie powinno szczególnie dziwić, skoro i nasi sędziowie otwarcie odmawiają uznania wielu polskich ustaw tylko dlatego, iż nie podoba im się większość parlamentarna, która je uchwalała. A włoscy sędziowie chcieliby pomóc w tym, aby prawicowy rząd Meloni miał jak najwięcej niepowodzeń i upadł jak najprędzej.

O ile we Włoszech możemy obserwować znane od lat, choć teraz zaostrzone systemowe zjawisko przejmowania władzy politycznej przez lewicowych sędziów, o tyle w Niemczech ostatnio miał miejsce fakt, wskazujący na przyspieszenie podobnego trendu także i w tym kraju. Sprawa zyskała zresztą w Niemczech spory rozgłos, gdyż idzie o znanego opinii publicznej syryjskiego mordercę, który zadźgał nożem na śmierć człowieka w biały dzień na ulicy w Chemnitz w 2018 roku. Morderca ów został skazany na dziewięć i pół roku więzienia (pisały o tym wtedy obszernie polskie media), ale teraz sędziowie uznali, iż więzień przeszedł resocjalizację i w tych dniach ma wyjść na wolność. To co prawda dość liberalne podejście do tego rodzaju mordercy, ale decyzja o przedterminowych zwolnieniach bez wątpienia w praworządnym państwie należy do wymiaru sprawiedliwości. To zatem, co niezwykłe w tej sprawie, to fakt, iż sąd zwalniając syryjskiego mordercę z więzienia, z góry orzekł, iż rządowi nie wolno go deportować z Niemiec. Czyli iż nielegalny imigrant, dzięki temu, iż popełnił morderstwo i odsiedział kilka lat w kryminale, zyskał w ten sposób… prawo legalnego pobytu w Niemczech. Zbulwersowanym niemieckim dziennikarzom ani sąd, ani prokuratura nie próbowały choćby odpowiedzieć na pytania. Po prostu z dnia na dzień zamknęły się przed mediami i zamilkły.

Oba przypadki, tak włoski, jak i niemiecki, unaoczniają niebezpieczny trend, wedle którego lewicowi sędziowie próbują zmusić rządy do poniechania starań o deportacje nielegalnych przybyszów. choćby – jak się teraz okazuje w Saksonii – jeżeli są oni mordercami. Temu trendowi towarzyszy jednak po stronie rządów zdumiewająca bezsilność, choć przecież sędziowie – odrzucając stosowanie prawa albo przejmując odpowiedzialność za politykę migracyjną – niszczą liberalny konsensus konstytucyjny i uzurpują sobie władzę, której nie mogą posiadać zgodnie z nadrzędną regułą liberalnej praworządności, postulującą „balance of power”. W sędziowskich sidłach politycy, wybierani do kierowania polityką państwa, szamoczą się, niczym karasie złowione do sieci: to znaczy robią dużo ruchu, zamętu i hałasu, ale i tak wiadomo, iż sędziowie, którzy zastawili na nich sieć, na końcu zrobią to, co będą chcieli.

Jan Rokita

https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-rokita-karasia-szamotanina-bari/

Idź do oryginalnego materiału