Podpalenie, pobicie, wymachiwanie siekierą. Mało kto wie, iż to zawód zwiększonego ryzyka
Zdjęcie: Spalone pomieszczenia GOPS w Makowie koło Skierniewic. Śmierć poniosły dwie pracowniczki socjalne
— Kilka lat temu wpadł do naszego ośrodka facet z ciupagą, przyłożył ją do szyi jednego z pracowników i zaczął krzyczeć. Zadzwoniliśmy na policję, ale przyjechali po 20 minutach, choć piechotą od nas na komisariat wolnym krokiem idzie się niecałe 10 minut. Mężczyzna zdążył się oddalić — opowiada Anna z ośrodka pomocy społecznej w południowej Polsce. To tylko jeden z wielu przypadków, gdy pracownicy socjalni, pomagając innym, musieli drżeć o swoje bezpieczeństwo.