Polemika z artykułem Onet.pl na temat funkcjonowania CPKP "BOA", cz. 1/2

2 lat temu

Świat wojska i służb mundurowych jest światem hermetycznym. Czytelnik ma więc ograniczone możliwości weryfikacji pojawiających się w mediach informacji z tego obszaru. Przekaz, który dociera do odbiorcy jest też często pozbawiony szerszego kontekstu. Rezultatem tego może być zniekształcony wydźwięk poszczególnych materiałów.

Jedną z idei, która przyświecała nam w momencie powstawania BiS była więc próba przybliżenia Wam sposobu, w jaki funkcjonuje sektor bezpieczeństwa w Polsce. Chcieliśmy zacząć w końcu otwarcie rozmawiać o realnych problemach wojska i służb. Uważamy, iż stanowi to pierwszy krok na drodze wiodącej ku niezbędnej reformie instytucjonalnej.

Jednym z warunków powodzenia tego procesu jest jednak rzetelne nakreślenie diagnozy stanu obecnego. Dlatego też staramy się reagować na pojawiające się w mediach informacje, które naszym zdaniem wprowadzają czytelnika w błąd. Ostatnim przykładem takiego działania jest artykuł Onet-u na temat Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji (CPKP) “BOA”.

W tekście pada szereg bardzo krytycznych zarzutów wobec funkcjonowania wspomnianej jednostki. W szczególności oberwało się zaś jej dowódcy – Dariuszowi Ziębie. Naszym zdaniem, przedstawiona tam relacja jest jednak bardzo jednostronna. Postaramy się więc najpierw krótko podsumować poruszone w artykule Onetu kwestie, a potem je dla Was omówimy.

Zarzuty Onet-u wobec funkcjonowania CPKP „BOA”

W oparciu o informacje pozyskane od byłych funkcjonariuszy pionów kontrterrorystycznych dziennikarz Onet-u formułuje następujące zarzuty wobec funkcjonowania jednostki:

  • Funkcjonariusze „BOA” mają rzekomo buntować się wobec dowódcy.
  • Jednostka cierpi na bardzo duże braki kadrowe.
  • Dowódca CPKP nie powinien posiadać stopnia generała.
  • Dzięki powiązaniom z politykami i wysokimi oficerami Policji, D. Zięba awansował zbyt szybko, z pominięciem normalnych procedur w tym zakresie.
  • W jednostce szerzy się nepotyzm, gdyż pracuje w niej brat obecnego dowódcy.
  • To D. Zięba odpowiada za wykorzystanie „BOA” w sposób nieprawidłowy podczas tzw. strajku kobiet.
  • Dowódca kontrterrorystów miał dopuścić się ujawnienia „tajników pracy” na antenie TVN24.
  • Nocleg dla funkcjonariuszy CPKP podczas szczytu klimatycznego w Krakowie w 2018 r. był źle zorganizowany.
  • Ludzie, którzy mieli „nakryć” dowódcę jednostki podczas dwuznacznych sytuacji zostali w konsekwencji usunięci z formacji.
  • „BOA” posiada bardzo słabą infrastrukturę szkoleniową i braki sprzętowe.

Przyznacie, iż wygląda to jak obraz nędzy i rozpaczy, prawda? Spróbujmy jednak punkt po punkcie zweryfikować to, jak jest naprawdę.

Priorytety debaty publicznej w Polsce

Onet zatytułował swój artykuł w następujący sposób: „Bunt w jednostce antyterrorystów”. Już od kilku lat formalnie są to jednak „kontrterroryści”, a nie „antyterroryści”. Nie chcemy się przesadnie czepiać tego ostatniego sformułowania, bo rozumiemy iż przez cały czas funkcjonuje ono w powszechnym użyciu. Rażą nas jednak priorytety debaty publicznej w Polsce.

Wspomniany portal przywiązuje bowiem ogromną wagę do kreowania zmian językowych, podyktowanych kwestiami kulturowymi (polityczki, psycholożki, prezeski, etc.). W obszarze bezpieczeństwa taka dbałość o poprawność językową już jednak nie występuje. Nie zrozumcie nas przy tym źle – nie mamy żadnego problemu z tym, iż Onet używa feminatywów.

Ubolewamy jednak nad tym, iż to właśnie takie kwestie dominują zwykle w polskiej debacie publicznej. Media serwują nam zajadłe spory kulturowe na tematy co najwyżej trzeciorzędne, ale nie potrafią udźwignąć ciężaru odpowiedzialności polegającej na edukowaniu społeczeństwa w zakresie tego, jak nazywa się główna jednostka kontrterrorystyczna w kraju…

Na co dzień, dziennikarze wielu polskich mediów poświęcają więc znacznie więcej uwagi takim zagadnieniom jak to, czy powinniśmy zwracać się do kogoś w formie „psycholog”, czy „psycholożka”. A nie poważnej rozmowie związanej np. z kształtem systemu kontrterrorystycznego w Polsce.

Być może właśnie to sprawia, iż wtedy, gdy już dochodzi do debaty w obszarze bezpieczeństwa, jej jakość jest wątpliwa? Być może też fakt, iż media w niewystarczającym stopniu zajmują się monitorowaniem kwestii działalności poszczególnych instytucji wpływa na to, iż funkcjonują one właśnie tak, jak funkcjonują? Czyli ogólnie rzecz biorąc, byle jak…

Sam fakt wzięcia pod lupę działalność dowódcy „BOA” przez jeden z głównych portali informacyjnych, oceniamy więc bardzo pozytywnie. Takie kwestie powinny być istotnym elementem debaty publicznej.

W Polsce zainteresowanie „BOA” wzrasta jednak z reguły tylko wtedy, gdy jednostkę można wplątać w bieżące spory polityczne. W takich sytuacjach, przekaz medialny często traci zaś z oczu kwestie merytoryczne…

Waga merytorycznego nadzoru opinii publicznej nad wojskiem i służbami

Naszym zdaniem, dowódcy i szefowie poszczególnych formacji mundurowych w Polsce powinni podlegać wnikliwej ocenie ze strony opinii publicznej.

Instytucje o tzw. „inkluzywnym” charakterze (uwzględniające zdanie i interesy jak najszerszego grona społeczeństwa) funkcjonują bowiem w sposób znacznie bardziej efektywny niż struktury, których cechą jest wyizolowanie od świata zewnętrznego. Silne państwo wyróżnia więc m.in. to, iż jego obywatele potrafią trzymać rękę na pulsie w zakresie działalności poszczególnych instytucji.

Kontrola społeczna może ponadto motywować ich zwierzchników do ciągłego usprawniania sposobu działania podległych im formacji. W odróżnieniu do innych funkcjonariuszy/żołnierzy, dowódcy nie posiadają bowiem w strukturach jednostki przełożonego, który mógłby dostarczać im informacji zwrotnych dotyczących ich mocnych i słabych stron.

Wręcz przeciwnie, w polskich realiach przełożeni mają tendencję do otaczania się tzw. „potakiwaczami”. Zewnętrzny nadzór nad funkcjonowaniem wojska, a w szczególności służb jest zaś ułomny.

Jednym ze sposobów na rozwiązanie tego problemu jest właśnie recenzowanie posunięć zwierzchników poszczególnych instytucji przez opinię publiczną. Dzięki temu, dowódcy i szefowie nabywają wiedzy dotyczącej obszarów, które wymagają korekty. Mogą też podnosić swoje kompetencje w zakresie zarządzania.

Co więcej, świadomość istnienia skutecznego nadzoru obywatelskiego nad daną formacją, ogranicza pokusy związane z nadużywaniem władzy przez jej kierownictwo, a także szerzeniem się innych form nieprawidłowości. Jest jednak jeden warunek. Kontrola społeczna musi cechować się wysoką wartością merytoryczną i być pozbawiona tzw. „pieniactwa”.

O ile dowódca nie dopuścił się rażących uchybień, nie powinno się więc od razu nawoływać do jego zmiany. Nie można również oceniać go przez pryzmat sympatii partyjnych określonych grup społecznych. Zwierzchnikom poszczególnych instytucji powinna ponadto przysługiwać możliwość ustosunkowania się do stawianych im zarzutów.

Priorytetem powinno być bowiem poszukiwanie rozwiązań problemów, a nie jak to często bywa w naszym kraju – jedynie winnych. Dlatego właśnie dowódcom należy zapewnić czas na wdrożenie ewentualnych działań naprawczych. Przebieg tego procesu powinien być zaś monitorowany, m.in. przez media i zewnętrznych ekspertów/analityków.

Bunt w jednostce?

Kolejnym powodem, dla którego nie podoba nam się tytuł „Bunt w jednostce antyterrorystów” jest to, iż z naszej wiedzy wynika, iż w „BOA” nie ma mowy o żadnym buncie. Oczywiście istnieją tam kwasy, mniejsze lub większe konflikty, a część funkcjonariuszy ma zastrzeżenia do sprawowania swojej funkcji przez D. Ziębę.

Ale czy Onet myśli, iż z tego powodu chłopaki w CPKP powiedzieli masowo „pier…, z nim to nie będę robił?” No sorry, ale nie. Środowisko „specjalsów” niestety nie zawsze wygląda tak, jak na efektownych filmikach na youtubie. W niejednym zespole, czy jednostce dochodzi do mniejszych lub większych utarczek osobistych.


Czy któryś z operatorów nie wykonuje jednak z tego tytułu swoich obowiązków? Oczywiście, iż nie. Naturalnym jest też to, iż w danej formacji jedna grupa osób będzie darzyła dowódcę większą sympatią, a druga mniejszą. Dyskutując jednak o tak poważnych sprawach, media nie powinny ulegać presji napędzania „gównoburzy”, ogłaszając rzekomy „bunt” w jednostce.

Artykuł Onetu jest ponadto kolejną odsłoną konfliktu osobistego, który zrodził się w CPKP „BOA” pod koniec 2018 r. Jego sednem były różnice zdań dotyczące formy w jakiej do szerszej akcji protestacyjnej służb mundurowych powinni przyłączyć się funkcjonariusze tej jednostki. Szczegóły ówczesnych zdarzeń opisywaliśmy już na naszym blogu.

Warto w tym miejscu dodać, iż przywoływany przez nas tekst Onetu, oparty jest na relacjach tylko i wyłącznie jednej ze stron wspomnianego konfliktu. Z naszych ustaleń wynika jednak, iż pod względem liczebności grupa ta należy do zdecydowanej mniejszości wśród ogółu funkcjonariuszy „BOA”.

Konsekwencją tego jest jednostronny charakter artykułu uderzającego w dowódcę CPKP.

Braki kadrowe w Centralnym Pododdziale Kontrterrorystycznym Policji

Dobra, po przybliżeniu Wam tła całej sytuacji, przechodzimy do omawiania poszczególnych zarzutów Onetu. Pierwszy z nich dotyczy dużych braków kadrowych, jakie mają istnieć w „BOA”. Jest to prawda. Jak już wspominaliśmy wcześniej, konflikt z D. Ziębą rzeczywiście doprowadził też do odejścia z formacji kilku doświadczonych szturmanów. Ale kilku.

Nie doszło do żadnego masowego odpływu funkcjonariuszy jednostki. Co więcej, ciężko obwiniać dowódcę za większość przyczyn istniejących w „BOA” problemów kadrowych. Narastały one bowiem od wielu lat i wynikają w dużej mierze z czynników, na które D. Zięba posiada ograniczony wpływ. Chodzi zwłaszcza o malejącą liczbę chętnych do służby w jednostce.

Problem ten istnieje również w Wojskach Specjalnych. Nie jest on jednak tam aż tak dotkliwy m.in. ze względu na korzystniejsze warunki finansowe, na jakich funkcjonują wojskowi „specjalsi” w porównaniu do operatorów „BOA”. Innymi przyczynami braków kadrowych w CPKP jest konstrukcja „mundurowego” systemu emerytalnego i malejąca atrakcyjność służby w Policji.

Nie bez znaczenie są ponadto szersze procesy demograficzno-społeczne, które wpływają na ogólne braki kadrowe, dotykające służby i wojsko. Dlatego też zasadnym byłoby raczej postawienie dwóch innych pytań dotyczących niedoborów ludzi. Po pierwsze, czy Polska potrzebuje aż tak wielu jednostek specjalnych i funkcjonujących praktycznie w każdej służbie grup realizacyjnych?

Po drugie, czy w aktualnych warunkach jesteśmy w stanie przyciągnąć wystarczającą liczbę odpowiednich kandydatów do obsadzenia wszystkich istniejących etatów w poszczególnych formacjach specjalnych?

BOA” idzie częściowo na skróty

Zasadna wydaje nam się natomiast krytyka Onetu dotycząca praktyki skracania w jednostce kursów podstawowych, która to postępuje w ostatnim czasie. Proces ten jest właśnie konsekwencją wspomnianych braków kadrowych. Narasta bowiem presja na jak najszybsze wcielanie nowych funkcjonariuszy w struktury wydziałów.

Naszym zdaniem jednostka powinna jednak adaptować się do nowych uwarunkowań w inny sposób, np. podejmując działania komunikacyjne mające na celu promocję służby w „BOA”. Taką aktywność z powodzeniem prowadzi m.in. JWK w Lublińcu. I to właśnie na tym polu wypadałoby, aby obecny dowódca CPKP wyróżnił się na tle swych poprzedników.

Nie musieli oni bowiem mierzyć się wyzwaniami kadrowymi o tak dużej skali. Braki w stanach etatowych można byłoby teoretycznie zminimalizować w jeszcze inny sposób – obniżając wymagania rekrutacyjne. Z naszej wiedzy wynika jednak, iż wśród dowództwa panuje słuszny sprzeciw wobec stosowania tego typu rozwiązań.

Marketing szeptany” jako metoda naboru do jednostki specjalnej? C’mon…

Absurdalnym wydaje nam się też nawoływanie do prowadzenia rekrutacji na zasadzie „marketingu szeptanego”. Według rozmówców Onetu, kiedyś „ludzie na bojówce (…) pozyskiwali informacje o [kandydacie] od “chłopaków z miasta”, których znali (…) Gość był np. rekomendowany na zasadzie: to dobry chłop, warto go sprawdzić.”

Kurcze, serio chcemy powrotu w zakresie naboru do czasów „komuny”? Czy aspirujemy raczej do wdrażania możliwie najlepszych i najrówniejszych standardów dla wszystkich kandydatów? No bo jak – gość się będzie rok do testów przygotowywał, a jednostka ma go do nich nie dopuścić, bo „Zenek” z „miasta” powiedział, iż tego to on akurat „nie lubi?”

W warunkach panujących, w naszej „mundurówce”, taka rekrutacja na bazie „marketingu szeptanego” prowadziłaby do tego, iż jednostki zmieniałyby się w towarzystwa wzajemnej adoracji. I nie można byłoby się do nich dostać nie posiadając odpowiednich „pleców”. I to miałoby niby motywować kandydatów do tego, aby aplikować do „BOA”?

Naszym zdaniem, obecny system rekrutacji, a także kurs bazowy dostarczają wystarczającą ilość czasu do tego, aby w prawidłowy sposób zweryfikować kandydata. Proces ten jest przy tym obarczony znacznie mniejszym ryzykiem tego, iż na dobór funkcjonariuszy „BOA” wpływ będą miały subiektywne sympatie, bądź antypatie poszczególnych osób.

Zrozumiałym wydaje nam się również dopuszczenie możliwości udziału w rekrutacji osób „z cywila”. Umożliwia to bowiem jednostce wyławianie najlepszych kandydatów również poza obecnymi strukturami Policji. Podobne rozwiązanie funkcjonuje już zresztą w Wojskach Specjalnych.

Lekcje płynące dla dowódców z artykułu Onetu

W artykule nie został z kolei wymieniony najpoważniejszy naszym zdaniem zarzut, który można sformułować wobec D. Zięby. Obecnego dowódcę CPKP „BOA” cechuje bowiem brak umiejętności godzenia się z jakimkolwiek sprzeciwem i różnicą zdań wobec podejmowanych przez niego decyzji.

Jednostką kieruje on więc w sposób autorytarny. Osoby, które mu „podpadną” narażają się na bezlitosne „jeb…” od góry do dołu. Z kolei ci, którzy w sposób otwarty sprzeciwią się D. Ziębie muszą liczyć się z koniecznością odejścia z jednostki. Dlatego właśnie spór, który jeszcze na przełomie 2018 i 2019 r. miał ograniczony charakter, przerodził się w zaciekłą „wojnę” w mediach.

Liderzy strony, która nie zgadzała się z ówczesnymi decyzjami kierownictwa CPKP zostali przez dowódcę „BOA” zmuszeni do odejścia na emeryturę lub przeniesieni do innych jednostek. To właśnie ta nieumiejętność rozwiązywania konfliktów odbija się teraz obecnemu dowódcy „BOA” czkawką.

Rozgoryczeni eks-operatorzy, wykorzystują bowiem każdą okazję, aby zemścić się na byłym dowódcy dzięki publikacji w mediach. I szczerze mówiąc nie dziwimy im się, bo też cóż innego im pozostało?

Niestety, ma to negatywny wpływ na reputację jednostki. Dbanie o nią powinno być zaś jednym z obowiązków dowódcy. Mamy nadzieję, iż obecna „bitwa medialna”, tocząca się wokół CPKP będzie więc stanowić lekcję pokory dla wszystkich osób sprawujących w polskich instytucjach bezpieczeństwa funkcje kierownicze.

Część z nich w zbyt dużym stopniu traktuje bowiem podległe im „firmy” jak prywatne „folwarki”. Wydaje im się więc, iż mogą marginalizować lub usuwać z formacji poszczególne osoby wedle własnego uznania. zwykle tyczy się to osób, które zdecydują się w sposób otwarty wyrazić sprzeciw wobec przełożonego.

Potrzeba zmian w sposobie dowodzenia wojskiem i służbami

I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Praktykowany przez D. Ziębę styl zarządzania nie jest w „mundurówce” jednostkowym przypadkiem. Naszym zdaniem, na stosowanie tego typu metod nie ma jednak miejsca w nowoczesnej, sprawnej i dobrze funkcjonującej instytucji. Autorytarny styl zarządzania przyczynia się bowiem do powstawania czterech poważnych problemów.

Po pierwsze, formacja nie potrafi odpowiednio wykorzystywać tkwiących w niej zasobów w celu wypracowania najbardziej optymalnych rozwiązań. jeżeli wyjdziemy z założenia, iż do danej jednostki trafiają odpowiedni ludzie, to przełożony powinien wręcz zabiegać o ich udział w procesie podejmowania decyzji.

Można to osiągnąć m.in. poprzez wytworzenie w ramach organizacji otwartych kanałów komunikacji, umożliwiających funkcjonariuszom/żołnierzom wyrażanie własnych opinii w obszarach, w których się specjalizują. Powinni oni być wręcz zachęcani przez przełożonych do podejmowania inicjatywy.

Jeśli tak się nie dzieje i praktykowane jest odpychanie od siebie odpowiedzialności to nie dość, iż wypracowywane są suboptymalne rozwiązania, to jeszcze formacja naraża się na niegospodarność w zakresie wykorzystywania tkwiącego w jej szeregach potencjału. jeżeli mówimy zaś o jednostkach elitarnych, w stylu „BOA” to z założenia powinni do niej trafiać jak najlepsi kandydaci.

Takie osoby charakteryzuje zwykle chęć rozwoju, poczucie misji i dążenie do podnoszenia zdolności bojowych pododdziału. jeżeli dowódca nie zapewni im więc możliwości samorealizacji, to oni albo przestaną przejawiać inicjatywę, albo odejdą z formacji. I takie przypadki miały już niestety w „BOA” miejsce.

Słabe zarządzanie potencjałem ludzkim jest ogromnym problemem całej polskiej „mundurówki”. jeżeli jednak chcemy, aby formacje elitarne były w stanie przyciągnąć, a następnie odpowiednio zagospodarować najlepszych kandydatów, to musimy zapewnić im możliwość rozwinięcia skrzydeł w strukturach danej organizacji.

Nadmierna centralizacja funkcjonowania „BOA”

Autorytarny styl zarządzania sprzyja ponadto nadmiernej centralizacji procesu podejmowania decyzji. Zarówno obecny dowódca CPKP jak i wiele innych osób zajmujących stanowiska kierownicze w wojsku i służbach dąży do tego, aby „wszystko przechodziło przez nich”. Nie pozostawia to pola do działania dla kadry zarządzającej średniego szczebla.

A przecież w założeniu nie ma ona być jedynie pośrednikiem w dostarczaniu „kwitów” do przełożonych najwyższego szczebla. Naczelnicy powinni być w stanie również podejmować decyzje w zakresie swojego obszaru odpowiedzialności. W rezultacie, wydłuża się czas podejmowania decyzji, a niektóre sprawy siłą rzeczy „umykają” dowódcy.

Nie jest on po prostu w stanie ogarnąć wszystkiego sam. Naczelnicy nie są zaś wykorzystywani w sposób adekwatny do odciążania go z części obowiązków. Z uwagi na niską autonomią działania kadra kierownicza średniego szczebla cieszy się też ograniczonym autorytetem wśród podwładnych. Centralizacja zmniejsza więc ogólną efektywność funkcjonowania „BOA”.

Last, but not least. W każdej formacji prędzej, czy później dochodzi do konfliktów. Prawdziwy lider powinien jednak umieć je rozwiązywać, a nie zamiatać sprawy pod dywan i udawać, iż nic się nie stało… Prędzej, czy później takie rzeczy o sobie bowiem przypomną.

W drugiej części tekstu, którą to opublikujemy już jutro, zajmiemy się omówieniem kolejnych tematów poruszonych przez portal Onet.pl. Przytoczymy również kilka pozytywnych rzeczy, które za kadencji D. Zięby udało się w jednostce zrealizować. Oceny jego kadencji będziecie więc mogli dokonać sami.

Idź do oryginalnego materiału