– Jestem na skraju wyczerpania nerwowego. Nigdy nie myślałem, iż mogę znaleźć się w podobnej sytuacji – powiedział Interii.
Aby opowiedzieć historię pana Krzysztofa, musimy cofnąć się do roku 2020. To wtedy, po ponad 11-letnim pobycie w USA, mężczyzna wraz z żoną i trzema synami wrócił do Polski. W tym roku po raz pierwszy korzystał z usług Cinkciarza, jak podkreśla, bez najmniejszych problemów.
– W 2023 roku urodziła nam się córka, a w 2024, po czterech latach pobytu w Polsce postanowiliśmy, iż jednak wracamy do USA. Jeszcze w sierpniu, a choćby we wrześniu, również korzystaliśmy z konta na Cinkciarzu bez problemów – opowiada pan Krzysztof.
Umowa z deweloperem na wymarzony dom
Po powrocie do USA rodzina wiedziała już, iż to jest ich miejsce na Ziemi. Zapadła decyzja o kupnie nieruchomości.
– Podpisaliśmy umowę z deweloperem i wpłaciliśmy pierwszą część zaliczki – 10 tys. dolarów – na budowę wymarzonego domu – opowiada pan Krzysztof.
Kolejnym krokiem miało być uzyskanie kredytu. Potrzebny był wkład własny, ale z tym miało nie być problemu. – Rodzice sprzedali mieszkanie w Polsce i zdecydowali przekazać nam otrzymane pieniądze. Jednocześnie mieli też przeprowadzić się do nas, jak dom będzie gotowy – wyjaśnia mężczyzna.
Za sprzedaż mieszkania rodzina otrzymała ponad 710 tys. złotych. Teraz tę kwotę trzeba było przewalutować na dolary.
710 tys. zł utknęło na koncie
Pan Krzysztof powiedział mamie, żeby do przewalutowania użyła Cinkciarza. Wyjaśnił, iż on tak robi od wielu lat. 25 września kobieta zasiliła swój portfel kwotą 375 tys. złotych. 4 października przewalutowała złotówki na dolary, mając dokładnie na koncie 95 592,55 USD. 8 października przelała kolejne 335 tys. zł.
21 października zleciła wypłatę pierwszej przewalutowanej kwoty na konto syna i synowej. – Z reguły oczekiwanie trwało około cztery dni, zanim pojawiło się na koncie amerykańskim. Niczego nie podejrzewając 27 października przewalutowała również pozostałe złotówki na dolary, uzyskując 82 725,90 USD. Dzień później zleciła wypłatę tych środków. Do dziś obie transakcje są „w realizacji” – opowiada pan Krzysztof.
Dopiero po zleceniu tych transakcji mężczyzna trafił w mediach społecznościowych na grupę poszkodowanych przez Cinkciarza, do której do dziś zapisało się ponad 7 tys. osób.
Pan Krzysztof o sprawie poinformował dewelopera. Poza kwestią kredytu, do zapłaty „na już” była jeszcze druga część zaliczki, kolejne 10 tys. dolarów. Te udało się pożyczyć od przyjaciół.
Propozycja ugody. „Nie możemy jej przyjąć”
Mężczyzna wraz z żoną, starając się o kredyt, zadeklarowali w banku wkład własny w wysokości 178 tys. dolarów. To kwota, którą mieli otrzymać od rodziców. – Kredyt dostaniemy, jak dom będzie wybudowany. Ten „closing time” mamy wyznaczony w marcu. jeżeli do tego czasu nie wpłacimy wkładu własnego, nie dostaniemy kredytu, a deweloper zerwie z nami umowę. Wówczas stracimy nie tylko możliwość zamieszkania w wymarzonym domu, ale też 20 tys. dolarów, które już wpłaciliśmy na poczet rozpoczęcia budowy – dodaje.
I podkreśla, iż pieniądze, do których nikt nie ma dostępu, to oszczędności życia rodziców. – Chcieli mieć spokojne życie razem z nami na starość – wskazuje pan Krzysztof.
On, podobnie jak pan Dariusz, również miał problemy w skontaktowaniu się z Cinkciarzem. – Na infolinii nikt nie odbiera, na maile nie odpowiadają. Jedyne, co otrzymaliśmy, to propozycję ugody – dodaje. Zgodnie z nią przez ponad rok – 12 lub 18 miesięcy – rodzina nie mogłaby dochodzić swoich roszczeń ani podejmować jakichkolwiek czynności zmierzających do wcześniejszego zwrotu zobowiązania, a Cinkciarz.pl po tym czasie wypłaci zadłużenie powiększone o 19,25 proc. w skali roku.
Na takie warunki przystać nie mogą. – jeżeli pieniądze będą wypłacone po ponad roku, stracimy to, co już zostało deweloperowi wpłacone – przypomina pan Krzysztof. – W naszym przypadku czas ma ogromne znaczenie – dodaje. Ponadto pan Krzysztof zapowiada, iż jeżeli małżeństwo straci wpłacone już pieniądze, będzie walczyć w osobnej sprawie o zwrot poniesionych kosztów, czyli tych 20 tys. dolarów, wraz z odsetkami.
„Dlaczego rząd nic nie zrobi?”
Rodzina zdecydowała się złożyć w zielonogórskim sądzie wniosek o zabezpieczenie środków. – Liczymy, iż to zmobilizuje Cinkciarza do wypłacenia pieniędzy szybciej – komentuje nasz rozmówca.
Pan Krzysztof pyta jeszcze: – Dlaczego nikt z rządzących nie weźmie się za to? Dlaczego kantor przez cały czas może przyjmować przelewy od nieświadomych klientów? Czy musi wydarzyć się tragedia, żeby takie sytuacje nie miały miejsca w cywilizowanym kraju? Od roku trwa wojna wśród polityków o wpływy, a zwykli ludzie są zostawieni sami sobie.
Spytaliśmy o sprawę w KPRM. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Do problemów rodziny odniósł się Cinkciarz.pl. Jak czytamy, „Zarząd Cinkciarz.pl zapewnia, iż wszystkie transakcje wymiany walut zostaną zrealizowane”. Firma bardzo przeprasza wszystkich klientów, w tym mamę pana Krzysztofa, za opóźnienia. „Nieustannie pracujemy nad tym, aby przywrócić pełną funkcjonalność” – dodano.
„KNF zadała cios w sam fundament naszej działalności”
„Komisja Nadzoru Finansowego w ekspresowym tempie – w ciągu zaledwie dwóch miesięcy – przejrzała setki dokumentów i wydała decyzję pozbawiającą licencji płatniczej Conotoxia sp. z o.o., zadając cios w sam fundament naszej działalności” – komentuje jeszcze Cinkciarz.pl w wysłanej do Interii odpowiedzi. Informuje też, iż złożył do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skargę na decyzję KNF.
„Teraz, gdy chodzi o umożliwienie nam obrony w sądzie, Komisja przez trzy tygodnie nie była w stanie przesłać wymaganych dokumentów do WSA. Oceniamy to jako działanie celowe, nielicujące z powagą instytucji nadzorującej rynek finansowy” – dodaje Cinkciarz.pl.
I podkreśla: „Po kontroli przeprowadzonej w Conotoxia sp. z o.o. pod koniec 2023 r. Komisja Nadzoru Finansowego wymusiła na spółce rezygnację ze współpracy z dotychczasowym agentem – Cinkciarz.pl sp. z o.o., który od lat z sukcesem obsługiwał wpłaty i wypłaty użytkowników. Zwracamy uwagę, iż powodem cofnięcia zezwolenia były nie tyle jej naruszenia, ile zmiana podejścia Komisji, która przez lata nie zgłaszała zastrzeżeń do sposobu przechowywania środków klientów”.
Według Cinkciarza zalecenia pokontrolne wydane przez KNF „nie zostały oparte na żadnych konkretnych argumentach uzasadniających tak daleko idącą ingerencję w stosowane procedury w ramach działalności Conotoxia sp. z o.o.”. „Realizacja narzuconych przez KNF wymagań spowodowała konieczność całkowitej przebudowy wykorzystywanej przez spółkę infrastruktury IT i wymogła konieczność nawiązania współpracy z szeregiem banków. To de facto wywrócenie do góry nogami całej działalności firmy” – podsumowuje.
KNF wyjaśnia, jaki problem ma Cinkciarz.pl
Aby zrozumieć obecną sytuację Cinkciarza trzeba przyjrzeć się temu, na czym polega działalność kantorów internetowych, jakim jest m.in. ten serwis. Mówi nam o tym Jacek Barszczewski, dyrektor departamentu komunikacji społecznej w UKNF.
– Kantor internetowy to podmiot, którego osią biznesu jest wymiana walut. Klient takiego podmiotu przekazuje bezgotówkowo pieniądze ze swojego rachunku, aby wymienić te środki po umówionym kursie na środki w innej walucie, po czym kantor przekazuje z powrotem wymienione pieniądze na rachunek klienta – tłumaczy rzecznik KNF. I dodaje, iż taka działalność nie jest nadzorowana przez KNF. – Świadczenie usług wymiany walut i potencjalne nieprawidłowości z tym związane nie stanowią podstawy do podjęcia działań nadzorczych przez KNF – wyjaśnia.
– Cinkciarz był też agentem Conotoxia sp. z o. o., która była tzw. krajową instytucją płatniczą – podmiotem nadzorowanym przez KNF. I to Conotoxii KNF odebrało zezwolenie na świadczenie usług płatniczych w związku ze zidentyfikowaniem rażących nieprawidłowości w działalności spółki – wskazuje Jacek Barszczewski. Mówiąc „usługi płatnicze” ma na myśli transfer przewalutowanych na Cinkciarzu pieniędzy do innego niż klient kantoru odbiorcy, na przykład na rachunek zagranicznego kontrahenta lub rachunek do spłaty kredytu hipotecznego w banku – każdego innego od tego, z którego przelew wysłany został na konto w internetowym kantorze.
I podkreśla, iż w związku z tym pozbawienie licencji płatniczej Conotoxia sp. z o. o. nie jest, jak to przekazuje spółka, „ciosem w sam fundament działalności” Cinkciarz.pl, którym jest wymiana walut. Nie ukrywa jednak, iż w chwili obecnej zarówno Conotoxia jak i Cinkciarz.pl jako jej agent „nie mają już możliwości transferu środków pieniężnych na inne rachunki„. – KNF zakazała wykonywania tych transakcji w związku z tym, iż zidentyfikowane zostały rażące nieprawidłowości w tym obszarze: środki były nieodpowiednio chronione, a działalność ta była prowadzona niezgodnie z ustawą o usługach płatniczych – wskazuje rzecznik KNF.
Wymiana walut powinna odbywać się bez zakłóceń
– Oczekiwania formułowane przez KNF w toku działań nadzorczych w stosunku do Conotoxia dotyczyły wyłącznie działalności w zakresie usług płatniczych prowadzonych przez spółkę, a ich realizacja nie powinna mieć żadnego związku z Cinkciarz.pl – podkreśla Jacek Barszczewski z KNF. I dodaje, iż „niespójna jest zatem obecna narracja spółki, jakoby to działania KNF powodowały opóźnienia w procesie wymiany walut (na poziomie rachunek klienta – kantor – rachunek klienta; przyp. red.), który powinien odbywać się bez żadnych zakłóceń”.
Jacek Barszczewski odniósł się też do komunikatów o opóźnianiu przez KNF przekazania do WSA w Warszawie skargi złożonej przez Conotoxię sp. z o.o.. – Zgodnie z art. 54 § 2 ustawy Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, organ administracji ma 30 dni na przekazanie złożonej skargi wraz z aktami postępowania i odpowiedzią na skargę. Komisja korzysta z tego uprawnienia, przygotowując pisemne odniesienie się do argumentacji zawartej w skardze. Podobnie zresztą jak Conotoxia sp. z o.o., która w pełni wykorzystała trzydziestodniowy termin przysługujący jej na wniesienie skargi – komentuje.
Rzecznik KNF pytany, czy osoby, które po przewalutowaniu dokonały transferu środków na inne konto, mogą już tych pieniędzy nie odzyskać odpowiedział: – jeżeli na jakimś etapie doszło do popełnienia przestępstwa i sprzeniewierzenia środków klientów, to jest to rola organów ścigania, które posiadają do tego stosowne narzędzia i uprawnienia, aby w toku prowadzonych czynności wyjaśnić wszystkie okoliczności, zweryfikować, co się stało z pieniędzmi i doprowadzić ewentualnie do ich zabezpieczenia. Jako Urząd KNF współpracujemy w tym zakresie z prokuraturą.
Śledztwo prokuratury. Ponad 800 zawiadomień
Przypomnijmy: 3 października 2024 roku, czyli dzień po tym, jak KNF cofnęła Conotoxii zezwolenie na świadczenie usług płatniczych, w Prokuraturze Regionalnej w Poznaniu z zawiadomienia Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego, w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa oszustwa w ramach świadczenia usług internetowej wymiany walut, wszczęte zostało śledztwo o czyn z art. 286 par. 1 k.k. i inne.
Art. 286 § 1. Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem dzięki wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze więzienia od 6 miesięcy do lat 8.
~ Kodeks Karny
– Na chwilę obecną wpłynęło ponad 800 zawiadomień od osób pokrzywdzonych, dotychczas czynności przeszukania zostały wykonane w siedzibie podmiotów pozostających w zainteresowaniu śledztwa, a treść zabezpieczonej dokumentacji jak również treść danych, które zostały zabezpieczone w postaci elektronicznej podlega aktualnie analizie w toku śledztwa. Postępowanie prowadzone jest w sprawie – informuje Interię Anna Marszałek, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Poznaniu.
Z uwagi na dobro prowadzonego postępowania, Prokuratura Regionalna w Poznaniu nie udziela bliższych informacji o śledztwie, poczynionych ustaleniach, jego dalszych kierunkach oraz podmiotach gospodarczych objętych śledztwem.
Bodnar w „Graffiti” o Macierewiczu: Zespół przejął całą „ciężarówkę akt”/Polsat News/Polsat News